Hej, hej, Kochani!
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki, którą
przeczytałam głównie ze względu na pochodzenie jej autora. Jak już możecie
wiedzieć, kocham Italię, ale mało z nią obcuję, nawet w literaturze, o co
powinno być najłatwiej. „Biała jak mleko, czerwona jak krew” to książka którą
czytałam już wcześniej – w gimnazjum, jako przygotowanie na konkurs
przedmiotowy z języka polskiego. Niestety, wtedy czytałam ją na szybko i pod klucz i nie
mogłam w pełni się nią rozkoszować. Dlatego bardzo cieszę się, że miałam
możliwość ponownie po nią sięgnąć i zanurzyć się w świecie wykreowanym przez
Alessando d’Avenię.
Leo to szesnastoletni Włoch nie wyróżniający się niczym
szczególnym. Uwielbia muzykę, piłkę nożną i swój motocykl. Ma przyjaciółkę,
Silvię o błękitnych oczach i wielką miłość – czerwoną jak ogień i jej rude
włosy Beatrice. Żyje z dnia na dzień, męczy się, ucząc się w elitarnym liceum
humanistycznym. Jak każdy młody człowiek stara się odpowiedzieć sobie na najważniejsze
pytania – kim jestem? Po co żyję? Jak jest sens ciernienia, zła, śmierci? Wydarzenia
przedstawione na kartach powieści sprawiają, że z nastolatka Leo staje się
dorosłym, mądrym mężczyzną.