Hej, hej, Kochani!
Rok temu nakładem wydawnictwa Otwarte ukazał się mały,
niepozorny tomik wierszy amerykańskiej działaczki feministycznej, Rupi Kaur. „Mleko
i miód” zdobyło serca czytelniczek na całym świecie. Profile społecznościowe zalały się poezją. Na
fali tej popularności, w tym roku to samo wydawnictwo zdecydowało się na
wydanie kolejnego tomiku, tym razem polskiej poetki – Anny Ciarkowskiej. „Chłopcy,
których kocham” mają swoją premierę już za dwa dni, a ja tymczasem chcę
opowiedzieć Wam, co sądzę o kolejnych wierszach, które będziecie mogli poznać!
Anna Ciarkowska w swoim debiutanckim tomiku poezji opowiada
o miłości. Wiersze dedykuje mężczyznom,
których obdarzyła kiedyś miłością – zwieńczeniem książki są bowiem adresowane
do nich listy, gdzie daje wyraz swoim uczuciom. Polska artystka w prostych
słowach, często odwołując się do tematyki morskiej, oddała uczucia towarzyszące
zakochanym, kochanym i odtrącanym kobietom.
Do poznania tego tomiku nie trzeba mnie było długo
przekonywać. Jestem taką typową humanistką, uwielbiam wiersze, jestem dość
wrażliwa i często odnajduję w poezji swoje uczucia. Uważam, że należy wspierać
młodych artystów, więc mam polubione miliony fanpage’y, na których poeci
publikują swą twórczość. Pani Ani Ciarkowskiej nie miałam przyjemności poznać,
dlatego tym bardziej byłam ciekawa. Szykowałam się na prawdziwą emocjonalną
burzę, ale niestety… spotkało mnie rozczarowanie.
To nie tak, że wszyskie wiersze pani Ciarkowskiej są słabe.
Że wszystkie nadają się jedynie do spalenia. Tomik „Chłopcy, których kocham”
jest niesamowicie nierówny. Na tych przeszło trzystu stronach znalazłam
kilkanaście wierszy, które rzeczywiście niesamowicie mi się spodobały. W
których mogłam odnaleźć bardzo ciekawe koncepty, które zachwyciły mnie wykorzystanymi
środkami artystycznymi. Pani Anna
potrafiła opisać uczucia w sposób oryginalny, tak, że wiersze zapdały w pamięć,
wzbudzały refleksje. Pokazywały inne oblicze miłości, zakochania, związków. Niestety, takich utworów było dość mało. Główną
bolączką tego tomiku jest bowiem brak oryginalności. Często wiersze to po
prostu zbiór truizmów, które słyszeliśmy już miliony razy. Metaforyka jest już
opatrzona, ktoś, kto jest choc w miarę obyty w świecie poezji, łatwo odnajduje
analogie. Również uczucia opisane są
schematycznie – zawsze te same - widać
tu ogromną inspirację tomikiem Kaur, zarówno w emocjonalności, jak i w przesłaniu. Jednocześnie „Chłopcy, których
kocham” są jakby zawieszeni – z jednej strony prości w formie (czasem cały „wiersz”
to zaledwie jeden równoważnik zdania), z
drugiej często nużący szczegółowością opisu.
Boli mnie także sposób, w jaki „Chłopcy, których kocham”
zostali wydani. Na pierwszy rzut oka
zachwycają. Piękna, twarda okładka,
całość utrzymana w niebieskiej kolorystyce, która nawiązuje do głównego motywy
poezji Anny Ciarkowskiej. Niektóre wiersze napisane są ręcznie, piórem z
niebieskim atramentem - to zawsze mi się podoba. W środku czeka nas jednak
nieprzyjemne zaskoczenie. Możecie być na mnie źli, oburzeni i tak dalej, ale
dla mnie to zwykłe marnotrawstwo papieru. Książka liczy ponad trzysta stron,
niestety, tylko na co drugiej z nich znajduje się tekst. Drugą część zajmuje
zawsze mała, nie zawsze oryginalna ilustracja. Oczywiście, obrazki są bardzo
ładne, wykonane ciekawą metodą, jednak czy konieczne było, by zajmowały aż tyle
miejsca. I zostaje jeszcze kwestia
długości utworów – nie wiem, czy
napisanie jednego zdania i zajęcie tym dwóch stron to taki środek artystyczny,
jednak mnie nie przekonuje to w ogóle.
Niestety, dla mnie „Chłopcy, których kocham” to
rozczarowanie. W tak grubym tomiku znajduje się kilkanaście wierszy, które
rzeczywiście były cudowne, poruszające, zniewalające. Na pewno będę do nich
wracać. Jednak ogólnie ten zbiór poezji nie zachwycił mnie ani oryginalnością,
ani metaforyką, ani zakresem środków artystycznych. Szkoda, bo byłam pełna
dobrych przeczuć!
Ocena: 5/10 (przeciętna)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz