Hej, hej, Kochani!
Ostatnio jakoś tak się zdarza, że czytam więcej nieoczywistych,
niepopularnych książek. Nareszcie udało mi się nieco zredukować liczbę
egzemplarzy recenzenckich, zajęłam się wyczytywaniem stosów z moich półek oraz
na nowo odkryłam biblioteki. Dzięki temu coraz rzadziej trafiam na klumpy, a na
mojej liście pojawiają się prawdziwe cudeńka, o których prawie nikt nie
słyszał. W ten sposób, bo prawie pięciu latach spędzonych na półce, w moje łapki
trafiły „Niewolnice” Dolen Perkins-Valdez. I och, cóż to była za wspaniała
lektura.
Stany Zjednoczone tuż przed wojną secesyjną. Do północnego
kurortu rokrocznie przyjeżdżają południowi plantatorzy wraz ze swoimi
czarnoskórymi niewolnicami. Kiedy ich panowie beztrosko wypoczywają, kobiety
pracują do utraty sił, by potem nocą zaspokajać seksualne potrzeby białych
mężczyzn. Dolen Perkins-Valdez przedstawia historie czterech z nich, zastanawiając
się, dlaczego nawet kiedy wolność jest na wyciągnięcie ręki, one po nią nie
sięgają. Ukazuje wszystkie trudy i bolączki życia niewolnic: głód, strach, znęcanie
się, lęk o przyszłość własnych dzieci, ciągłą konkurencję i, co chyba
najbardziej uderza, przemoc seksualną.
„Niewolnice” nie są moją pierwszą książką w temacie
niewolnictwa. Kiedyś, po przeczytaniu „Przeminęło z wiatrem” zainteresowałam
się tą tematyką, więc nie oczekiwałam, że debiut literacki Dolen Perkins-Valdez
bardzo mnie zaskoczy. Szczerze mówiąc, czytając powieści takie jak ta, nastawiam
się bardziej na zderzenie z emocjami, niż na odkrycie nowych faktów. W ten
sposób patrząc, „Niewolnice” niemal całkowicie zaspokoiły mój apetyt
czytelniczy.
Tym, co najbardziej mi się podobało, było wgłębienie się w
psychikę bohaterek. Trudno zrozumieć, w jaki sposób czarnoskóre niewolnice mogły
być aż tak ślepo przywiązane do swych panów. Co nimi kierowało? Autorka w swej
debiutanckiej powieści ukazała cztery odmienne historie. Każda z jej bohaterek
niosła ze sobą inne jarzmo, inne tajemnice. Inne były też ich motywacje – dla niektórych
najważniejsza była wolność, dla innych – dzieci, jeszcze dla innych –
bezpieczeństwo. Dolen Perkins-Valdez udało się sportretować kobiety, które,
choć oficjalnie pozbawione człowieczeństwa, które skazane na bytowanie w uwłaczających
warunkach, zdołały zachować własną godność. Pisarka ukazała ich ciężkie losy,
które tłumaczą sposób, w jaki myślą i postępują. Poprzez ukazanie czytelnikowi
konkretnych przykładów cierpienia, uzmysłowiła, jaką hańbą i zbrodnią było
niewolnictwo.
Książka stanowi także świetne świadectwo epoki. Dolen
Perkins-Valdez za pomocą ciekawych epizodów, które z pewnością zapadają
czytelnikowi w pamięć, opowiada o czasach, które dzisiaj nie sposób sobie
wyobrazić. Stany Zjednoczone tuż przed wojną secesyjną były bardzo
zróżnicowanym społeczeństwem i te różnice widać na kartach książki. Znamienne
jest porównanie losów Murzynów z Północy, którzy cieszą się wolnością osobistą
i naśladują styl życia białych oraz ich braci z południowych stanów, wciąż
pozbawionych wartości osoby ludzkiej oraz zmuszanych do niewolniczej pracy
ponad siły. Upokorzenie tych drugich objawia się zarówno w sprawach dużych – odbieranie
dzieci, zmuszanie do życia w nieludzkich warunkach, bicie, jak i w szczegółach,
mających im przypomnieć, jak niewiele warte jest życie niewolnika. Ciekawe są
także obserwacje dotyczące Amerykanów – ludzi, których kraj miał być oazą
wolności, a którzy sami odmawiają tego podstawowego prawa innym. Tutaj niestety
różnica pomiędzy Północą a Południem nie jest tak silna – nawet pozornie abolicjonistyczni
mieszkańcy nie tracą okazji, by
wykorzystać seksualnie czarnoskóre niewolnice swych znajomych plantatorów.
Jak na debiut literacki przystało, „Niewolnice” nie są pozbawione
wad. Choć to dość cienka książka, momentami nuży czytelnika. Dolen
Perkins-Valdez w mojej opinii nie rozplanowała dobrze fabuły, przez co akcja
raz wciąga czytelnika i nie pozwala mu się oderwać, innym razem zaś
niesamowicie męczy. Wydaje mi się, że można było ukazać ciekawsze aspekty, może
szerzej opowiedzieć historie poszczególnych bohaterek? Niestety, serwowanie
przez pisarkę co chwila dość wtórnych przemyśleń głównych postaci nie wpłynęło
dobrze na mój odbiór książki.
Bardzo cieszę się, że w końcu zmobilizowałam się, by sięgnąć
po „Niewolnice”. To powieść, która, choć nie jest idealna, stanowi świetną
pozycję literacką. Zdecydowanie pozwala zrozumieć choć trochę koszmar, którego
doświadczali czarnoskórzy niewolnicy, a także daje szersze spojrzenie na
niezbyt znaną w naszej ojczyźnie historię Stanów Zjednoczonych.
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz