Hej, hej, Kochani!
Jak to możliwe, że jeszcze niedawno żaliłam się, że musicie
mieć dość moich nieustających zachwytów nad książkami? Ja chcę wrócić do
tamtego stanu! Niestety, od kiedy skończyłam „Wielkie nadzieje” nie jestem w
stanie się w nic wciągnąć, ciężko mi zakochać się w książce, a nawet polubić na
tyle, bym mogła przeczytać ją w całości. Tak samo było również z recenzowaną
dziś pozycją – „Dręczyciela” przeczytałam niemal jedynie dlatego, że miałam
zobowiązania wynikające ze współpracy recenzenckiej.
Tate i Jared w dzieciństwie byli najlepszymi przyjaciółmi,
jednak w czasie wakacji przed pójściem do szkoły średniej chłopak zmienił się
nie do poznania. Zaczął nienawidzić swoją niedawną bratnią duszę i niszczyć jej
życie na wszystkie możliwe sposoby. Zastraszona dziewczyna postanowiła się
uwolnić –wyjechała na rok do Francji. Kiedy wróciła, była zupełnie inna –
silna, pragnąca uwolnić się od niszczycielskiego wpływu swojego wroga.