Witajcie, Kochani!
W piątek dzieliłam się z Wami moimi opiniami dotyczącymi
„Króla” Szczepana Twardocha. Wiecie już, że uważam tę książkę za dzieło wprost
wybitne – polski autor zachwycił mnie sposobem kreacji świata przedstawionego,
stworzeniem realistycznych i niejednoznacznych moralnie bohaterów, oddaniem
krwawej i bezwzględnej atmosfery przedwojennej Warszawy. Dlatego z prawdziwą
przyjemnością, zaraz po zakończeniu „Króla” sięgnęłam po jego kontynuację,
„Królestwo”. Byłam bardzo ciekawa, jak Szczepan Twardoch poradzi sobie z
dalszym opisaniem losów swoich bohaterów.
Jakub Szapiro, żydowski bokser i gangster, osiągnął
wszystko, czego chciał. Stał się królem przestępczej Warszawy, zdobył bogactwo
i pozycję. Wszystko to jednak przepada, kiedy hitlerowskie Niemcy atakują Polskę.
Wraz z ich okupacją rodzina Szapiro upada – jako Żydzi nie mają żadnych praw,
stają się niepożądanymi szkodnikami. Opowieść o upadku wielkiego Króla i jego
pogrążonym w wojennej zawierusze Królestwie poznajemy z perspektywy zrujnowanej
Warszawy, gdzie Szapiro i jego przedwojenna kochanka ukrywają się przed
Niemcami.
Bardzo rzadko zdarza się, by po fenomenalnej pierwszej
części, autorzy dawali nam równie dobrą część drugą. Zazwyczaj albo powielają
motywy, albo obniżają poziom. Na szczęście Szczepanowi Twardochowi udało się
stworzyć kontynuację godną swojej poprzedniczki a jednocześnie całkowicie od
niej inną. O ile bowiem „Król” to pełna akcji powieść, od której nie sposób
było się oderwać, a każda strona przynosiła kolejny zwrot akcji, tak
„Królestwo” jest powieścią niezwykle powolną, refleksyjną, opisową, w której
autor akcent postawił na głębokie przedstawienie postaci głównego bohatera swej
serii, Jakuba Szapiro. Aż trudno uwierzyć, że dwie tak różne książki nie dość,
że wyszły spod tych samych rąk, to jeszcze są częścią jednej i tej samej
historii.
Tak samo, jak w „Królu” i tutaj na pierwszy plan wysuwa się
atmosfera, jaką udało się wykreować Szczepanowi Twardochowi. W przypadku
„Królestwa” mamy do czynienia z opisem miasta po zagładzie. Zburzona Warszawa,
której tragedia idealnie komponuje się z tragedią życia bohaterów. Gruzy
stolicy, chłód, głód – wszystko to opisane jest w sposób niezwykle przejmujący
i idealnie dopasowuje się do psychiki bohaterów. Autor opisał Warszawę jako
prawdziwe cmentarzysko – jakże gryzie się to z żywiołowym miastem znanym z
poprzedniej części. Sugestywny opis sprawia, że sam odbiorca czuje się
zagubiony w mieście, którego już nie ma i zdegradowany do pozycji szczura,
który zrobi wszystko, by tylko przeżyć. Lektura „Królestwa” przepełnia
czytelnika nostalgią i bólem, pozwala wczuć się w dramat ludzi, którym wojna
zabrała wszystko, oprócz ślepego instynktu przeżycia i chęci ocalenia ludzi,
których się kocha.
W „Królestwie” po raz kolejny poznać możemy Jakuba Szapiro.
Bokser, który pod koniec poprzedniej części osiągnął wszystko, do czego dążył,
tym razem został pokazany jako człowiek przegrany, osoba, którą nawet
zastanawiamy się ,czy można nazwać
człowiekiem. Przedwojennego króla przestępczej stolicy obserwujemy oczami
dwojga bardzo ważnych w jego życiu osób – kochanki, jedynej kobiety, która
kochała go bezwarunkowo i syna, który miał do niego więcej niż wiele żalu. Oba
obrazy Jakuba, choć wydają się być ze sobą sprzeczne, tworzą bardzo spójny
obraz trudnej osobowości. Żydowski bokser staje się osobą, która żyje tylko po
to, by okazywać swoją siłę, by udowadniać światu, że nie daje sobą pomiatać. W
sytuacji ekstremalnej, jaką było Shoah, znów staje się osobą kompletnie
bezbronną, robi jednak wszystko, by tego nie okazać. Jednak brak możliwości
działania odbiera mu całe jego człowieczeństwo, odbierając nawet chęć
przeżycia. Jakub staje się tu pomiatany i pozornie niepotrzebny, jest osobą
nieobecną w akcji, a jednocześnie będącą jej epicentrum.
„Królestwo” oferuje także przekrój innych niezwykle
ciekawych osobowości. Po raz kolejny Szczepan Twardoch mierzy się z tematem
żydowskości – tym razem prezentuje różne postawy wobec Zagłady. Niektórzy z
ukazanych bohaterów, tacy jak Ryfka, kochanka Jakuba, chcą przetrwać i pragną,
by przetrwać mogli także ich bliscy. Wojna, skrajne warunki często pozwalają im
na rozpoczęcie nowego życia – nawet w tak tragicznych okolicznościach i
oderwanie się od złej przeszłości. Niesamowicie zapada w pamięć kreacja syna
Jakuba, Dawida – chłopaka, który musiał dorastać w okrutnych okolicznościach
drugowojennych, który stracił wszystkich swoich bliskich, który nie mógł zbudować sobie świata, w
którym czułby się bezpiecznie. Zabieg zastosowany przez polskiego pisarza, przybliżanie
czytelnikowi pojedynczych osób, pozwala inaczej, bardziej personalnie spojrzeć
na to, czym była Zagłada i zrozumieć, jak wielkie zło i niegodziwość stanowiła.
Szczepan Twardoch po raz kolejny udowodnił, jak sprawnie
potrafi posługiwać się piórem. Jego styl jest bardzo charakterystyczny –
przepełniony sensownie użytymi, bo budującymi atmosferę wulgaryzmami,
powtórzeniami, prostymi, męskimi zdaniami. To proza, która na pozór nie jest
piękna, brak jej ozdobników, jednak jako całość zachwyca i przenika do głębi.
Autor w kilku prostych słowach potrafi zbudować pełną patosu, tragedii i
niemożliwą do zrozumienia sytuację. Kilka scen, jakie zbudował w „Królestwie”
doprowadziło mnie do łez, choć nie czułam, że autor w jakikolwiek sposób
wymusza na mnie tak emocjonalną reakcję. Szczepan Twardoch to z całą pewnością
pisarz, który wie, jak pisać i jak osiągać swoje cele.
Ocena: 9/10 (wybitna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz