Hej, hej, Kochani!
Jeszcze w tym tygodniu podzieliłam się z Wami moimi odczuciami
odnośnie „Z popiołów” Martyny Senator. Polska powieść New Adult, pomimo że
schematyczna i niepozbawiona wad, przypadła mi do gustu i bez wahania sięgnęłam
po drugi tom. I po raz kolejny trafiłam na książkę, która idealnie nadaje się na
wakacje! „Z otchłani” to lekki romans dla nastolatek, po który możecie sięgnąć
nawet bez znajomości przygód Michała i Sary.
Zdrada wieloletniego partnera, Adama, była dla Kasi –
współlokatorki Sary prawdziwym szokiem. Nie spodziewała się tego, przecież tak
bardzo się kochali. Załamana i
nieszczęśliwa dziewczyna w przypadkowy sposób wpada na Szymona – przystojnego i
niezwykle pociągającego dziennikarza. Pomimo niezbyt szczęśliwego początku
znajomości, dziewczyna decyduje się na kontynuowanie znajomości, nawet jeśli
oznacza to złamanie jej dotychczasowych zasad. Nie wie jednak, że jej nowy
znajomy skrywa ogromną tajemnicę…
„Z otchłani” jest książką inną niż „Z popiołów”. Obie
utrzymane są w konwencji New Adult, jednak mają zupełnie inny ciężar
emocjonalny. O ile historia Michała i Sary jest niezwykle trudna i bolesna,
lecz również napisana przepięknym językiem i pełna niezwykłych cytatów, tak
love story Kaśki i Szymona jest dużo bardziej przyziemne, realne i opisane w
sposób prostszy. Nie jestem pewna, która z książek Martyny Senator bardziej mi
się podobała – obie stanowiły cudowną, choć i niewymagającą wiele lekturę!
Czytając romanse, zawsze najwięcej uwagi przykładam do
pomysłu i wykonania wątku miłosnego. Oczywiście wcale nie wymagam wcale
oryginalności i ucieczki od schematu – byłabym nią mile zaskoczona, jednak znam
realia czytelniczego rynku i wiem, że autorzy wolą sięgać po bezpieczne,
sprawdzone rozwiązania. Przyznam, że w tym wypadku Martyna Senator nieco mnie
zaskoczyła. Udało jej się odejść od kilku schematów, zgrabnie je ze sobą
łącząc. Kreując uczucie pomiędzy swoimi bohaterami poruszyła tematykę miłości od
pierwszego wejrzenia, relacji hate-love czy tak zwanego „friends with benefits”.
Myślę, że dlatego łatwo jest uwierzyć w tę historię i kibicować zakochanym na
drodze do szczęścia. Miłość Kaśki i Szymona bardziej mnie przekonała niż uczucie
pomiędzy Michałem a Sarą. To było bardziej realne – wzajemne poznawanie się,
przyciąganie, pożądanie a także pewnego rodzaju niepewność – czy na pewno robię
dobrze?
Muszę jednak przyznać się, że jedna rzecz w wątku miłosnym zupełnie
mnie nie przekonała – ba, nawet zezłościła. Kaśka i Adam byli ze sobą tyle lat,
tak bardzo się kochali. A tutaj jeden błąd sprawił, że dziewczyna tak szybko
zrezygnowała z uczucia, pomimo że chłopak wyraźnie o nią zabiegał. Nie wiem, ja
jakoś wierzę w fakt, że o związek trzeba walczyć, że trzeba próbować, wybaczać
sobie. Tak samo poirytowało mnie nagłe przekonanie Kaśki, że to dziennikarz
jest miłością jej życia… Nie wiem, dla mnie było to trochę bez sensu, takie
szybkie zapomnienie o swojej pierwszej miłości.
Dużym plusem powieści Martyny Senator jest kreacja
bohaterów. Kaśka to postać, którą poznaliśmy już w poprzednim tomie, w którym
pomagała głównej bohaterce otrząsnąć się z traumy z przeszłości. Tym razem dziewczynę, będącą oparciem Sary
możemy poznać zdecydowanie lepiej. Dowiadujemy się o jej słabościach i bólach.
Dzięki temu przestaje się wydawać wyidealizowana. Zdecydowanie polubiłam ją
bardziej niż Sarę – jest pozytywna, a jednocześnie bardzo realna, silna i
słaba. Po części utożsamiałam się z nią –
z całą pewnością mogłaby zostać moją przyjaciółką. Natomiast Szymon… ach! Rzadko
spotyka się takich mężczyzn w powieściach New Adult. Jest realny. Wymyka się
schematom – nie jest ani słodkopierdzącym romantykiem, ani wulgarnym bad boyem,
który unika zobowiązań. To mężczyzna, który stopniowo odkrywa swoje tajemnice,
ale również na oczach czytelnika zmienia się. Nieco rozczarowujące dla fanów „Z
popiołów” może być niemal zupełne zmarginalizowanie losów Michała i Sary,
którzy niby się w książce pojawiają, jednak zupełnie stracili swoje charaktery.
Po raz kolejny Martyna Senator oczarowała mnie swoimi nawiązaniami
do otaczającej nas rzeczywistości. Ta książka jest na wskroś krakowska – znane każdemu
mieszkańcowi grodu Kraka ulice, kina – to takie magiczne! Dodatkowo, autorka
wplotła w fabułę książki wiersze mojej ukochanej poetki, Rupi Kaur – cała powieść
zaczyna się przytoczeniem mojego ulubionego wiersza, a także wspomniała i dość
głęboko przeanalizowała mój ukochany film – „Dobrze się kłamie w miłym
towarzystwie” – i jak tu jej nie kochać!!!
Jak już wspomniałam, „Z otchłani” napisane jest w inny
sposób niż „Z popiołów”. Nie znajdziemy tu tak pięknych cytatów jak w
poprzednim tomie, co nieco mnie rozczarowało. Na szczęście pojawia się coś
innego – przewspaniałe i niesamowicie przekonujące opisy uczuć zakochanej i
nieszczęśliwej, porzuconej dziewczyny. Och, uwierzcie mi, płakałam wraz z Kaśką
– tak dobrze Martyna Senator opisała jej stan emocjonalny. Pomimo że pięknych sentencji
jest dużo mniej, i tak udało mi się zaznaczyć kilka po prostu rozwalających
moje serce zdań:
Każdy człowiek w dowolnym momencie swoje życia może zacząć nowy rozdział. Wystarczy, że upora się z przeszłością, dokończy rozpoczęte zdania i postawi kropki tam, gdzie są one konieczne.
Wiem, że cierpisz, ale nie zapominaj, że nawet po łagodnej burzy w końcu wschodzi serce.
Można wywietrzyć kuchnię z zapachu spalenizny, ale nie sposób wywietrzyć serca z miłości.
Mam wrażenie, że w chwili, gdy pękło mi serce, cała rozpadłam się na pół. Jedno oko pragnie po raz kolejny ujrzeć jego roześmianą twarz, a drugie nie chce go więcej widzieć. Jedno ucho tęskni za jego czułym szeptem, a drugie żałuje, że nie jest głuche. Dolna warga marzy o tym, by przygryzł ją tak, jak kiedyś, a górna brzydzi się jego dotyku. Nawet moje ręce zdają się działać według różnych scenariuszy. Prawa ręka zaciska pięść i wykazuje gotowość do ataku, a lewa wyciąga białą flagę.
Zaufanie w związku jest jak spadochron. Żaden człowiek o zdrowych zmysach nie wyskoczy z samochodu bez asekuracji, Dlaczego więc niektórzy ludzie decydują się na związek, w którym szwankuje ten ważny element? W dodatku naiwnie wierzą, że uda im się bezpiecznie wylądować…
Bardzo się cieszę, że w końcu poznałam bestsellerową serię
Martyny Senator. Te niezobowiązujące książki niesamowicie umiliły mi pierwsze
dni lata. Już nie mogę doczekać się premiery kolejnego tomu, a Wam bardzo
polecam oba romanse – o ile oczywiście lubicie takie romantyczne klimaty!
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz