czwartek, 13 lipca 2017

(175) "Krawcowa z Madrytu" María Dueñas

Hej, hej, Kochani!
Po raz kolejny na przełomie ostatnich dni chcę Wam zaprezentować książkę, która niesamowicie mi się spodobała i podbiła moje zakochane w historii XX wieku serduszko. Chyba faktycznie muszę częściej sięgać po sprawdzone, stare, dobre powieści historyczne, bowiem czytanie ich sprawia mi mnóstwo radości. Tym razem za sprawą genialnej powieści „Krawcowa z Madrytu” przeniosłam się do Hiszpanii i Maroka na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych – w czasy rewolucji, hiszpańskiej wojny domowej oraz drugiej wojny światowej.

Rok 1936. Dziewiętnastoletnia Sira, córka samotnej i ubogiej szwaczki wiedzie uporządkowane życie. Wraz z matką pracuje w zakładzie krawieckim, jest zaręczona ze spokojnym, ułożonym i oddanym jej bezgranicznie Ignaciem. Wszystko jednak zmienia się, gdy poznaje niezwykle przystojnego, pociągającego oraz tajemniczego Ramira. Z jego powodu postanawia całkowicie odmienić swoje życie. Związek z wysoko postawionym, bogatym mężczyzną pozwala jej na poznanie wielkiego świata, zasmakowanie elegancji, a także na ucieczkę z Hiszpanii w przededniu wybuchu wojny domowej. Kiedy jednak uwielbiany przez Sirę kochanek opuszcza ją w egzotycznym Maroku, wcześniej pozbawiając całego majątku, kobieta jest zmuszona wziąć swoje życie we własne ręce. Nie przypuszcza jeszcze, że posiadany przez nią talent krawiecki umożliwi jej nie tylko odmianę własnego losu, lecz także wpłynie na koleje dziejów całej Europy.


„Krawcowa z Madrytu” to powieść, która uwiodła mnie już od pierwszych stron. Choć byłam pełna obaw, gdyż opis wskazywał jedynie na historyczny romans, a mnie często uwiera spłycenie takiej tragedii, jaką była II wojna światowa i uczynienie z niej jedynie tła dla miłosnych perypetii. Na szczęście moje początkowe przeczucia absolutnie się nie sprawdziły! Książka Maríi Dueñas to pasjonująca opowieść o wielkiej historii oraz o z pozoru przeciętnych jednostkach, które usiłują na nią wpłynąć.

Kiedy czytałam „Krawcową z Madrytu”, jako pierwszą zachwyciłam się kreacją bohaterów. Jak wiecie, lubię w książkach historycznych to, że w pewien sposób ożywiają one przeszłość i nadają jej bardziej osobowy rys. W przypadku powieści Maríi Dueñas zasada ta sprawdza się w stu procentach. Zawiłe losy Maroka, Hiszpanii oraz Europy poznajemy poprzez pryzmat zwykłych ludzi uwikłanych w machinę historii. Bohaterów wykreowanych przez hiszpańską pisarkę nie da się nie obdarzyć silnymi uczuciami. To kolejna autorka, która we wspaniały sposób obrazuje człowieka z jego zaletami, jak i wadami. Szczególnie cieszy mnie fakt, że chociaż „Krawcowa z Madrytu” jest powieścią historyczną, wojenną, na pierwszy plan wysuwają się kobiety. I to kobiety nieprzeciętne, lecz silne wewnętrzną siłą. Kobiety, które nie poddają się przy przeciwnościach losu, lecz biorą życie we własne ręce i usiłują przeżyć je jak najlepiej. Kobiety, które walczą i inspirują. Autorka we wspaniały sposób oddała ich uczuciowość – szczególnie zaś tytułowej Siry, z której perspektywy poznajemy całą historię. Mamy okazję śledzić jej wzloty i upadki, podziwiać zalety i napiętnować wady.

Kolejną zaletą powieści Maríi Dueñas jest to, w jaki sposób autorka rozplanowała akcję. „Krawcowa z Madrytu” to książka, która wciąga od pierwszych stron. Pisarka cały czas zwiększa napięcie, wplata nowe, zaskakujące wątki, które później łączą się i wyjaśniają w niemożliwy do przewidzenia sposób. W książce w odpowiedni sposób wyważone są proporcje między okrucieństwem a radością, spokojem a wojną, słabością bohaterów a ich siłą. Przy tej książce naprawdę nie da się nudzić!

Zachwycił mnie również styl, jakim posługuje się hiszpańska pisarka. Na skrzydełku okładki można znaleźć informację, że nazywana jest ona Zafonem w spódnicy i w mojej opinii taki tytuł jej absolutnie przysługuje! Autorka za pomocą słów potrafi oddać atmosferę miejsc, które opisuje. Tworzy przekonujący obraz zarówno biednej, madryckiej ulicy, egzotycznego i wielonarodowego Maroka czy wytrwanych przyjęć pomiędzy śmietanką towarzyską. Dzięki jej talentowi czytelnik czuje się, jakby towarzyszył Sirze w tych wszystkich miejscach. Rzeczywiście niesamowite uczucie!

María Dueñas w przekonujący sposób opowiedziała także historię swojego kraju. Przyznam szczerze, o hiszpańskiej wojnie domowej przed rozpoczęciem lektury nie wiedziałam niemal nic – same ogólniki jak generał Franco, Guernica, brygady międzynarodowe. Tak samo obce było mi położenie ojczyzny Siry w czasie II wojny światowej. Teraz oczywiście też nie czuję się specjalistką, a gdzieżby to, jednak „Krawcowa z Madrytu” spełniła główne zadanie, jakie ja stawiam powieściom historycznym. Zainteresowała mnie tematem i teraz chętnie sama, na własną rękę odnajdę odpowiedzi na frapujące mnie historyczne pytania. W jaki sposób to zrobiła? Otóż, María Dueñas naświetliła mi nastroje panujące w 1936 roku w Hiszpanii oraz ukazała, jak na cały zamęt mogli patrzeć zwykli Hiszpanie. W swoją powieść wplotła też postaci autentyczne, które uczyniła jej pełnoprawnymi bohaterami. Historia zaprezentowana w „Krawcowej z Madrytu” nie przytłacza – wręcz przeciwnie, zachęca do zagłębienia tematu przez czytelnika.

„Krawcowa z Madrytu” jest jedną z lepszych powieści, jakie przeczytałam w ostatnim czasie.  Jej autorka uwiodła mnie wiarygodnym i intrygującym przedstawieniem historii. Dzięki pełnokrwistym postaciom wykreowanym przez pisarkę hiszpańska wojna domowa nie jest już dla mnie jedynie kilkoma stronami w podręczniku do historii. Poza tym, to po prostu dobra, trzymająca w napięciu, pełna intryg powieść. Polecam z całego serca.


Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza.

Ocena: 9/10 (wybitna)

Książka bierze udział w wyzwaniach:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz