Hej, hej, Kochani!
Od czasu do czasu lubię wybierać książki, które nie do końca
wpisują się w to, co zazwyczaj czytam. Nie lubię zamykać się w obrębie jednego
gatunku, czasem warto poeksperymentować, bo a nuż trafi się na coś, co się
pokocham. Dlatego, kiedy wydawnictwo Edito zwróciło się do mnie z prośbą o
zrecenzowanie kryminału uznanego islandzkiego pisarza, nie wahałam się długo. „Tajemnica
wyspy Flatey” okazał się jednak nie taką prostą lekturą.
Flatey to niewielka wysepka islandzka. Liczy ona jedynie dwa
i pół kilometra długości i pół kilometra szerokości. Otoczona jest przez
jeszcze mniejsze klifowe wysepki. Na jednej z nich latem 1960 roku odnalezione
zostają zwłoki tajemniczego mężczyzny. Wydarzenie to wstrząsa lokalną
społecznością, a na małą wyspę przybywa młody przedstawiciel władz, Kjartan.
Wraz z miejscową lekarką Johanną usiłują oni rozwiązać tajemnicę śmierci
przybysza. Wkrótce okazuje się, że sprawa ma związek z tajemniczą księgą Flateyjarbok, zawierającą opowieści o
wikingach i powiązaną z nią zagadką.
„Tajemnica wyspy Flatey” od początku kojarzyła mi się z
klasycznymi kryminałami. Takimi, gdzie nie jest najważniejsza pędząca na łeb,
na szyję akcja, lecz spokojne rozwiązywanie zagadki, przez co nieco przywodzi
na myśl opowieści o Sherlocku Holemsie. Mimo pozornego braku akcji wciąga już
od pierwszych stron. Czytelnik wraz z bohaterami powieści usiłuje rozwiązać nie
tylko tajemnicę z
brodni, lecz również poznać rozwiązanie łamigłówki ukrytej na
kartach trzynastowiecznej sagi.
„Tajemnica wyspy Flatey” już od pierwszych stron zachwyciła
mnie swoim klimatem. Zdaje się po raz pierwszy sięgnęłam po jakąś skandynawską
powieść, dlatego nie do końca wiedziałam, czy odnajdę się w tej atmosferze. Na
szczęście moje wątpliwości zostały szybko rozwiane. Autor w cudowny sposób
opisuje małą wyspę, jej mieszkańców, jej tradycję, jej piękno. Pomimo że
czytałam ją na plaży w ogromnym upale, w wyobraźni czułam chłodny wiatr wiejący
od morza, słyszałam dźwięki fok i zachwycałam się surowym pięknem islandzkiego
krajobrazu. Pisarzowi udało się także świetnie zobrazować społeczność, w której
wszyscy się znają i żyją tym samym od wieków rytmem, wyznaczanym przez wschody
i zachody słońca oraz zmiany pór roku.
Niestety, książka ma również wiele wad. Jedną z nich jest
kreacja bohaterów. Postaci jest po prostu za dużo! Umieszczenie tak rozległej i
skomplikowanej akcji na zaledwie dwustu pięćdziesięciu stronach było zabiegiem
baaardzo ryzykownym. I niestety, ucierpiała na tym kreacja bohaterów. Pojawia
się ich mnóstwo – niestety wszyscy schematyczni i opisani zaledwie w kilku
zdaniach. To nie ludzie, tylko papierowe szablony, każdy mający jakieś konkretne zadanie do wykonania na
kartach powieści. Nie jest dane poznać nam ich motywacje, ich psychikę, ich
relacje z innymi. Przez to wszystko często łapałam się na tym, że nie miałam pojęcia,
kim jest postać, o której w danym
momencie czytałam. Jedynymi bohaterami, którzy mają jakąkolwiek osobowość i
przeszłość są lekarka Johanna i prowadzący śledztwo Kjartan. Problem z rozróżnieniem poszczególnych
bohaterów może u polskiego czytelnika potęgować fakt, że mają oni bardzo trudne
do przeczytania i niemożliwe do zapamiętania islandzkie imiona. Trudno to
jednak uznawać za wadę tej, bądź co bądź islandzkiej, książki.
Kolejną wadą książki jest brak związku przyczyno-skutkowego
między kolejnymi wydarzeniami, a także pomiędzy fabułą właściwą, a dołączonymi
fragmentami islandzkiej sagi. Różne tropy,
jakie pojawiają się na kartach książki, okazują się być ślepe, a cała zagadka
rozwiązuje się szybko, już na ostatnich stronach książki. Nieco zabrało mi
możliwości włączenia się czytelnika w śledztwo. Załączone fragmenty Flateyjarbok
nie wzbudzały zainteresowania i w żaden sposób nie łączyły się z opowiadaną
historią.
„Tajemnica wyspy Flatey” to książka, która ma zarówno swoje
zalety, jak i wady. Z całą pewnością przypadnie ona miłośnikom skandynawskich
klimatów oraz fanom klasycznego kryminału. Ma jednak pewne wady – źle wykreowanych
bohaterów i dziwnie poprowadzone zakończenie. Nie żałuję jednak, że ją
przeczytałam!
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Edito!
Ocena: 6/10 (dobra)
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz