Hej, hej, Kochani!
Literatura faktu zajmuje w moim sercu szczególne miejsce.
Uwielbiam poszerzać swoją wiedzę o świecie. Tym razem chyba jednak wolałabym
nie wiedzieć, żyć sobie w błogiej nieświadomości. Zachęcona licznymi
pozytywnymi opiniami, postanowiłam sięgnąć po „Małych bogów” Pawła Reszki. To,
jaki efekt wywarła na mnie ta książka mogłabym porównać jedynie do wrażenia,
jakie pozostawiła po sobie Justyna Kopińska i jej „Polska odwraca oczy”.
Co roku około ośmiu tysięcy młodych ludzi rozpoczyna studia
medyczne? Ile przetrwa sześć lat ciężkiej nauki? Zostaną najlepsi – ci najbardziej
zdeterminowani, najbardziej pracowici. Tymczasem to, co czeka ich po otrzymaniu
dyplomu, wcale nie jest piękne. Paweł Reszka opisuje rzeczywistość polskich
medyków – najpierw staże, podczas których traktowani są jako darmowa siła
robocza, potem rezydenturę i wreszcie wymarzone bycie lekarzem – co często
stanowi walkę z systemem i NFZetem o każdy grosz. Autor każe zastanowić się na
tym, co jest przyczyną faktu, że młodzi, ambitni ludzie, którzy chcą nieść
pomoc, stają się tak zmęczeni życiem, ciągle w biegu i nie mają już siły ani
ochoty patrzeć na swojego pacjenta jak na drugiego człowieka.
„Mali bogowie” to świetny przykład literatury faktu. Autor
zadał sobie trud, by poznać problem z wielu stron. By lepiej zrozumieć
specyfikę pracy lekarza czy ogólnie pracy w systemie opieki zdrowotnej, sam
zatrudnił się w szpitalu na najniższym stanowisku – sanitariusza. Poznał więc
od podszewki stosunek lekarzy i pielęgniarek zarówno do tego zawodu, jak i do
pacjentów. Mógł też odczuć na własnej skórze absurdy systemu i różne problemy wynikające
z nagromadzenia przepisów.
„Mali bogowie” opowiadają o bardzo trudnej rzeczywistości.
Pacjenci doświadczają bowiem wielu upokorzeń ze strony lekarzy, ci zaś często
muszą walczyć z upartymi pacjentami, którzy leczą się za pomocą wujka gogle,
nie słuchają zaleceń czy są… w nienajlepszej kondycji (bezdomni, alkoholicy).
Łatwo byłoby więc w reportażu opowiedzieć się za jedną stroną. Tymczasem Paweł
Reszka niemal zupełnie nie ocenia. Jego wstawki narratorskie ograniczają się do
opisów pracy sanitariusza. Resztę pozostawia lekarzom – nie komentuje ich
wypowiedzi, pozwala czytelnikowi samemu ocenić ich postępowanie. A przedstawia
naprawdę różne typy medyków – lekarzy prowincjonalnych, lekarzy z wielkich
miast, uznanych profesorów i początkujących rezydentów. Przedstawia ich
codzienność – branie mnóstwa dyżurów, stresujące operacje, ciągłe zmęczenie i
niewyspanie. Nie ocenia ich motywacji – są różne, jedni muszą utrzymać rodzinę,
inni po prostu chcą jak najwięcej zarobić. Dzięki tak szerokiej perspektywie,
czytelnik zyskuje panoramiczne spojrzenie na całość systemu opieki zdrowotnej i
może zacznie rozumieć swojego lekarza?
Ze strony stylistycznej nie mam autorowi nic do zarzucenia.
Jak już wspomniałam, ogromną zaletą reportażu jest to, że autor nie wygłasza
swoich opinii, jest raczej milczącym słuchaczem niż komentatorem. Kompozycja
reportażu jest spójna i klarowna. Wypowiedzi lekarzy łączą się tematycznie,
czasem na zasadzie analogii, czasem kontrastu. Doskonałym uzupełnieniem jest
pamiętnik sanitariusza, który pozwala z dystansu spojrzeć na poczynania „małych
bogów” polskich szpitali. Z całą
powieścią książka jest bardzo wciągająca – sama przeczytałam ją w zaledwie
kilkanaście godzin. Ułatwia to język –
cytując wypowiedzi, Paweł Reszka zachowuje ich kolokwializm i zróżnicowanie stylistyczne,
dzięki czemu lektura jest jeszcze prostsza i sprawia wrażenie bardziej
wiarygodne.
„Mali bogowie” to książka, której nie chcecie przeczytać. Ukazany
w niej obraz polskiej medycyny przeraża – głównie przez to, że idealnie
wpasowuje się w to, co znamy z własnych doświadczeń. Przedstawia wszystkie
bolączki naszego systemu opieki zdrowotnej i zostawia z oszałamiającym poczuciem
bezradności – nic nie możemy zrobić z otaczającą nas rzeczywistością. To jednak
reportaż, po który naprawdę warto sięgnąć!
Ocena: 8/10 (rewelacyjna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz