Hej, hej, Kochani!
W sercu każdej chyba dziewczyny drzemie coś z romantyczki, która wierzy w miłość i happy endy. Na tej naszej cesze bazują twórcy literatury romantycznej, który co raz wysnuwają historie oparte na tym samym schemacie, wiedząc, że czytelniczki i tak po nie sięgną. Niestety, często romanse mają niski poziom, bo albo są zbyt słodkie, albo przesycone scenami erotycznymi. Choć jestem tego świadoma, czasem lubię powzruszać się i pozachwycać losami bohaterów. Dlatego bardzo długo miałam ochotę sięgnąć po ubiegłoroczny hit książkowej blogosfery – „Consolation” Corinne Michaels.
W sercu każdej chyba dziewczyny drzemie coś z romantyczki, która wierzy w miłość i happy endy. Na tej naszej cesze bazują twórcy literatury romantycznej, który co raz wysnuwają historie oparte na tym samym schemacie, wiedząc, że czytelniczki i tak po nie sięgną. Niestety, często romanse mają niski poziom, bo albo są zbyt słodkie, albo przesycone scenami erotycznymi. Choć jestem tego świadoma, czasem lubię powzruszać się i pozachwycać losami bohaterów. Dlatego bardzo długo miałam ochotę sięgnąć po ubiegłoroczny hit książkowej blogosfery – „Consolation” Corinne Michaels.
Natalie po śmierci męża nie wyobraża sobie, że może jeszcze być szczęśliwa. Całą swoją uwagę skupia na wychowaniu malutkiej córeczki. Kiedy jednak w jej życiu pojawia się niezwykłe przystojny Liam, najlepszy przyjaciel Aarona, Natalie zaczyna dawać sobie kolejną szansę na szczęście. Czy jednak los tym razem pozwoli jej ułożyć sobie życie?
Od lektury romansów nie oczekuję zbyt wiele. Ot, mam się wzruszyć, zakochać w głównym bohaterze i cieszyć z happy endu bądź płakać nad tragicznym losem zaprezentowanych postaci. Powieści tego typu traktuję jako typowe odmóżdżacze, które czytam jako przerywnik pomiędzy bardziej ambitnymi pozycjami. Kiedy więc zobaczyłam, że „Consolation” ma niebanalną fabułę, a dodatkowo pióro Michaels przypomina pióro Hoover, byłam pewna, że to spotkanie zakończy się sukcesem. Niestety, spotkało mnie rozczarowanie.
Nie będę narzekać na fabułę. Prawda jest taka, że romanse rządzą się swoimi prawami i nie ma co po nich oczekiwać ambitnej i pomysłowej fabuły. Na pewno zaletą powieści jest to, że bohaterowie nie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, nie idą od razu do łóżka. Niestety, nie wszystko można pochwalić. Przede wszystkim irytowała mnie absolutna nierealność akcji – przykładem mogą być warunki pracy głównej bohaterki, która nie dość, że z łatwością zdobyła zatrudnienie w wojskowych strukturach, bez żadnego wysiłku dostawała awanse, a także z łatwością brała dni wolne. Kolejną wadą rozplanowania fabuły powieści jest fakt, że główny zwrot akcji, choć zapowiedziany, szybko zostaje porzucony na rzecz opisów miłosnych uniesień dwójki bohaterów. Może dlatego finał jest tak bardzo zaskakujący?
Nie zachwycił mnie styl powieści. Była ona napisana niezwykle kolokwialnie i pełna wulgaryzmów. Dodatkowo autorka posługiwała się bardzo prostym i wręcz cukierkowym językiem, często używając schematów językowych. Przez to opisy uczuć oddane przez autorkę nie są zbyt wiarygodne i nie przenikają czytelnika. Nie byłam w stanie zaangażować się emocjonalnie w opowiedzianą historię, losy bohaterów były mi wręcz obojętne.
Myślę, że mój odbiór powieści był także negatywny ze względu na bohaterów. Oni byli tak papierowi! Główna postać kobieca była okrutnie wyidealizowana, nie miała żadnych wad, wszystko jej w życiu wychodziło. Natalie niby przeżywała głębokie uczucia, ale nie zostało to zbyt dobrze opisane. Dodatkowo jakoś nie mogłam uwierzyć w jej rozdarcie pomiędzy dwoma mężczyznami. Natomiast Liam… Och, jak ja go nie lubiłam. Był to taki typowy facet, który traktował kobiety jako ogrzewacze łóżka i który kierował się jedynie swą chucią. Totalnie zniechęciła mnie jego hipokryzja – Natalie szanował, a inne dziewczyny uznawał za łatwe dlatego, że udało mu się zaciągnąć je do łóżka na pierwszej randce (swoją drogą, uwielbiam to zakłamanie – w przypadku seksu na pierwszej randce to kobieta jest łatwa, a facet to macho…). Niestety, nie umiałam zaangażować się emocjonalnie w ich losy, kiedy kobieta była mi obojętna, a mężczyzna wzbudzał same najgorsze odczucia.
Niestety, „Consolation” w ogóle nie przypadło mi do gustu. Oczekiwałam, że książka będzie miłym i przyjemnym przerywnikiem od bardziej ambitnych lektur, jednak całkowicie mnie rozczarowała. Główni bohaterowie byli tak papierowi, że nie wzbudzili we mnie żadnych pozytywnych odczuć. Fabuła zginęła wśród miłosnych uniesień, a język był tak prosty, że nie umiał oddać trudnych emocji targających bohaterami. Potencjał fajnej historii został niestety zmarnowany przez słabe wykonanie!
Ocena: 3/10 (słaba)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz