Witajcie, moi Kochani!
Nareszcie nadszedł ten czas, bym mogła zrecenzować książki przeczytane
podczas maratonu czytelniczego, który organizowałam wraz z Kają. 29 kwietnia, w pierwszym dniu naszego
Majowego Zaczytania, zapoznawałyśmy się z „lekką książką”. Ja postanowiłam W
KOŃCU poznać powieść młodzieżową autorstwa Rebeki Serle, którą zakupiłam sobie
w lipcu, skuszona niezwykle niską ceną. Przyznam, że nieco obawiałam się tej
pozycji, gdyż czułam, że może być to dzieło porażające swoją głupotę. Czy tak
się stało?
Spójrz, na policzku
ślad; to łza osiadła,/ A tak niedawna, że jeszcze nie spadła./ Ty i łzy twoje
wraz z boleścią całą, /Do Rosaliny wszystko należało. /I jak się dziwić
niewiast niestałości, / Jeśli w mężczyznach jest tyle słabości. (William
Szekspir „Romeo i Julia” tłum. Maciej
Słomczyński). Wszyscy znamy przepiękną historię dwojga kochanków z Werony,
którzy postawili swoją miłość ponad własne życie. Czy jednak pamiętamy o
Rozalinie, którą Romeo wcześniej darzył uczuciem? To przecież dla niej udał się
na bal maskowy, na którym poznał pannę Kapulet. W swojej powieści „Kiedy byłeś
mój” Rebecca Serle oddaje głos Rozalinie, odtrąconej dziewczynie. Przenosi
romans wszechczasów z szesnastowiecznych Włoch do współczesnych Stanów
Zjednoczonych, by ukazać, że miłość może mieć wiele twarzy. Rob i Rosaline
przyjaźnią się od dziecka, jednak dziewczyna skrycie marzy o tym, żeby ich
relacja zmieniła się w coś więcej. Kiedy więc przyjaciel zaprasza ją na randkę
i okazuje, że także pragnie związać się z dziewczyną, jest ona w siódmym
niebie. Ich szczęście znika jednak w chwili, gdy na scenę wkracza Juliet –
piękna kuzynka Rosie, która od razu zdobywa serce Roberta. Czy Rosie może
jeszcze wierzyć, że istnieje przeznaczenie? Czy może być szczęśliwa?