Hej, hej, Kochani!
To prawdopodobnie najdłuższy tytuł posta w historii blogów :) Dzisiaj chciałabym zaprosić Was wraz z przecudownymi blogerkami na drugą odsłonę książkowego sądu. Żeby uniknąć kontrowersji, chcemy zaznaczyć, że w dalszej częsci postu mogą pojawić się spoilery do tych czterech książek.
Oskarżyciel: Oskarżam "Zanim się pojawiłeś" przede wszystkim o: nudę, bohaterkę, którą wszyscy muszą koniecznie lubić, bohatera, który jest męczący, średniej klasy humor
Obrońca: Bohater może na początku był trochę nieznośny, ale zyskał przy bliższym poznaniu, w końcu miał swoje powody. Lou była zwariowana, ale nie odebrałam jej w taki sposób raczej jako osobę która dla każdego chce dobrze i stara się
Oskarżyciel: Miał powody, ale jest sporo chorych osób, które starają się żyć jak najlepiej się da. Poza tym, mi książka się mocno dłużyła historię, można było spokojnie wyciąć do max. 50 stron
Obrońca: No to tak ale tez każdy ma inna psychikę i w ogóle podejście do choroby która spotyka ja nagle
Oskarżyciel: Podejściem Willa było: jestem chory... zabijcie mnie, nie nadaję się do niczego. ale już samo zakończenie... no proszę cie. Byli zakochani i co?
Obrońca:Tak, zakończenie mnie zaskoczyło dobiło i po prostu sprawiło, że poczułam taką mega bezsilność.
Oskarżyciel: Był wrednym … Ona go kocha, a on "możesz jechać ze mną do Szwajcarii?". Zrobiła dla niego wszystko, a on tak się jej odwdzięczył
Obrońca: Zgodzę się z tym, że zachowywał się jak kompletny wariat ale w sumie tez od tego mamy wolną wolę :( i on z niej skorzystał w sposób dość samolubny
Oskarżyciel: Nie, wolna wola nie istnieje w przypadku, jeśli chodzi o czyjeś życie (nawet własne), tu istnieje prawo.
Oskarżyciel: Oskarżam Morderstwo w Orient Expresie o bycie książką
kompletnie przegadaną. Niby jest krótka, bo tylko około 300 stron, ale na jej
kartach oprócz samego zabójstwa nie dzieje się nic szczególnego. Same oględziny
i przesłuchania.
Obrońca: Ależ według mnie właśnie o to chodziło! Przesłuchania
pozwalały nam poznać charaktery przesłuchiwanych, oględziny pozwalały odnaleźć
ślady, a to wszystko plus dedukcja Poirota pozwoliły nam odkryć prawdę :)
Oskarżyciel: Właśnie w tym problem, ze nie mieliśmy w ogóle wglądu
w myśli Poirota, bo narracja była trzecioosobowa i ta jego cała dedukcja wyszła
na jaw dopiero na samym końcu, który co prawda mnie zaskoczył, ale był taki
trochę nierealny.
Obrońca: Według mnie autorka zastosowała taki zabieg, aby
czytelnik sam mógł dojść do prawdy, a dopiero na koniec skonfrontować swoje
podejrzenia z rzeczywistością wykreowaną przez Christie! Mi ten zabieg się
podobał, takie powolne dochodzenie do prawdy i mega zaskoczenie na koniec!
Oskarżyciel: No dobra. To jeszcze rozumiem, ale po co był ten
zabieg z fałszywymi zeznaniami, a potem wszyscy nagle się przyznali? Takie to
trochę bezsensowne, bo ludzie zazwyczaj się trzymają swoich kłamstw, żeby
uratować sobie tyłek, a nie tak łatwo je odwołują.
Obrońca: Moim zdaniem byli pewni, że Poirot to zrozumie i ich
nie wyda. Musieli coś zrobić, bo inaczej na pewno kogoś by skazali. Przecież
oni pod koniec wyjaśnili mu całą historię, aby zrozumiał.
Oskarżyciel: Według mnie byli za bardzo honorowi. :)
Oskarżyciel: Oskarżam Gwiazd Naszych Wina o:
- bezbarwną i niewywołującą większych emocji historię,
- słabo przedstawianych bohaterów drugoplanowych,
- mało oryginalną fabułę,
- niezbyt pobudzający wyobraźnię styl autora, pozbawiony
ciekawych i poruszających opisów.
Obrońca: Nie zgadzam się z pierwszym! Uważam, że to, co się
stało z Gusem było niespodziewane i niezwykle poruszające, płakałam jak bóbr.
Autor przygotowywał nas na odejście Hazel, kazał się zmierzyć ze wszystkimi jej
lękami, a tu taka przykra niespodzianka...
Oskarżyciel: Moim zdaniem los Gusa był do przewidzenia. Już
od samego początku wiadomo było, że coś jest nie tak. To właśnie dlatego, że
Green tak bardzo skupił się na Hazel zmusza do pomyślenia nad przyszłością
drugiego głównego bohatera.
Obrońca: Ja sobie tłumaczyłam to tak, że chce pokazać, jak
ciężki jest związek z osobą chorą...Których bohaterów uważasz za bezbarwnych?
Oskarżyciel: Co do
bezbarwności - między innymi postać pisarza, która nie miała charakteru. Była
taka nijaka, mimo iż autor próbował nadać jej mocny charakter.
Obrońca: Co do pisarza, muszę się zgodzić - uważam, że był
wprowadzony na siłę i strasznie mnie irytował. Był opisany właściwie tylko
jednym słowem - to ten zły... Ale Isaac był moim zdaniem świetną postacią, jego
historia wycisnęła ze mnie łzy.
Oskarżyciel: Muszę się zgodzić, Isaac to postać cudowna -
mega pozytywna.
Obrońca: Ooo, to doszłyśmy do kompromisu!
Oskarżyciel: Tylko w tej sprawie… Co do związku - został
przedstawiony dziwnie, zabrakło w nim czegoś innego, co by poruszyło i wywołało
uścisk w sercu.
Obrońca: Podobało mi się ich poznawanie się przez książek -
zboczenie takie moje... Podobało mi się też to, żedo końca byli razem i
ratowali siebie... Widzę więc, że się nie zgodzimy!
Oskarżyciel: Nie podobała mi się przede
wszystkim postać Bilbo, bo ciągle zmieniał zdanie, łamie reguły, naraża
pozostałych, a później dzięki pierścieniowi staje się wielkim bohaterem,
przecież każdy kto by go zdobył mógłby to zrobić. Do tego strasznie długie
opisy! Książka teoretycznie ma ok. 250 stron i jest pełna nudnych opisów, jakby
się je skróciło, książka byłaby ciekawsza. Postacie były nudne i mdłe, przez co
miałam problemy z odróżnieniem ich, zwłaszcza krasnali, bo było nich wielu.
Jedyną fajna postacią był Gandalf, dla którego tą książkę skończyłam.
Obrońca: Całkowicie nie zgadzam się z
pierwszym zarzutem! Jego zachowanie miało swoje powody. Najważniejszy był chyba
ten, że wywodził się z rodu, który przygody uważał za coś złego. To, że
wyruszył na wyprawę było niesamowite. Miał odwagę się sprzeciwić ludziom wokół
siebie i robić to, co chciał. Ponadto kocham krasnali! Co prawda było ich wielu
i niektórzy irytowali mnie, jednak inni byli słodcy. W książce musiało się dużo
dziać. Takie były realia świata stworzonego przez Tolkiena.
Oskarżyciel: Do tego fabuła była naciągana i
bohaterowie chyba specjalnie narażali się na niebezpieczeństwo, by fabuła
"była ciekawsza", jak w lesie np. zeszli z drogi. Gdyby nie lubił
podróżować nie zgodziłby się na tą wyprawę i nadal by siedział w norze.
Obrońca: Miał to we krwi od jednego z
rodziców. Choć muszę przyznać- to było głupie z ich strony, ale dodało
czytelnikom zabawy i emocji podczas czytania. Wspomnę jeszcze o opisach- żadna
książka fantasy się bez nich nie obejdzie. One oddają klimat przedstawionego
świata.
Oskarżyciel: Ale nie bez przesady 10 stron
opisu jakiegoś miejsca. Sztuką jest opisać coś dobrze i nie aż tak długo.
Obrońca: Tolkien żył w innych czasach.
Podobnie jak Sienkiewicz tworzył dużo opisów, jednak mają one swój urok.
Oskarżyciel: Dlatego nie czytam klasyki.
Jesteśmy bardzo ciekawe Waszych wyroków! Której z tych książek podziękujecie, a którą macie w planach przeczytać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz