Hej, hej, Kochani!
Od czasu do czasu w telewizji pojawiają się informacje o
strzelaninach w szkołach, szczególnie tych amerykańskich. Nastolatkowie, którzy
spodziewali się kolejnego nudnego dnia w szkole, zmuszeni są stanąć oko w oko ze
śmiercią. Nie sposób nie zastanawiać się, co wtedy czują, o czym myślą… A także
– dlaczego jeden z uczniów, z pozoru przeciętny nastolatek, nagle staje się zwyrodniałym
mordercą? Odpowiedzi na takie pytania w swojej książce „Chłopak, który się bał”
próbuje udzielić amerykańsko-niderlandzka autorka Marieke Nijkamp.
To miał być zwykły początek roku. Jednak w liceum w
Opportuninty zdarzyło się coś, co zachwiało normalnością mieszkańców – nastolatków,
nauczycieli, rodziców. Na salę wszedł jeden z uczniów, odepchnięty, krnąbrny Taylor.
Rozpoczęła się masakra, w której życie tracili wszyscy, którzy w jakikolwiek
sposób narazili się chłopakowi. „Chłopak, który bał się być sam” to opowieść
wielogłosowa. Nastolatkowie opowiadają o swoich emocjach, lękach i próbach
przeciwstawieniu się śmierci, która była tak blisko.
„Chłopak, który bał się być sam” to powieść, która wpisuje
się w modną ostatnio tendencję do poruszania w literaturze młodzieżowej tematów
trudnych i kontrowersyjnych. Autorzy chcą coraz częściej zmusić swoich
nastoletnich odbiorców do refleksji nad światem, obserwacji swojego otoczenia
czy zauważenia potrzeb innych. Niestety, często tematyka taka poruszana jest w
sposób płytki, mało realny bądź służy tylko ukazaniu wątku miłosnego. Na
szczęście debiut Marieke Nijkamp pozytywnie wyróżnia się na tle literatury
młodzieżowej i jest naprawdę mocną, dającą do myślenia lekturą, która daleka
jest od generalizowania i ukazywania świata w sposób czarno-biały.
Akcja „Chłopaka, który bał się być sam” rozgrywa się
zaledwie w ciągu godziny. Tyle mija od momentu rozpoczęcia nudnej i powtarzanej
co roku przemowy dyrektorki liceum do momentu, gdy na teren szkoły wkracza
policja. Mimo to książka jest niesamowicie dynamiczna. Wydarzenia związane ze
strzelaniną ukazane są z wielu perspektyw – osób zgromadzonych na Sali gimnastycznej,
zamkniętych w sekretariacie czy usiłujących wezwać pomoc. Ciekawy obraz
sytuacji dają także screeny z jednego z mediów społecznościowych, które
idealnie ukazują społeczną znieczulicę połączoną z gonieniem za sensacją i
okrucieństwem. Dzięki tak szerokiej perspektywie, Marieke Nijkamp sprawiła, że
czytelnik czuje się, jakby sam przebywał w liceum Opportunity. Akcja książki,
rozgrywająca się głównie na planie psychologicznym, pełna retrospekcji, porywa,
absorbuje i pozostawia z głową pełną pytań.
Autorka zdecydowanie postawiła na pogłębienie psychologiczne
postaci. To oni są najważniejsi w tej powieści. Na pierwszy plan wysuwa się ekspozycja
ich charakterów, lęków, traum, a nie dynamiczny rozwój akcji. Marieke Nijkamp
ukazała przekrój dzisiejszej młodzieży i jej problemów. Ukazała zagubienie,
niemożność dopasowania się do coraz większych, wyższych oczekiwań najbliższych
i społeczeństwa, a także trudności w zrozumieniu samego siebie. Przekazała
narrację wielu bohaterom, co na początku nieco utrudniało lekturę, jednak kiedy
tylko zorientowałam się w relacjach, które łączą poszczególnych bohaterów,
doceniłam kunszt autorki. Pisarka w swojej książce stara się odpowiedzieć, co
doprowadza do takiej tragedii jak ta w liceum w Opportunity. Kreując postać
mordercy, Taylora, jasno wskazała, że nigdy wina nie leży tylko po jednej
stronie. Tytułowy chłopak, który bał się być sam sięga po broń w ostateczności –
gdy wszystkie inne sposoby zawodzą, a nikt inny nie chce podać mu pomocnej
dłoni. Świetnie sportretowała także ludzi, którzy w sytuacji zagrożenia na nowo
stają się szlachetni, na nowo budzi się w nich siła dobra, choć wydawałoby się,
że chęć przeżycia uwarunkuje nawet największe podłości – a jednak! Ich
niezłomna postawa daje nadzieje i ukazuje ogromną chęć prowadzenia DOBREGO,
WARTOŚCIOWEGO życia, na przekór całemu okrucieństwu świata.
„Chłopak, który bał się być sam” to powieść, która zostaje w
czytelniku na długo. To powieść, którą trzeba przemyśleć i na spokojnie przetrawić
– z tego powodu recenzuję ją dopiero dziś, choć przeczytałam ją prawie dwa tygodnie
temu. Dzieło Marieke Nijkamp uwrażliwia na krzywdę drugiego. Pokazuje, że za
każdą wielką tragedią stoją miliony mniejszych, które często sprawiają, że
człowiek – dobry z natury człowiek – zmienia się w potwora. Każe mieć oczy
szeroko otwarte, bowiem zawsze można komuś pomóc i wyciągnąć go z bagna.
Powieść, którą przeczytałam, nauczyła mnie także nadziei. To, co przeżyli
bohaterowie, jest okropną tragedią, której nie sposób wyrazić słowami. Mimo to,
mimo utraty najbliższych, mimo tak głębokiej traumy zdecydowali się oni żyć –
inaczej, po swojemu, dla tych, którym nie dane było opuścić Sali gimnastycznej.
Ostatnie sceny książki wywołują łzy, wzruszenie i chęć zmienienia świata na
lepsze – a przynajmniej próby zmiany własnego życia.
„Chłopak, który bał się być sam” był książką idealnie w moim
stylu. Pomimo lekkiego stylu pisania w rzetelny sposób poruszył poważną
tematykę, jaką jest bullying i jego konsekwencje. W odróżnieniu od większości
powieści młodzieżowych nie przedstawił czarno-białej wizji rzeczywistości, lecz
ukazał, że życie pełne jest szarości, a wina nigdy nie leży po jednej stronie. Dzieło
amerykańsko-niderlandzkiej pisarki zmusiło mnie do refleksji – mam nadzieję, że
również Wy dacie mu szansę!
Ocena: 8/10
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz