Hej, hej, Kochani!
Nareszcie choć nieco wykopuję się z moich recenzenckich
zaległości! Choć stosik, zamiast maleć, wciąż rośnie – to przerażające! Dzisiaj
przychodzę do Was z recenzją książki, o której nie wiedziałam, co myśleć. Na
dobrą sprawę, nie przypuszczałam nawet, co to może być za gatunek. Do jej
lektury zachęcił mnie tytuł i to, że akcja rozgrywa się w Afryce – a niewiele
jest DOBRYCH powieści dziejących się na tym kontynencie. Niestety, niezbyt
zachęcały mnie porównania do „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet” oraz „
Dziewczyny z pociągu” – zazwyczaj te frazy są bardzo na wyrost i niepotrzebnie
zaostrzają apetyt czytelnika. Postanowiłam jednak zaufać mojej intuicji, która
mówiła, że „Miasto świętych i złodziei" może być cudowną lekturą. I bardzo
dobrze wybrałam!
Po śmierci matki, która została zamordowana w niewyjaśnionych
okolicznościach, szesnastoletnia Tina żyje tylko pragnieniem zemsty. Aby
znaleźć protekcję i wsparcie, dołącza do miejskiego gangu. Chce skompromitować,
a następnie zabić potężnego i bogatego białego mężczyznę – dawnego kochanka
mamy, którego obwinia o jej morderstwo. Kiedy młodociana złodziejka jest już o
krok od zrealizowania swego celu, na jaw wychodzą nowe okoliczności,
odwracające całą sytuację. Tina będzie musiała opuścić bezpieczną Kenię i udać
się do rodzinnego Kongo, by tam odnaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania.
Jednak gang nie pozwoli jej zapomnieć, że już wybrała i zobowiązana jest być mu
wierna.
„Miasto świętych i złodziei” to powieść, która mnie
zachwyciła. Choć czytałam ją dość długo ze względu na nadmiar obowiązków, to
bardzo mnie wciągnęła i nadal zaprząta moje myśli. Natalie C. Anderson
stworzyła coś niesamowitego – połączenie książki dla młodzieży z książką dla
każdego, niesamowitą kombinację wartkiego kryminału, mądrej obyczajówki oraz poruszającej historii
dziejącej się w miejscu, od którego łatwiej odwrócić wzrok! Rzadko zdarzają się
aż tak udane debiuty!
Na pewno główną zaletą powieści są jej bohaterowie.
Nieczęsto debiutantom udaje się tworzyć na tyle dobre charaktery, postaci
przekonujące w stu procentach. Protagonistka, Tina, to niezwykle rozsądna i
silna dziewczyna. Sama, bez niczyjej pomocy, żyje w nieprzyjemnym miejscu,
jakim jest Sangua. Troszczy się o młodsza siostrę, dla której zrobiłaby niemal
wszystko. A z drugiej strony, jest ona zagubiona, zraniona i sama nie do końca
rozumie własne emocje. Jest postacią żywą, dynamiczną, dorastającą na oczach
czytelnika. Nie da się jej nie podziwiać, nie współczując jej jednocześnie. Kolejną,
równie dobrze wykreowaną postacią, jest przyjaciel Tiny z dzieciństwa –
Michael. To bogaty, biały chłopak, który musi zmierzyć się z realiami życia
innego, niż to, do którego przywykł. On również jest zagubiony pomiędzy tym, co
myślał o swej rodzinie, a tym, jaka jest prawda. Usiłuje na nowo zbudować obraz
swoich rodziców, a także pomóc złodziejce w zrozumieniu jej przeszłości. Z taką
dwójką bohaterów głównych ta powieść musiała być udana!
Kolejną zaletą debiutu Natalie C. Anderson genialne
rozplanowanie akcji. Od tej powieści wprost nie da się oderwać, wciąga
niesamowicie. Autorka wymyśliła genialną intrygę, która oddziałuje na
czytelnika. Odbiorca sam zaczyna wymyślać własne, najbardziej prawdopodobne
rozwiązania zagadki śmierci Anju. Kolejnym zabiegiem, którego użyła debiutująca
pisarka, jest ciągłe podsuwanie nowych tropów oraz nowych okoliczności oraz
zwroty akcji, które mrożą krew w żyłach. Natalie C. Anderson również bardzo
umiejętnie opisała momenty przerażające, największą kumulację akcji. Ja sama
drżałam, martwiłam się i bałam o to, jak potoczą się dalsze losy bohaterów,
których zdążyłam pokochać, a którzy znaleźli się w sytuacji niemal bez wyjścia.
Pisarka w sposób przekonujący i poruszający opisała sytuację
w Kongo i Kenii. To pierwsze państwo jest miejscem, o którym właściwie nic nie
wiemy. Natalie C. Anderson opisała je jako prawdziwe piekło na ziemi.
Umiejętnie opisała poczucie wiecznego strachu, jakie towarzyszy Kongijczykom,
zamęt, wojnę, w której niewiadomo ani o co chodzi, ani kto stoi po czyjej
stronie. Spotykamy się z sylwetkami ludzi, którym zniszczono całe życie, którzy
nie umieją się podnieść pod tragedii, jakiej poprzez wojnę doznali. Idealnym
opisem sytuacji w Kongo niech będą słowa księdza, bohatera „Miasta złodziei i
świętych”: „Bóg zapomniał o tym miejscu”.
Kolejną zaletą debiutu Natalie C. Anderson jest styl. Przez
powieść się płynie. Napisana jest w narracji pierwszoosobowej, przez co na świat
patrzymy oczami Tiny. Uważam to za dobre rozwiązanie, bowiem możemy dobrze
poznać jej uczucia, jej wątpliwości, jej domysły na temat przeszłości. Dzięki
temu zabiegowi książka jest bardzo angażująca emocjonalnie. Jeśli chodzi o
język, uważam, że książka jest dobra dla młodszego czytelnika – nie znajdziecie
tam przekleństw, drobiazgowo opisanych scen erotycznych czy wulgaryzmów. Pani
Anderson, a może tłumacz, pani Marta Najman, pięknie posługują się eufemizmami,
tworząc zapadające w pamięć metafory!
Podsumowując, „Miasto świętych i złodziei" to naprawdę dobra
powieść! Łączy w sobie wartki kryminał oraz opowieść z przesłaniem. Porusza,
wciąga, daje do myślenia. Takie książki warto czytać!
Ocena: 8/10