Hej, hej, Kochani!
Martyna Senator to pisarka, która znana jest dużej części
polskiej blogosfery książkowej. Autorka bestsellerowych powieści młodzieżowych
szturmem zdobywa serca młodych czytelniczek. Jej twórczość była mi jednak
bardzo długo nieznana – pomimo że już rok temu zakupiłam „Ósmy kolor tęczy”,
wciąż leży on nieprzeczytany na półce. Jednak otrzymany zbyt dawno temu
egzemplarz recenzencki „Z popiołów” oraz „Z
otchłani” zmotywował mnie, żeby w końcu przyjrzała się twórczości tej
młodej polskiej pisarki.
Po tragicznych wydarzeniach sprzed trzech lat Sara zamknęła
się w sobie. Stała się introwertyczką, która boi się zaufać komukolwiek. Jej
jedynymi bliskimi są babcia oraz przyjaciółka i współlokatorka, Kaśka. Studentka
edytorstwa radzi sobie z bólem, przelewając go w tworzone piosenki. Jej życie
zmienia się, kiedy na jej drodze staje Michał – niedawno osierocony chłopak,
który wiele lat temu został zraniony przez ukochaną kobietę. Pomimo iż studenci
na początku obiecują sobie, że ich znajomość będzie tylko przyjaźnią, wkrótce
okazuje się, że przed miłością nie ma sensu uciekać.
Mam bardzo mieszane uczucia odnośnie pierwszej książki pani
Senator, jaką miałam okazję przeczytać. Jej lekturę zaczynałam z dość dużymi
obiekcjami. Ostatnio literatura młodzieżowa zaczynała mnie lekko irytować swoją
infantylnością. Jednak już po pierwszych stronach niesamowicie wciągnęłam się w
love story Michała i Sary i zaznaczałam coraz to piękniejsze cytaty. Niestety,
w połowie książki, wszystko straciło swój urok i stało się kolejną wtórną
historią…
Nie da się ukryć, że w „Z popiołów” pierwsze skrzypce gra miłość.
Książka Martyny Senator to kolejny romans dla nastolatków, który idealnie
wpasowuje się w schemat i nie zaskakuje niczym oryginalnym. Wątek uczucia
Michała i Sary nie do końca mnie przekonał. Jakoś nie potrafię zaakceptować
motywu obustronnej miłości od pierwszego wejrzenia, totalnie nie potrafię w nie
uwierzyć. Kiedy przeczytałam opis, miałam
nadzieję na opis przyjaźni, która powoli przeradza się w głębsze uczucie –
wiecie, jak bardzo kocham takie wątki. Niestety, w historii Michała i Sary przyjaźni
niemal nie było. Tak samo - wszystkie traumy
i bolesne wydarzenia, które nosiła w sobie Sara znikają w okamgnieniu, kiedy
poznaje ukochanego. Dla mnie wszystko to działo się za szybko, przemiana głównej
bohaterki, która poprzez miłość stała się kompletnie inną osobą, była dla mnie
niezbyt realna. Jasne, miłość uskrzydla, ale czy aż tak?
Na szczęście książka broni się świetną kreacją bohaterów. Michał
i Sara to ludzie z krwi i kości. Nie są wyidealizowani, mają realistyczne
problemy i wątpliwości. To ludzie tacy jak my – studenci, którzy usiłują
pogodzić życie prywatne, naukę, pracę,
przyjaźń. Sara jest postacią, której nie sposób nie obdarzyć sympatią. Zamknięta
w sobie, pełna traum dziewczyna przy bliższym spotkaniu okazuje się być
niezwykle ciepłą i pomocną osobą. Kibicujemy jej w zmaganiach z przeszłością i
mamy nadzieję, że w końcu upora się z bólem. Natomiast Michał – och! To czysty
ideał! Troskliwy, oddany, walczący o swoją kobietę ze wszystkich sił – która by
mu się oparła? Bo na pewno nie ja! Wspaniałą postacią jest też przyjaciółka Sary,
Kasia. Może lekko wyidealizowana, jednak jej obecność to niezwykle pozytywny
aspekt książki. Uśmiechnięta, wspierająca fanka zdrowego odżywania, która w
odpowiednich momentach potrafi potrząsnąć główną bohaterką i nie pozwala jej
zatracić się w bólu.
Z całą pewnością dużą zaletą „Z popiołów” jest fakt, iż jest
to love story dziejące się tuż obok nas. Akcja książki rozgrywa się w moim
Krakowie – nawet nie wiecie, jak miło czytało się o miejscach, które odwiedzam codziennie.
A kiedy Michał i Sara odwiedzili moją pracę – to już w ogóle byłam w siódmym
niebie! Niemniej nawet nie-krakowianie odnajdą w powieści Martyny Senator coś
dla siebie. Otaczająca bohaterów rzeczywistość jest swojska i doskonale nam
znana, tak samo jak problemy, które dotykają bohaterów.
„Z popiołów” to książka, która została napisana w
przecudowny, idealny wprost sposób. Główna narracja prowadzona jest w prostym,
dość kolokwialnym stylu, który ułatwia szybką lekturę. Jednak tym, za co
pokochałam sposób pisania Martyny Senator to wplecione niby od niechcenia,
przepiękne cytaty. Mój egzemplarz jest cały obklejony znacznikami, a to
naprawdę rzadko się zdarza! Oto kilka z
nich, te które najmocniej mnie zachwyciły:
„Z doświadczenia wiem, że istnieją takie rozdziały, których nie da się tak po prostu zamknąć,. Ciągną się w nieskończoność, mimo że już dawno powinniśmy postawić ostatnią kropkę i sięgnąć po czystą kartkę. Wszystko dlatego, że konfrontacja z przeszłością nigdy nie jest łatwa. W niektórych przypadkach bywa wręcz niemożliwa. Bo chociaż bardzo chcemy stawić czoła temu, co się wydarzyło, to bolesne wspomnienia nas paraliżują. Sprawiają, że zastygamy w bezruchu, niezdolni do wykonania kolejnego kroku.”
„Myślę, że miłość jest formą masochizmu. Ja mam już dosyć bólu.”
„Miłość nie zawsze jest piękna. Czasami zamiast radości, uśmiechu i trzepotu motylich skrzydeł w brzuchu towarzyszą jej ból, łzy i odgłos pękającego serca. Dlatego wolę nie ryzykować. Wybieram samotność, bo wiem, że nie udźwignę kolejnego rozczarowania.”
„Nie warto kurczowo trzymać się uczucia, które zamiast uskrzydlać, zniewala i odziera człowieka z godności.”
„Ale ja już dawno temu pozbyłam się złudzeń. Światło, które kiedyś tak jasno we mnie świeciło, zgasło, a nadzieja zagubiła się w ciemności.”
„Czasami wcale nie potrzeba kilku lat, żeby zobaczyć w oczach drugiego człowieka kawałek własnej duszy. Do tego wystarczy jedno spojrzenie.”
„Serce człowieka jest lekkomyślne i nieodpowiedzialne. Pełne uniesień gna w stronę przepaści, nie bacząc na konsekwencje, jakie niesie ze sobą miłość. Dlatego trzymam swoje pragnienia na smyczy i ufam temu, co nakazuje mi rozsądek. Tak jest dużo prościej, dużo bezpieczniej.”
„Z popiołów” nie jest może najlepszą książką, jaką
przeczytałam. Rzeczywiście, Martynie Senator nie udało się uciec od schematów,
stworzyła jednak poruszającą opowieść o zmianach, o romantycznej miłości i o
konieczności odcięcia przeszłości – a wszystko to napisane w przepiękny sposób.
Polecam wszystkim fanom literatury młodzieżowej!
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz