Hej, hej, Kochani!
Mój stosunek do książek, nazwijmy to, humorystycznych i
komediowych jest dość ambiwalentny. Wolę, kiedy humor jest tylko częścią
książki, a nie konceptem, na którym powieść się opiera. I chyba mam dość specyficzne
poczucie humoru, bo ciężko mnie rozbawić takimi komediami. Niemniej, skuszona zachwytami
mojej przyjaciółki, Kitty Ailii, postanowiłam dać szansę Martynie Raduchowskiej
i jej „Szamance od umarlaków”. Książka, wznowiona w zeszłym roku przez
wydawnictwo Uroboros, miała być lekkim, przyjemnym przerywnikiem od nauki,
który połknę w jeden weekend. Niestety, zatrzymała mnie na niemal dwa tygodnie,
gdyż zupełnie nie mogłam zmusić się do tego, by ją czytać!
Ida Brzezińska pochodzi ze znanej rodziny czarodziejskiej.
Każdy cieszyłby się, gdyby wywodził się z rodu o tradycjach magicznych, prawda?
Ale nie Ida! Ona chce wieść normalne, przeciętne życie. W tym celu opuszcza
swój dom i wyrusza do Wroclawia, gdzie ma w planach studiować psychologię.
Niestety, przed przeznaczeniem nie ma ucieczki. Ida już pierwszego dnia zaczyna
widzieć duchy, a wkrótce okazuje się, że jest… szamanką od umarlaków, medium,
którego zadaniem jest przeprowadzanie dusz na drugą stronę. Niespodziewanie Ida
miesza się w intrygę powiązaną z duchami i demonami.
„Szamanka od umarlaków” nie była ksiażką, z którą wiązała
wielkie nadzieje. Ot, spodziewałam się przyjemnego czytadełka, które jakieś
rozjaśni mi ostatnie trudne dni. Niestety, dostałam powieść, której czytanie
nużyło mnie okrutnie, w ogóle mnie nie wciągała i właściwie tylko dlatego, że
brałam udział w book tourze, dokończyłam ją. Moje negatywne wrażenia niejako
zmazało ostatnie pięćdziesiąt stron, w których NARESZCIE zaczęło się coś dziać,
jednak wciąż jestem rozczarowana lekturą.
Przede wszystkim, nie podobał mi się sposób przedstawienia
fabuły. W książce przedstawionych jest wiele wydarzeń, jednak są one opisane w
ten sposób, że właściwie nie wiadomo, do czego prowadzą. Czytamy książkę i
zastanawiamy się, o co właściwie chodzi, jaki jest cel. Martyna Raduchowska
postawiła raczej na humor (o którym jeszcze napiszę) i ekspozycję świata
przedstawionego. Właściwa intryga rozpoczyna się dopiero po dwustu stronach,
przez co lektura niesamowicie mnie wynudziła!
„Szamanka od umarlaków” należy do nurtu literatury fantasy.
Nie jestem jego największą fanką, jednak przeczytałam już trochę takich
powieści. Tym, co jest w nich dla mnie bardzo ważne, jest ukazanie uniwersum.
Niestety, temu zadaniu pani Raduchowska w mojej opinii nie podołała. Świat
duchów, szamanek i demonów nie został
niemal w ogóle wytłumaczony. Nie wiemy, jakie prawa nim rządzą, na czym opiera
się magia. Cała wiedza przekazana jest za pomocą ogólników, cały czas pojawiają
się nowe informacje, które wprowadzają w głowę czytelnika jeszcze większy
zamęt. Wydaje mi się, że autorka pogubiła się w kreacji świata przedstawionego.
Niby wszystko rozgrywa się w Polsce, współcześnie, jednak wszystko to było
tylko napisane, nie dało się odczuć naszych realiów. A jeśli chodzi o
współczesność – sposób zaprezentowania
rodziny Brzezińskich całkowicie zaprzeczał temu, że powieść rozgrywa się
w dwudziestym pierwszym wieku. Nie mogłam w ogóle odnaleźć się w tym uniwersum,
które wydawało mi się bardzo mało oryginalne.
Nie spodobał mi się także styl, w którym została napisana „Szamanka
od umarlaków”. Był on niezwykle potoczny, prosty, kolokwialny. Mnie jakoś nie
pasuje, kiedy w książce zdania zaczynają się od „No”, kiedy pojawiają się słowa takie, jak: „fajnie”,
„super” , kiedy nie czujemy, że obcujemy z literaturą, bo równie dobrze mógłby
to być monolog naszego kolegi, koleżanki. Jeśli zaś chodzi o humor – ech,
rozczarowałam się! Ja faktycznie jestem dziewczyną, którą ciężko rozbawić.
Udaje się to naprawdę niewielu autorom. Humor w powieści Raduchowskiej opiera
się na komizmie słownym i sytuacyjnym. Niestety, gagi są na tyle absurdalne i
bazujące na niskim poziomie humoru, że mnie nie rozbawiły. A żarty słowne się
powtarzały, to było tak męczące! Ogólnie, odniosłam wrażenie, że pisarka na
siłę chce mnie rozbawić, co niezwykle mnie irytowało.
Jeśli chodzi o kreację bohaterów… Ida irytowała mnie jak
mało kto! Cały czas narzekała, biadoliła i załamywała się. Najbardziej lubiłam
ją, kiedy nie miałam wstępu do jej głowy, bo w działaniach naprawdę była dość
konkretna, natomiast jej myśli doprowadzały mnie do szewskiej pasji.
Najbardziej przypadł mi do gustu ironiczny Duch, który nagle, ni z tego, ni z
owego, stał się czarnym charakterem. A ja nie mogłam odnaleźć momentu, w którym
przeszedł na ciemną stronę mocy, cały czas darząc go sympatią!
Może „Szamanka od umarlaków” nie jest najgorszą książką na
świecie. Jeśli lubicie książki oparte przede wszystkim na humorze, z pewnością
przypadnie Wam do gustu. Mnie natomiast niesamowicie wynudziła, poirytowała
swoim stylem i bohaterami. To była strata czasu!
Ocena: 4/10 (może być)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz