Hej, hej, Kochani!
Gdy tylko postanowiłam wziąć udział w zimowo-świątecznym
maratonie czytelniczym organizowanym przez Suomi i Kitty, wiedziałam, że będę
mieć problem z pierwszą kategorią. Dziewczyny zadały bowiem uczestnikom przeczytanie
książki bożonarodzeniowej, a ja takich nie znoszę – są dla mnie za słodkie, za
mdłe, za bajkowe. Miałam co prawda już wybraną powieśc Agathy Christie, jednak,
zmęczona po Pasterce i długich nocnych rozmowach, rano nie miałam ochoty na
czytanie kryminałów. Z tego powodu
postanowiłam zabrać się za lekturę przypadkowej książki , którą jako pierwszą
wyświetli mi LC - los padł właśnie na „Boże
Narodzenie w Lost River”. Skuszona renomą autorki, której „Smażone zielone
pomidory” niezwykle przypadły mi do gustu, postanowiłam zrobić kolejne
podejście do książek około bożonarodzeniowych i miałam nadzieję, że tym razem
będzie lepiej.
Oswald T. Campbell, ponad pięćdziesięcioletni rozwodnik,
sierota, mieszkający w chicagowskim hotelu dla samotnych mężczyzn dowiaduje
się, że zostało mu kilka miesięcy życia. Idąc za radą lekarza, postanawia
spędzić pozostały mu czas w miejscu o bardziej sprzyjającym klimacie. W ten
sposób trafia do Lost River – malutkiej osady na Florydzie zamieszkanej przez
niewiele ponad setkę ludzi. Przebywając wśród południowców, Oswald zmienia
swoje życie, odkrywa pasje i znajduje szczęście.
„Boże Narodzenie w Lost River” to typowa książka świąteczna.
Cechuje ją ciepły, rodzinny, pełen wiary w ludzi Klima oraz bajkowa naiwność
fabuły. To lektura, która ma rozgrzać serce i przywrócić nadzieję na szczęście.
Jak wiecie, ja nie jestem entuzjastką takich powieści, a jednak, ku mojemu
ogromnemu zdumieniu, ta konkretna pozycja przypadła mi do gustu. Idealnie
dopasowała się do klimatu świątecznego!
„Boże Narodzenie w Lost River” bywa nazywane amerykańską „Opowieścią
wigilijną” i jest to poniekąd uzasadnione porównanie. W swojej powieści Fannie
Flagg przedstawiła niezwykle wzruszająca historię przemiany życia człowieka
zdawać by się mogło przegranego. Powieść
wzmacnia także mit spokojnego, wesołego, cichego, amerykańskiego
miasteczka jako miejsca zamieszkanego przez dobrych ludzi, w którym człowieka
może spotkać jedynie szczęście. Fabuła jest dość prosta, przewidywalna i
schematyczna. Autorka nie szykuje żadnych mrożących krew w żyłach zwrotów
akcji, a cała historia zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu. Sięga po fabularne
chwyty, które zawsze wywołują u czytelnika emocje – choroba dziecka, opuszczone
zwierzę, nieszczęśliwa miłość. „Boże Narodzenie w Lost River” to książka niesamowicie
odrealniona, zbiegi okoliczności i uproszczenia są niemal rażące, jednak
idealnie wpisują się w filozofię „magii świąt” oraz w styl pani Flagg, która
lubi serwować czytelnikom właśnie takie rozgrzewające serce bajki dla
dorosłych.
Bohaterowie skonstruowani przez Fannie Flagg nie są ani
szczególnie pogłębieni, ani oryginalni. Pisarka zbudowała ich korzystając z
utartych w tym gatunku schematów. Autorka ukazała ich niemal bez wad, przedstawiając
kilka najbardziej charakterystycznych cech ich osobowości. Mimo to stworzyła
postaci, które zdobywają serce czytelnika. Chciałoby się wierzyć, że istnieją ludzie
tak po prostu dobrzy, którzy chcą poświęcić się dla dobra drugiego człowieka. Ukazała
przemiany, jakie mogą zajść w człowieku, jeśli tylko sobie na to pozwoli oraz
to, że czasem prości posiadają największą mądrość i mogą uczyć innych życia. Kreuje postaci, które zapadają w pamięć – opiekujący się chorym ptaszkiem
sprzedawca, namiętna czytelnika romansów Mildred, dbająca zawsze o innych, a
nigdy o siebie Frances, miłośniczka whisky Debbie są niezwykle silnie
skonsturowani i nie da się ich łatwo zapomnieć.
Odbiór książki jako swoistej „bajki dla dorosłych” –
historii, która bawi i wzrusza zdecydowanie ułatwia styl, jakim posługuje się
Fannie Flagg. Opowiada ona swoja historię językiem prostym, łatwo trafiającym
do odbiorcy. Wplata z lekkością zabawne sytuacje, a jednocześnie zmusza
czytelnika do dostrzeżenia dobroci ludzkiej. Stosuje narrację przezroczystą,
której celem nie jest zwrócenie uwagi na własnym artyzmie, lecz na przesłaniu
historii. Ciekawym urozmaiceniem ksiązki są wplecione w fabułę fragmenty
lokalnej gazety, dzięki którym poznajemy lepiej nie tylko fabułę, lecz również
mentalność bohaterów.
Pisząc dla Was tę opinię, czułam się niemal jak hipokrytka.
Dałam książce naprawdę wysokie noty, a nie dość, że ciężko mi o niej cokolwiek,
to jeszcze wypisuje głównie jej wady. „Boże Narodzenie w Lost River” to bajka
dla dorosłych, książka naiwna, przewidywalna, a jednocześnie rozgrzewająca
serce, wzruszająca, po prostu słodka! Jej fabuła jest przewidywalna i oparta na
schematach, a bohaterowie nieskomplikowani, jednak przeznaczeniem współczesnych
„Opowieści wigilijnych” nie jest zachwycać głębią, lecz wytworzyć tę
specyficzną atmosferę wiary w dobroć i świąteczne cuda. Jeśli więc szukacie
mało wymagającej powieści, która umili Wam grudniowy czas, to śmiało sięgajcie po dzieło Fannie
Flagg!
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Książka bierze udzia w wyzwaniu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz