Hej, hej, Kochani!
Coraz bliżej koniec 2016 roku, więc czas zacząć podsumowania! Rok 2016 był dla mnie świetny pod względem czytelniczym, póki co mam "zaliczone" 117 książek. Niestety, nie zawsze trafiamy na same wspaniałe lektury, dlatego dziś opowiem Wam o książkach, których zdecydowanie NIE polubiłam.
1) Natalia Jagiełło-Dąbrowska - "Nasze kiedyś"
O jeju! Jakie to było złe! W tej książce na dobrą sprawę nie da się znaleźć ŻADNEJ zalety! To naiwna historyjka beznadziejnie pustej miłości sprowadzonej li i jedynie do seksu. Nużące opisy (10 stron!) robienia loda...I tego, jak bohaterka robi siku... Zdecydowanie zbyt dużo przekleństw i zdecydowanie za mało sensu... MASAKRA! KTO TO WYDAŁ!
2) Abbi Glines - "O krok za daleko"
Kolejny erotyk na tej liście. Przyznam szczerze, jestem uprzedzona do tego gatunku i rzadko zdarza się, bym takie książki oceniła na wyżej niż 3/10. Co tak bardzo nie podobało mi się w tej pozycji? Okropni bohaterowie, dziewczyna, która jest głupią kozą i pozwala traktować się jak szmatę, bad boy, który niby kocha, a zdradza na prawo i lewo. Dosadne i wulgarne opisy seksu... NIE POLECAM! A po dalszą część mojego narzekania zapraszam do recenzji.
3) Agnieszka Lingas-Łoniewska - "Bez przebaczenia"
Tworząc tę listę dochodzę do wniosku, że naprawdę trudno jest stworzyć dobrym romans, przynajmniej dobry dla mnie. Czemu tak bardzo nie lubię debiutu pani Lingas-Łoniewskiej? To kolejna książka, w której miłość=seks. Tak, jak we wspomnianych wyżej wytworach książkopodobnych, kuleje konstrukcja bohaterów. Są oni schematyczni i przewidywalni. A zresztą, mam wrażenie, że zarówno postaci z "Bez przebaczenia", "O krok za daleko", jak i z "Nasze kiedyś" różnią się jedynie imionami i pewnymi detalami! Kolejną wadą tej książki jest beznadziejny, na zmianę wulgarny i egzaltowany język! Non mi piace! Odysłam Was do recenzji!
4) Anna Ficner-Ogonowska - "Czas pokaże"
Okej, nie jestem jednak taka monotematyczna! Nie hejtuję tylko erotyków. "Czas pokaże" to najbardziej nudna i przgeadana powieść, jaką czytałam. Nie dzieje się w niej właściwie... Nic! I to niestety nie przesada, bo akcję można by streścić w kilku zdaniach, a tymczasem Anna Ficner-Ogonowska rozpisuje się na... niemal 800! Nudne opisy gotowania, sprzątania i jedzenia dominują w powieści, a jej kolejną wadą są irracjonalnie skonstruowani bohaterowie, których życiowym celem jest chyba utrudnienie sobie życia. Więcej o beznadziei tej ksiażki znajdzie w mojej recenzji.
5) Blake Crouch - "Wayward Pines. Szum"
A teraz, na odmianę, ponarzekam sobie na nadmiar akcji. Widzicie, jak trudno zadowolić kobietę? W "Wayward Pines" największą wadą było tak naprawdę to, że czytelnik przez większość czasu naprawdę nie ma zielonego pojęcia, co się dzieje. To strasznie dekoncentruje i zniechęca! Za dużo nagle wprowadzonych "niespodziewanych" zwrotów akcji, które wcale nie dziwią i beznadziejny główny bohater, na siłę kreowany na herosa. Po raz kolejny - 3 razy nie! Zapraszam do poznania mojej recenzji.
6) Vera Falski - "Za żadne skarby"
Moje najnowsze wielkie rozczarowanie. Typowa polska, zupełnie przegadana obyczajówka. Co nie podobało mi się w debiutanckiej powieści Very Falski? Przede wszystkim rozgadanie - najważniejsza część książki to ostatnie 50 stron, wcześniej na kartach powieści panuje niewyobrażalna nuda. Dodatkowo, pisarka stworzyła wielu bohaterów, z których żadnego nie da się polubić - a najbardziej głównej postaci - Ewy! Irytował mnie także pełen egzaltacji język, zwłaszcza w scenach erotycznych! Więcej o wadach, a nawet troszkę o zaletach tej książki znajdziecie w recenzji.
7) Paula Bartosiak - "Say it"
Moja pierwsza recenzencka książka, którą niestety musiałam skrytykować. Znów zawiera wszystko to, czego nie lubię w literaturze młodzieżowej - miłość jako seks, wulgaryzmy (nienawidzę wulgaryzmów, z całego serca, one mnie bolą), kolokwializmy i papierowi bohaterowie. Jeśli zaś miałabym mówić o jej zaletach, widzę tylko jedną - niesamowicie wciąga, mimo wszystko! Zapraszam Was do przeczytania mojej recenzji!
8) Monika Szwaja - "Stateczna i postrzelona"
Kolejna obyczajówka, która mnie wynudziła. Nie podobał mi się w niej wymuszony humor i mała realność. Jest to powieść o grupie przyjaciół, która wspólnie zamiekszuje na wiejskim odludziu. Wielką wadą książki są jej bohaterowie, którzy, że tak kolokwialnie powiem, zachowują się, jakby spadli z księżyca. Cała książka przypomina mi telenowelę typu "M jak miłość" czy "Barwy szczęścia", gdzie zdrada goni zdradę, a zwroty akcji są tak niespodziewane, jak to, że 6 grudnia odwiedzi nas Mikołaj... O ile w formie serialowej to kupuję, tak po literaturze oczekuję zgoła więcej....
9) Kiera Cass - "Książę i gwardzista"
Książka, przy której oczywiste jest, że została napisana dla kasy. Ciężko mi cokolwiek o niej pisać, bo tak naprawdę... Ona jest o niczym, lekko ponad 100 stron tej samej historii, co na kartach "Rywalek". Oczywiście, sprzedawane za dość wysoką cenę...
10) Jane Austen - "Rozważna i romantyczna"
Ojeju, tak mi przykro, że muszę tu dawać Jane Austen, klasyka, której "Dumę i uprzedzenie" przecież kocham z całego serduszka... No, ale muszę :( Jej debiut czytałam niedawno i muszę przyznać, że dawno się tak przy książce nie wynudziłam. Brakuje jej "tego czegoś", pełnych życia bohaterów, albo chociaż sensownej fabuły. I jak kocham opowieść o siostrach Bennet i panu Darcym, tak "Rozważną i romantyczną" będę odradzać każdemu!
Jak dobrze, że te potworki już były, minęły i nie wrócą! Czytaliście jakąś z tych książek? Może mimo mojej krytyki przypadła Wam do gustu? Napiszcie mi o tym w komentarzu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz