Hej, hej, Kochani!
Nie wiem, czy wiedzieliście, moja wina, zapomniałam Wam
oznajmić, ale w nocy z piątku na sobotę moja kochana KittyAilla zorganizowała
cudowną noc czytania! Przyznam, że choć deklarowałam udział w wielu, dopiero
tym razem udało mi się naprawdę dobrze bawić. Odpoczęłam od okropnej,
najgorszej lektury mojego życia i zatonęłam w niezwykłym świecie wykreowanym
przez jednego z moich ulubionych pisarzy, Remigiusza Mroza.
UWAGA! DALSZA CZĘŚĆ LEKTURY MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERYDO TOMU
PIERWSZEGO!
Kampania wrześniowa kończy się klęska Polski, nie oznacza to
jednak, że bohaterowie wykreowani przez Remigiusza Mroza zamierzają przerwać
swoją walkę. Bronek Zaniewski, po nieudanej próbie odbicia swojego dowódcy
zmierza w kierunku wschodnich rubieży II Rzeczpospolitej, by tam odnaleźć swoją
dawną narzeczoną i prosić ją o wybaczenie. Jego młodszy brat, Staszek, wraz ze
swoją żydowską narzeczoną Marią ruszają wprost do paszczy lwa – przedzierając się
przez III Rzeszę mają w planach dostać się do Francji. Ich śladami podąża
oficer Wermachtu, a później esesman Christian Leitner, który został przezeń skompromitowany.
Losy bohaterów przecinają się, łączą i coraz bardziej komplikują w tak ogromnym
stopniu, że czytelnik zdaje sobie sprawę, że wszystko nie może zakończyć się
inaczej, jak ogromną katastrofą…
Zacznę może od tego, że nie radzę czytać tej książki tak,
jak ja, ponad rok od zakończenia lektury tomu pierwszego. Pozapominałam
najważniejszych wątków, kilkukrotnie musiałam pytać o szczegóły Mamę, która
niedawno przeczytała, tom za tomem, całe „Parabellum”. Remigiusz Mróz
rozpoczyna akcję niemal w tym samym momencie, w którym przerwał ją w pierwszym
tomie. Nie ma tu miejsca na przypomnienie najważniejszych informacji, od razu
jesteśmy rzuceni w wir wydarzeń.
Jak dla mnie, cały cykl „Parabellum” nie jest typową
powieścią wojenną. Nie znajdziecie tu zbyt dużo opisów okrucieństw (oczywiście,
są one, ale nie dominują w powieści) czy potyczek wojennych. Widać, że autor
dobrze czuje się w pisaniu kryminałów, powieści sensacyjnych i ich elementy
wplata także do tego historycznego cyklu. „Parabellum” to pełna zapierających
dech w piersiach zwrotów akcji, ucieczki, pogoni i tajemnic sensacja osadzona jesienią
1939 roku.
Remigiusz Mróz, jak już pisałam w jednej recenzji, jest dla
mnie mistrzem budowania fabuły!
Znów zaskoczył mnie swoją pomysłowością i
kreatywnością. To był idealny wybór na Noc Czytania! Książka jest tak
nieprzewidywalna, że nie sposób odłożyć ją na półkę! Wciągnięciu się w akcję sprzyja podział
książki na krótkie rozdziały przenoszące czytelnika na spotkanie z różnymi
bohaterami w różnych miejscach. Nie muszę chyba dodawać, że zazwyczaj kończą
się one w najbardziej mrożących krew w żyłach momentach, przez co musimy
NATYCHMIAST dowiedzieć się, co będzie dalej. Tutaj jednak widzę pierwszy mankament
tej książki – niektóre zbiegi okoliczności były zbyt nieprawdopodobne, a,
według słów Mamy, w kolejnym tomie będzie jeszcze gorzej.
Muszę wspomnieć o jeszcze jednej wadzie drugiego tomu cyklu „Parabellum”.
Otóż, w niektórych momentach powieść była aż za bardzo nierealistyczna. Jasne,
rozumiem, sama napisałam, że nie jest to powieść historyczna sensu strcito, jednak
zirytowała mnie zbytnia naiwność w prowadzeniu niektórych wątków. Ciężko
uwierzyć mi w tak prostą i niemal pozbawioną przeszkód podróż dwójki ludzi bez dokumentów
przez cały totalitarny kraj, jakim była III Rzesza. Nie do końca przekonuje
mnie także wątek ucieczki z radzieckiego transportu – bohaterowie później
niemal w ogóle nie przejmowali się tym, że mogą być poszukiwani.
Podsumowując, cieszę się, że sięgnęłam po „Parabellum”. Choć
ten cykl nie jest tak dobry, jak książka o Joannie i Zordonie, to wciąż bardzo
dobra i porywająca lektura. Polecam ją zarówno fanom powieści sensacyjnych, jak
i tych wojennych – zaręczam, że znajdziecie w niej coś dla siebie!
Ocena: 8/10 (rewelacyjna)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz