Hej, hej, Kochani!
Są takie książki, o których ciężko zapomnieć. Które zmieniają
nas wewnętrznie, które wywieraja na nas tak wielkie wrażenie, że nie chcemy o
nich zapomnieć. Jednocześnie są to książki, o których tak ciężko nam opowiadać
tak, by zawrzeć wszystkie uczucia, emocje, jakie się w nas kotłują. Trudności w
opisaniu „Znajdź mnie” autorstwa Michelle Knight dodatkowo namnaża fakt, iż
jest to powieść autobiograficzna. A jak ocenić czyjeś życie? Jak zarzucać na
przykład słaby styl komuś, kto przeżył takie piekło. Dlatego pozwólcie, że
dzisiejszą recenzję napiszę bardziej emocjami niż suchymi informacjami o
książce.
Życie Michelle Knight nigdy nie było usłane różami. Urodziła
się w patologicznej rodzinie. Od dzieciństwa molestowana seksualnie, w wieku
piętnastu lat uciekła z domu i zamieszkała pod mostem. Zdana tylko na siebie
szybko nauczyła się, że należy odrzucić pozorną moralność, a ludzie nie zawsze
są takimi, jakimi się zdają. Kiedy życie Michelle pozornie się unormowało –
uwolniła się od znęcających się nad nią krewnych, urodziła synka, stało się
coś, co na zawsze odmieniło jej życie. Została porwana przez ojca swojej
przyjaciółki, Ariela Castro. Przez jedenaście lat była odcięta od świata,
zamknięta w obskurnym domu, gdzie jej prześladowca codziennie bił ją, gwałcił,
torturował. Nadziei w tych ciężkich chwilach dodawała jej tylko myśl o synku –
małym Joeyu, do którego bardzo chciała wrócić… Ona i dwie inne porwane kobiety
cudem uwolniły się z rąk psychopaty. „Znajdź mnie” to książka, która jest
świadectwem ich męki, a także niezłomnej nadziei, że kiedyś w końcu nadejdzie lepsze
jutro.
Dawno nie czytałam książki, która tak zmiażdżyłaby mnie
emocjonalnie. Co z tego, że opisy tortur są bardzo zdawkowe, że Michelle Knight
nie epatuje okrucieństwem? Świadomość, że takie coś wydarzyło się naprawdę, że na
świecie są tacy zwyrodnialcy jak Ariel Castro jest dobijająca… Pozornie
pozbawione ładunku emocjonalnego suche stwierdzenia, jak to, że bohaterka i
autorka książki była gwałcona cztery razy dziennie, były dla mnie tak bolesne,
że nie mogłam powstrzymać łez. Strach pomyśleć, że mogło zdarzyć się to mnie,
mojej mamie, moim przyjaciółkom…
Tak bardzo podziwiam Michelle Knight. Naprawdę, stała się
ona dla mnie jednym z wzorów człowieczeństwa. Mogę tylko wyobrażać sobie, jak
czuła się – torturowana, gwałcona, brudna (po raz pierwszy prysznic mogła wziąć
po ośmiu miesiącach od porwania – wyobrażacie to sobie?), głodna, pozbawiona
możliwości kontaktu z ukochanym synkiem. Przez jedenaście lat nie wychodziła z
domu swojego prześladowcy, nie raz spędzała całe miesiące w milczeniu i głuchej
ciszy… A mimo to, nie załamała się. Choć wielokrotnie miała chwile zwątpienia,
wierzyła, że zacznie jeszcze nowe życie. A przecież my czasem przy lada kłopocikach
zaczynamy się poddawać, uciekać. Michelle Knight nie tylko sama się nie
poddała, dodawała także otuchy dwóm innym towarzyszkom niedoli.
Książka, wspomnienia autorki mają być bolesnym krzykiem. „Znajdź
mnie” prosi kobieta, która przez jedenaście lat była torturowana w zwykłym
domu, gdzie przecież naokoło znajdowało się mnóstwo sąsiadów, gdzie każdy
zaniepokojony dziwnymi widokami, mógł wezwać policję i zakończyć gehennę
kobiet. Żyjemy w czasach takiej okropnej znieczulicy społecznej, każdy woli
zajmować się swoimi problemami niż dostrzec to, że może tuż obok nas ktoś
przeżywa prawdziwe piekło. Dlatego autorka, a wraz z nią ja, skromna blogerka, proszę
Was – nie bądźmy obojętni. Jeśli coś nas zaniepokoi, nie bójmy się poprosić
odpowiednich organów o pomoc. Jeśli nic się zlego nie dzieje – to dobrze,
jednak naprawdę możemy komuś pomóc.
Przedstawione na kartach książki „Znajdź mnie” losy Michelle
Knight to historia, którą powinien poznać każdy. Po jej przeczytaniu nie da się
pozostać takim samym człowiekiem. Zmienia ona światopogląd i uczy, że, jak
ciężko by nie było, nie wolno nam tracić nadziei na lepsze jutro!
Ocena: 9/10 (wybitna)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
(wariant II)
(+2,4 cm)
(książka)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz