Strony

sobota, 11 listopada 2017

(211) "Paragraf 5" Kristen Simmons

Hej, hej, Kochani!
Kilka lat temu byłam w fazie czytania dystopii. Pochłaniałam kolejne, coraz bardziej ponure, wizje przyszłości i coraz więcej odkrywałam w nich schematów. Antyutopie zaczęły mi już wychodzić bokami, więc niemal całkiem je odstawiłam, redukując ilość takich książek do jednej-dwóch serii na rok oraz klasyków takich jak „Rok 1984” czy „Opowieść podręcznej”.  Ostatnio jednak zatęskniłam nieco za tym gatunkiem i postanowiłam się z nim przeprosić. Młodzieżową dystopię, która stała się moim powrotem do tak kiedyś lubianego gatunku, przeczytałam w ramach book touru.

Po okrutnej wojnie w Stanach Zjednoczonych wprowadzone zostało niezwykle surowe prawo religijne. Moralności i przyzwoitości pilnie strzeże Straż Obyczajowa, a władze wprowadzają kolejne obostrzenia i reguły. To właśnie za sprawą jednego z nich, Paragrafu Piątego, mówiącego o nieślubnych dzieciach, życie siedemnastoletniej Ember i jej matki zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni.  Nastolatka trafia do zakładu resocjalizacyjnego, a los drugiej z kobiet jest nieznany. Ember wie jednak, że nie podda się, dopóki nie odnajdzie swojej matki. Pomóc ma jej w tym Chase – dawny przyjaciel, a może nawet coś więcej, który obecnie zdaje się być zagorzałym zwolennikiem systemu.



„Parafrag 5” to książka, po której nie spodziewałam się wiele. Ot, miała mi dostarczyć rozrywki w te jesienne, ponure dni. I bardzo dobrze, że nie nastawiałam się na cuda, choć na powieść tę polowałam już od wielu z nich. Bo debiut Kirsten Simmons idealnie wpisuje się w nurt młodzieżowej dystopii wraz ze wszystkimi jej wadami i zaletami.

Z całą pewnością autorka książki potrafiła w niesamowity sposób zbudować swoją wizję przerażającego prawa. Niemal czuło się wszechobecną inwigilację, strach, lęk przed znalezieniem się w rękach reżimu. Simmons świetnie wykreowała świat pozbawiony racjonalnych zasad, gdzie człowiek może zostać ukarany z byle błahostkę lub czyn dokonany wiele, wiele lat temu.  Udało jej się oddać okrucieństwo, jakie zapanowało po wojnie w Stanach Zjednoczonych, strach, jakie wprowadziło ono w obywatelach, a także zmiany, jakie dokonały się w mentalności Amerykanów. Świat przedstawiony w „Paragrafie 5” jest przerażającą pułapką, w której każdy Twój krok może sprowadzić okrutną, niewspółmierną do przewinienia karę.

Niestety, w kreacji świata pojawiło się trochę wad. Wydaje mi się, że autorka w kilku miejscach nie do końca przemyślała swoje poczynania. Mnie zabrało przede wszystkim wyjaśnienia – co spowodowało wybuch wojny? Z kim walczyli Amerykanie? A może była to wojna domowa? Brak także objaśnień dotyczących rządu, jego motywacji i tego, w jaki sposób trzyma władzę. Odnoszę wróżcież wrażenie, iż świat przedstawiony w „Paragrafie 5” stanowi konglomerat kilku innych dystopii – przede wszystkim zauważyć można silną inspirację „Opowieścią podręcznej”, ale także kilkoma powieściami młodzieżowymi, w tym uwielbianą przeze mnie serią „Delirium”.

„Paragraf 5” nie zaskakuje swą oryginalnością. Wiele zwrotów akcji czy rozwiązań fabularnych można było przewidzieć i jedynie irytowało to, że bohaterowie na nie nie wpadają. Autorka zastosowała wiele schematów fabularnych, które znamy już z innych powieści, co wywołuje w nas irytację. Nawet zakończenie nie jest nieprzewidywalne, jednakże zdarzyło się, że byłam zaskoczona pojedynczymi rozwiązaniami fabularnymi.

Niestety, do zalet  książki nie należy jej główna bohaterka! Tak irytującej postaci jak Ember to ja dawno nie spotkałam! Dziewczyna myśli schematami, jest głupia, działa instynktownie, nie potrafi podjąć racjonalnej decyzji. Niejednokrotnie jej „genialne” decyzje pakowały ją i Chase’a w jeszcze większe tarapaty… Dodatkowo to, jak traktowała Chase’a jak bardzo była ślepa, jak podle z nim postępowała, doprawdy wywoływało moją głęboką irytację! Książce nie pomogły także częste monologi wewnętrzne bohaterki, która z uporem maniaka użalała się nad sobą. Na szczęście książkę uratował Chase, mój nowy książkowy mąż! Och, jaki on był cudowny! Niesamowicie męski, taki, jak mi się podobają – niewiele mówił, dużo czynił. Z miłości do Ember poświęcił wszystko, troszczył się o nią, dbał, walczył z jej głupotą! Ideał!


Podsumowując, „Paragraf 5” to książka, która idealnie wpisuje się w kryteria gatunke młodzieżowej dystopii. Do jej zalet należy świetnie wykreowany klimat oraz główny bohater, który stał się moim 
książkowym mężem. Niestety, nie jest to książka szczególnie oryginalna i odkrywcza, bazuje na popularnych w tym gatunku schematach.  W czasie lektury może irytować niesamowicie głupia główna bohaterka. Sięgnijcie tylko, jeśli jesteście wielkimi fanami gartunku lub macie ochotę na niezobowiązującą lekturę.

Ocena :6/10 (dobra)

Ksiązka bierze udział w wyzwaniu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz