Hej, hej, Kochani!
Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o drugim tomie serii,
który zimą podbił moje serce. „Czerwona królowa”, nie była, jak przypuszczałam,
marną podróbką Igrzysk śmierci, lecz świetną, odkrywczą dystopią. Chociaż zakończenie pierwszego tomu mnie
zmroziło, wstrząsnęło mną i totalnie zszokowało, bardzo długo czekałam, aż
sięgnę po tom drugi (nawet nie mówcie mi, ile jeszcze czekania na kolejny, ja
chyba nie wytrzymam). Początkowo nieco utrudniało mi to lekturę, jednak
Victoria Aveyard znów porwała mnie w swój świat i stworzyła prawdziwe tornado
uczuć i emocji.
Na początku tej recenzji muszę bardzo podziękować dwóm
niesamowitym dziewczynom, które, jak maluszka, za rączkę prowadziły mnie przez
początek „Szklanego miecza”, przypominając najważniejsze informacje z „Czerwonej
królowej” – Daria, Kinia – jesteście niezastąpione! Uwielbiam Was <3
Akcja „Szklanego miecza” rozpoczyna się bezpośrednio po
wydarzeniach w Kościńcu. Uważany za ojcobójcę, wygnany książę Cal oraz Czerwona
Królowa Mare wraz z buntownikami ze Szkarłatnej Gwardii trafiają na wyspę Klin.
Starają się przekonać dowództwo do uratowani innych Nowych – Czerwonych z
umiejętnościami Srebrnych. Kiedy jednak ich pomysł nie spotyka się z aprobatą,
postanawiają sami wziąć sprawy w swoje ręce. Wyruszają w pełną niebezpieczeństw
podróż, by uratować przedstawicieli nowoodkrytej rasy przed skłonnym do
wszystkiego królem Mavenem.
W recenzji „Czerwonej królowej” pisałam, że nie do końca
rozumiem porównywanie dzieła Victorii Aveyard do „Igrzysk śmierci”. Niestety, w
drugim tomie sama zaczęłam te analogie dostrzegać. „Szklany miecz” w niebezpieczny
sposób przypomina wieńczącego serię Suzanne Collins „Kosogłosa”. Dość
wspomnieć, że mamy do czynienia z bohaterką, która znajduje się na życiowym
rozdrożu, z rewolucją, z walką propagandową, z włamywaniem się do mediów państwowych…
Niestety, Victoria Aveyard nie postawiła całkowicie na swoją wyobraźnię, przez
co książka wiele traci…
Na szczęście, młoda autorka, pomimo podobieństw do innych
znanych dystopii młodzieżowych, nie traci swojego stylu. Choć początkowo akcja
może wydawać się nudna i monotonna, to wraz z postępami w lekturze, czujemy się
coraz bardziej pochłonięci, niekiedy aż zagryzamy usta z emocji i strachu. A
zakończenie… No nie, no co to ma być? Ja żądam kolejnego tomu! To nieludzkie
tak zostawiać czytelnika w niepewności!
Dużym plusem tego tomu jest kreacja bohaterów – tak, jak w
pierwszym tomie zdecydowanie nie są oni biało-czarni (choć lepiej byłoby
napisać „czerwono-srebrni”). Główna bohaterka nie jest już tą samą osobą, którą
poznaliśmy w „Czerwonej królowej”. Zagubiona, przestraszona, zniszczona przez
brutalne doświadczenia. Z jednej strony marzy o spokoju razem z rodziną, z
drugiej czuje się odpowiedzialna za innych Nowych, poszukiwanych przez okrutnego,
spragnionego krwi króla. Mare musi zmagać się z pytaniem, kim tak właściwie
jest – czerwoną, czy srebrną. Dodatkowo, czuje się obarczona wyrzutami sumienia
związanymi z zabijaniem ludzi. Nie może także zapomnieć o księciu Mavenie,
który, choć ukazał się okrutny, był niedawno bliski jej sercu. Na uwagę
zasługuje także kreacja księcia Cala, zmuszonego do walki w imię nieswoje idei.
Pomimo że podjął obiektywnie słuszną decyzję, nie jest jej pewien, jest również
wciąż traktowany jak oby, wróg…
„Szklany miecz” w realistyczny sposób ukazuje prawdziwe
okrucieństwo wojny i rewolucji. Obserwujemy ją oczami Mare, zwykłej, niespełna
osiemnastoletniej dziewczyny, która przez przypadek została wciągnięta w wir
okrucieństwa, zabijania i podejmowania najtrudniejszych decyzji. Widzimy jej
chęć pomocy, a jednocześnie strach. Ona sama nie wie, kim właściwie jest – z jednej
strony stała się symbolem (ach, te podobieństwa do „Kosogłosa”), z drugiej zaś
nie chce być wyróżniana, lecz traktowana na równi z innymi żołnierzami. Victoria Aveyard każe nam także zastanowić
się, czy rewolucje mają rzeczywiście jakikolwiek sens… Czy po zakończonej walce
system nie utrzyma się, choć teraz ofiarami będą Srebrni, a panami – Nowi?
Pomimo tylu podobieństw do „Kosogłosa”, lektura „Szklanego miecza”
była dla mnie prawdziwą przyjemnością.
Autorka ma niesamowity talent, potrafi utrzymać czytelnika w napięciu, a
te jej zakończenia… To aż nieludzkie, zostawiać nas w takiej niepewności. Poza
tym, zarówno „Czerwona Królowa”, jaki „Szklany miecz” pod zasłoną porywającej
książki dla młodzieży, przemycają ważne refleksje związane z życiem w
dzisiejszym świecie.
Ocena: 8/10 (rewelacyjna)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Na sam koniec, odsyłam Was do recenzji pierwszego tomu: "Czerwona królowa"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz