Hej, hej, Kochani!
Nie da się ukryć, że pisanie o książkach nie jest wdzięcznym
zajęciem. Przez blogerów piszących na bardziej ogólne tematy – parenting,
popkultura, polityka jesteśmy traktowani trochę jak dzieci w piaskownicy.
Blogerki modowe ze zdziwieniem patrzą na nas – ale jak to blogować tak za
darmo? A dla większości świata jesteśmy po prostu anonimowi. Tymczasem często
blogowanie oznacza dla nas czytanie beznadziejnych książek, ciągnące się
kolejki egzemplarzy recenzenckich oraz wciąż za małe statystyki… Jednak, jeśli
ktoś by mnie zapytał, czy żałuję, że zaczęłam pisać bloga, bez wahania
odpowiedziałabym – TO BYŁA JEDNA Z NAJLEPSZYCH DECYZJI W MOIM ŻYCIU! A może Wy
jesteście w takiej sytuacji jak ja przed niemal dwoma laty? Wahacie się, czy
rozpoczęcie przygody z blogowaniem, kiedy stron o tematyce książkowej jest tak
wiele? Jeśli tak, koniecznie przeczytajcie ten post oraz wypowiedzi innych
blogerek, które znajdziecie na blogu Dominiki.
Na samym początku chciałabym opowiedzieć, jak to się stało,
że zaczęłam blogować. Książki były w moim życiu od zawsze – mama nauczyła mnie
czytać jak miałam może cztery-pięć lat. Jednak długo była to moja skrywana
pasja, coś, o czym nie miałam z kim mówić. Dlatego, jakże byłam szczęśliwa, gdy
odkryłam, że istnieje coś takiego jak booktube, a potem – blogosfera książkowa.
To wydawało się dla mnie idealnym miejscem. To były wakacje po trzeciej gimnazjum,
ja byłam w dość złym stanie emocjonalnym, a blog miał być moją drogą ucieczki i
sposobem na zrealizowanie siebie. I tak oto 26 lipca 2015 roku powstał mój
Nieuleczalny Książkoholizm…
Blogowowanie dało mi tak dużo, że naprawdę ciężko sobie
teraz to przypomnieć. Zacznę może od najbardziej podstawowej sprawy – nauczyłam
się pisać. Czasem, kiedy czytam swoje pierwsze recenzje mam ochotę zapaść się
pod ziemię – kilka absolutnie niezwiązanych ze sobą zdań, mnóstwo spoilerów i
zero konstruktywnej krytyki. Nie mówię, że teraz piszę bardzo dobre opinie,
wiadomo, są lepsze i gorsze, ale to co było dwa lata temu… Dodatkowo,
umiejętność pisania o książkach przydaje mi się nie tylko wtedy, kiedy bloguję.
Dzięki recenzowaniu nauczyłam się w miarę logiczny sposób przedstawiać moje
zdanie i odpowiednio je argumentować, a także zauważać więcej w dziełach
literackich – zwracać uwagę na kreację bohaterów, na język autora, na
literówki. Jeśli jednak uważacie, że wciąż nie piszecie wystarczająco dobrze,
to przeczytajcie pierwszą recenzję na moim blogu i z całą pewnością zmienicie zdanie!
Dzięki blogowaniu poznałam wiele wspaniałych osób. Jasne, to
może brzmieć jak głupi frazes, bo jak można poznać kogoś przez Internet, ale
jednak… Mam wrażenie, że blogosfera książkowa jest niesamowicie ciepłym i
otwartym miejscem. Choć jak w każdej społeczności zdarzają się skandale, to zazwyczaj
są nimi nieporozumienia na linii bloger-autor, a nie tarcia pomiędzy twórcami
blogów. Dzięki temu, że czytamy podobne książki, znajdujemy wspólną płaszczyznę
porozumienia, dlatego kiedy się spotykamy nie zapada krępująca cisza. Każde
spotkanie w Realu z innymi Glogerami daje mi tyle radości, bo są to tak
niesamowici i sympatyczni ludzie! Nie czuć nigdy różnicy wieku ani jakiegoś
skrępowania, niepewności. Wręcz przeciwnie – nie mogę doczekać się października
i KTK, na których będę mogła poznać tylu znajomych z internetów. Nie mogę też
zapomnieć o tym, że dzięki blogowaniu poznałam osobę, której nie waham się
nazwać moją Przyjaciółką. Daria, znana bardziej jako Kitty Ailla, niespodziewanie
stała się jednym z ważniejszych ludzi w moim życiu i wyczekuję każdego, nie
tylko książkowego spotkania z nią <3 <party hard w październiku nadchodzi!>
Blogowanie to także poznawanie nowych książek.
Prawdopodobnie gdyby nie Nieuleczalny Książkoholizm nadal czytałabym takie
książki, jak dwa lata temu. Tymczasem blogowanie daje dużo większe możliwości do
podejmowania ryzykownych wyborów książkowych. Po pierwsze, mnóstwo bloegrów
tworzy Book toury – akcje polegające na tym, że chętne osoby przesyłają między
sobą książki. Jeśli się nam nie spodoba, po prostu odsyłamy dalej bez czytania!
Jedynym minusem takich akcji jest chyba to, że jeżeli pokochamy książki to
ciężko nam się z nią rozstać… Ja uwielbiam book toury, poznałam dzięki nim
mnóstwo cudownych pozycji bez ponoszenia większych kosztów! Drugą opcją jest
współpraca z wydawnictwem. Przyznam, że jest to nieco trudniejsze, bowiem, po
pierwsze – jakieś statystyki czy staż w blogosferze trzeba mieć, a po drugie
niektórzy autorzy czy wydawnictwa źle reagują na krytyczne recenzję. Jeśli
nawet sądzicie, że blogując, będziecie pisać tylko o swoich ulubionych
gatunkach, to jesteście w błędzie! Może poznacie jakieś nowe?
Nie mogę Wam obiecać, że od razu odniesiecie sukces. Prawda
jest taka, że blogów jest tyle, że ciężko jest się przebić. Wydawnictwa coraz
mniej chętnie podejmują z nami współprace. Czasami jest naprawdę ciężko, jednak
plusów jest dużo, dużo więcej! Poznacie wspaniałych ludzi, poszerzycie swoje
literackie horyzonty i sami się rozwiniecie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz