Hej, hej, Kochani!
W lutym tego roku blogosfera oszalała na punkcie pierwszej
wydanej w Polsce książki Adama Silvery – „Raczej szczęśliwy niż nie”. Prawie
każdy ekscytował się historią Aarona, który postanowił odnaleźć własny happy
end. W końcu, w ramach pomaturalnego nadrabiania czytelniczych zaległości, i ja
sięgnęłam po ten bestseller, ciekawa, czym zachwycali się inni blogerzy.
Aaron Soto miał naprawdę ciężki okres. Samobójstwo ojca,
własna nieudana próba odebrania sobie życia.. Chłopak przetrwał te dni jedynie
dzięki obecności ukochanej dziewczyny, Genevive. Kiedy i ona wyjeżdża, Aaron zbliża
się do nowego znajomego, Thomasa. Nieoczekiwanie chłopak staje się dla niego
kimś bardzo ważnym… Nowa sytuacja prowadzi Aarona do ogromnych problemów, na
które jedynym remedium zdaje się być zabieg wymazywania pamięci – Leteo. Jednak
czy aby być szczęśliwym, szesnastolatek musi zapomnieć o tym, kim jest?
„Raczej szczęśliwy niż nie” miał być hitem. Książką nadzwyczajną
i cudowną, która zmieni moje życie, wyciśnie ze mnie łzy smutku i radości.
Niestety, aż takim hitem nie była. Może już nieco innych rzeczy szukam w
literaturze? Sama nie wiem… Mimo wszystko uważam, że pierwsza książka Silvery,
która pojawiła się na polskim rynku jest naprawdę wartą uwagi młodzieżówką,
która z pewnością przypadnie do gustu nastolatkom, którzy wkraczają w okres
kształtowania własnej osobowości.
Bo „Raczej szczęśliwy niż nie”, wbrew opisowi z okładki, nie
jest romansem, lecz właśnie powieścią o poszukiwaniu samego siebie. Narratorem
jest Aaron, chłopak, który musi skonfrontować swoją naturę z oczekiwaniami społecznymi
i wymaganiami najbliższych. Zastanawia się, czy lepiej być wiernym swemu sercu
czy spełniać pragnienia wszystkich naokoło. Polski debiut Adama Silvery porusza
także kwestie, która bliska jest sercu każdemu nastolatka. Bo przecież każdy
człowiek, zwłaszcza ten wkraczający w dorosłość, nosi w sobie zranienia i ból.
Wiele sytuacji jest dla nas na tyle traumatycznych, że dalibyśmy wszystko, by
pozbyć się cierpienia z nimi związanymi. W świecie wykreowanym przez
amerykańskiego pisarza pojawia się możliwości manipulacji własnymi wspomnieniami.
Zabieg Leteo obiecuje modyfikację pamięci, gwarantującą nowy, lepszy początek. Czytelnik
wraz z narratorem, Aaronem, zastanawia się, czy ucieczka od bolesnych wspomnień
i tego, co nas kształtuje jest sposobem na osiągnięcie szczęścia. A może taka
manipulacja sprawia, ze przestajemy być sobą? Czy ucieczka od samego siebie
jest dobrym pomysłem? „Raczej szczęśliwy niż nie” stawia przed nastoletnim
odbiorcom trudne pytania i uczy akceptacji siebie takim, jakim się jest.
Z całą pewnością siła powieści tkwi w prawdziwych
bohaterach. Aaron, Genevive, Thomas, Collin – wszyscy oni są niesamowicie
realistyczni, przez co stają się czytelnikowi bliscy niczym przyjaciele. Autor,
kreując ich, uciekł od stereotypów oraz oceniania. Każda z postaci ma głębokie
wnętrze, które poznajemy dopiero podczas lektury, a które pozwala nam później
lepiej zrozumieć motywy ich postępowania. Adam Silvera tworzy nastolatków z krwi i
kości, którzy nie zmagają się z wyimaginowanymi problemami, lecz z trudnościami
powszechnymi w tym wieku. Dużą zaletą „Raczej szczęśliwego niż nie” są świetnie
wykreowane, wielobarwne postaci drugoplanowe – każda z nich została obdarzona
własnym charakterem, własną historią i każda zapada w pamięć czytelnikowi.
Książka ma jednak spory minus… Nie umiałam wciągnąć się w
nią na początku. Przez pierwsze dwieście stron wydawało mi się, że czytam
niezbyt składną powieść z niezwykle niekonsekwentnie prowadzonymi bohaterami –
zwłaszcza z główną postacią, Aaronem. Obawiałam się, że przy lekturze zmęczę
się i zmarnuję swój czas. Wszystko zmienia się, gdy odkrywamy największą tajemnicę
szesnastolatka – dzięki tej informacji akcja zaczyna składać się w logiczną
całość, lepiej rozumiemy motywacje postaci. To właśnie od tego momentu powieść
staje się tym, czym winna być od początku – mądrą historią o poszukiwaniu samego
siebie. Niestety, obawiam się, że wielu czytelników może czuć się zniechęconym
dość słabym początkiem.
Lekturę „Raczej szczęśliwego niż nie” ułatwia styl Adama
Silvery. Książka napisana jest językiem współczesnej młodzieży – pełnym kolokwializmów,
prostym, przystępnym. Nie znajdziemy w nim zbędnych wulgaryzmów, te
sporadycznie używane służą dobitnemu podkreśleniu emocji. Z całą pewnością za
zaletę książki amerykańskiego pisarza uważam sposób opisania scen erotycznych.
Myślę, że przy takiej tematyce, jeszcze biorąc pod uwagę homoseksualizm
głównego bohatera, łatwo było ocierać się o przesadę i obrzydliwość – na szczęście
Silvera „te momenty” oparł raczej na metodzie skojarzeń i niedomówień i chwała
mu za to!
„Raczej szczęśliwy niż nie” nie zrobił może na mnie aż tak
ogromnego wrażenia, jak na pozostałych blogerach. Wciąż jednak uważam go za
niezwykle mądrą opowieść o poszukiwaniu samego siebie, o akceptacji własnej natury
i podążaniu za własnym szczęściem. Atrakcyjna, niebanalna szata graficzna oraz przystępny
styl sprawiają, że książka Silvery powinna stać się pozycją obowiązkową dla
każdego młodego nastolatka!
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz