Strony

wtorek, 3 lipca 2018

(255) "Trucicielka królowej" Jeff Wheeler


Hej, hej, Kochani!

W zeszłą sobotę miałam przyjemność uczestniczyć w „Pikniku” organizowanym przez portal CzytamPierwszy. O tym wydarzeniu jeszcze Wam opowiem, jednak dziś chciałabym zrecenzować książkę, którą miałam przyjemność wygrać w jednym konkursie – „Trucicielkę królowej”, stanowiącej pierwszy tom cyklu „Królewskie źródło”. Choć na moich półkach jest zdecydowanie zbyt wiele książek, tej nie mogłam się oprzeć – od razu po powrocie ze spotkania zabrałam się za lekturę. Tak dawno nie byłam w świecie fantasy!


Życie ośmioletniego Owena Kiskaddona zmienia się nieodwracalnie, gdy  jego ojciec zdradza króla, nie stając po jego stronie w bitwie. Chłopiec trafia na dwór królewski, gdzie staje się zakładnikiem, który ma zagwarantować lojalność rodziny wobec okrutnego władcy. W tym nieprzyjaznym otoczeniu napotyka ludzi, którzy chcą pomóc mu zachować życie i odkryć dar, którym jest obdarzony. Mały chłopiec wkrótce będzie musiał wybrać pomiędzy lojalnością wobec ukochanej rodziny, a wobec władcy, od którego zależy jego życie.


Kiedy zaczynałam czytać „Trucicielkę królowej” spodziewałam się takiej powieści fantasty, którą lubię  najbardziej – osadzonej w ciekawym, niebanalnym świecie i z rozbudowanym wątkiem intryg, politycznych knowań i walki o władzę. Niestety, rozczarowałam się bardzo. Pierwszym tom cyklu „Królewskie źródło” stanowi wprowadzenie do świata przedstawionego i historii rozciągniętej aż na sześć książek. Niestety, z tego powodu jest lekturą dość nudną.


Pierwszą wadą powieści jest niemal kompletny brak fabuły. Nie powiem, dzieło Jeffa Wheelera czyta się bardzo szybko. Zasługa w tym bardzo przejrzystego wydania z dobrym ułożeniem druku i czcionka wygodna do czytania. Niemniej przez większość książki zastanawiamy się, do czego zmierza akcja, jaki będzie punkt kulminacyjny książki. Niestety, autor postawił na przedstawienie swojego uniwersum przez co opisy zdecydowanie dominują – z czasem nudzi do czytelnika.  Przez większość powieści poznajemy rutynowe życie Owena i jego przyjaciółki, śledzimy opisy przeciętnego dnia na dworze. Dopiero pod koniec pojawiają się jakiekolwiek intrygi czy zwroty akcji. SZKODA!


Pomimo że „Trucicielka królowej” oparta jest na eskpozycji świata przedstawionego, w moim zdaniu nie do końca udało się zrealizować to zamierzenie. Pewnym jest, że Jeff Wheeler stworzył rozbudowane i bardzo oryginalne uniwersum. Problemem jednak jest to, że nie do końca je wyjaśnił. Dla mnie zasady panujące w świecie „Trucicielki królowej” były niezrozumiałe, zbyt zagmatwane, zbyt niejasne. Pojawiało się mnóstwo nazwisk, imion, nazw miejsc, które nic czytelnikowi nie rozjaśniały. A może to moja wina, bo zbyt rzadko czytam fantasty?


Mam też problem z kreacją bohaterów. Nie jestem pewna, czy uczynienie głównymi bohaterami dwójki ośmiolatków było dobrym pomysłem, szczególnie w sadze dla młodzieży. Oczywiście, w kolejnych tomach bohaterowie będą starsi, jednak tutaj ich wiek irytował. Wydawało mi się, że Jeff Wheeler nie wiedział, jak poprowadzić takich bohaterów i dlatego raz byli oni aż przesadzenie naiwni, infantylni i dziecięcy, a zaraz potem zdecydowanie zbyt dojrzali jak na osiem lat. Ten brak konsekwencji w prowadzeniu postaci wychodzi też przy analizie kreacji króla. Jego postać jest kompletnie niespójna. Raz ukazywany jako dobry, innym razem jako okrutnik. I wiecie, to nie jest tak, ze on sprawia pozory, on po prostu z rozdziału na rozdział zachowuje się inaczej, jakby to były dwie zupełnie inne postaci. Niesamowicie zakłócało mi to odbiór powieści!


„Trucicielka królowej” była powieścią niesamowicie przeciętną. Jedną z tych, o których zapominamy od razu po przeczytaniu. Czytało mi się ją w miarę dobrze, na pewno szybko – to może być zachętą dla wielu czytelników. Wydaje mi się, że cała seria ma potencjał, że później historia się rozkręci… Na razie jednak bez rewelacji!

Ocena: 5/10 (przeciętna) 

Książka bierze udział w wyzwaniach:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz