Strony

czwartek, 31 maja 2018

(246) "Akuszerka" Katja Kettu


Hej, hej, Kochani!
Literatura drugowojenna należy do jednej z moich ulubionych. Z przyjemnością odkrywam coraz to nowe tytuły, a wątkiem, który szczególnie mnie porusza jest uczucie pomiędzy przedstawicielami wrogich sobie narodów. Dlatego kiedy usłyszałam po raz pierwszy o „Akuszerce” niesamowicie chciałam ją przeczytać. Teraz wreszcie mi się udało. I znalazłam zdecydowanie najgorszą książkę mojego życia. Książkę, którą milion razy rzucałam, nad którą klnęłam, przez którą płakałam… Naprawdę, napisanie tej recenzji tak, żeby nie używać wulgaryzmów będzie niesamowicie trudne, bowiem jestem w stanie tak wysokiej irytacji poziomem obrzydliwości i absurdalności tej „prawdopodobnie najlepszej wydanej ostatnio fińskiej powieści”, że ciężko mi się powstrzymać. 

„Akuszerka” to romans wojenny opowiadający o uczuciu między fińską kobietą a niemieckim oficerem SS. Ich związek oparty na pożądaniu i wzajemnym przyciąganiu powoduje, że Krzywe Oko, odrzucona przez społeczność akuszerka, decyduje się podjąć pracę w niemieckim obozie koncentracyjnym i jenieckim, gdzie podejmuje się nieludzkiej pracy.  Czy miłość faktycznie usprawiedliwia dokonane przez nią wybory? 


„Akuszerka” to zdecydowanie najgorsza książka, jaką przeczytałam. Kiedy zaczynałam ją czytać, liczyłam na porywającą lekturę z niebanalną fabułą. Dostałam obrzydliwe porno połączone z pseudofilozoficznym bełkotem, w którym fabuła była właściwie nie do odnalezienia. Zmarnowałam na tę książkę dwa dni, płonąc z zażenowania i płacząc z bezsilności. A wszystko po to, byście unikali jej szerokim łukiem!

Ta „prawdopobobnie najlepsza wydana ostatnio powieść fińska”, jak informuje nas napis na okładce, to zbiór chujów i cipek. Już od pierwszej strony atakują nas mało eleganckie określenia narządów rozrodczych i w równie intensywnym natężeniu nie opuszczają nas do ostatnich zdań. O ile początkowo rozumiałam zamysł autorki na ukazanie brutalizmu, ukazanie okrucieństwa, tak potem byłam zmęczona. Na każdej stronie musiały pojawić się plastyczne opisy genitaliów i wydzielin wielu bohaterów, wszystko sprowadzało się do stosnku i wszystko musiało być doń porównane. Moim hitem jest zdanie: „Miał oczy jak kocia cipa”… Taaak…. Niestety tego typu sformułowania sprawiały, że było mi niedobrze, że naprawdę byłam zmęczona. W głowie krążyły mi chuje i cipki, a każda strona bolała coraz bardziej. Właściwie od połowy książki na każdej stronie dochodziłam do wniosku, że autorka osiągnęła już dno den, absolutną obrzydliwość, już nic gorszego nie znajdę… A potem przewracałam stronę i proszę ! Niespodzianka! Początkowo miałam o tym tylko w;wspomnieć, jednak obawiam się, że nie uwierzycie mi na słowo, a więc przygotowałam kilka cytatów – UWAGA! TYLKO DLA CZYTELNIKÓW PEŁNOLETNICH I O MOCNYCH NERWACH!


„Pamiętam zapach wydobywający się z małej pochwy Maszy, gdy się nad nią nachyliam. Jeszcze zanim włożyłam palec do środka, wiedziałam, że obchodzono się z nią zbyt okrutnie (…). Podczas badania stwierdziłam, że popękały tkanki dzielące odbyt i pochwę i kał przedostał się do dróg rodnych.”

„Podstawia mi tyłek jak pies, a jednocześnie inaczej, robi to instynktownie i bez wstydu. Kościsty kręgosłup wygina się w łuk, uda zaczynają drżeć, gdy wdzieram się coraz mocniej i mocniej w tę ścisłość, w oczach pojawiają się iskry, serce wali jak młot, wiem, że wkrótce nie wytrzymam, czy mogę spuścić się w środku,czy mogę zrobić ci dziecko, a Dzikie Oko odpowiada, możesz, dalej, dalej. Tryskam i wydaje  mimowolny okrzyk.”

„Rozpinam powoli spodnie, chwytam w tym dobrym miejscu, tuż pod jądrami, ściągam w dół napletek. Słońce przylega do wierzchu żołędzi, nawet nie patrząc wiem, że się byłyszy. Zaczynam przesuwać w dół i do góry.”

„Jak wszystkie zaciskały pizdy wokół twojego chuja. I tylko Ojciec w Niebiesach wie, że te kobiety z wieloma miały do czynienia. Z dużymi i małymi kutasami, w kształcie tulei i żylastymi, zaginającymi się trochę na lewo, gładkimi. Przetestowały to wszystko (…). One próbowały wszystkiego, te kobiety. Smakowały jędrny ogon niemieckiego oficera SS, spijały krople potu z brudnego fińskiego kutasa, z zaślinionego, śmierdzącego machorką wyrostka ruskiego więźnia. Bezwstydnice. Suki. Wiele z nich marzyło o tym, którzy w nie weszli, pożądało ich. Pożądało obdartego ze skóry, żylastego zająca obrzezanych Żydów, spalonych na pustyni, dygoczących z żądzy po radamanie arabskich chłopców,  dwumetrowych Murzynów i ich sinych pochodni, Mualata jak jasne kakao z mlekiem (…). O Azjatach smakujących jak bagno, kanciastych  i śmierdzących atramentem Rosjanach, których zamarynowane w wódce członki nie mieszą się nawet w grobach.”

„-Jadłaś owoce?
Zapytałabym:
- A czemu?
- Bo pachniesz płodnością”

„Gdy wszedłeś we mnie, całe poprzednie życie wypłynęło z mojego ciała jak woda z dziurawego cebrzyka. Aniele wysłany przez Boga, Johannie Angelhurście, jak to się stało, że swoim kutasem zrobiłeś wyrwę w mojej czarnej duszy i dotarłeś do jasności.”

Tego typu kwiatki można by było mnożyć… Ale ja uznałam, że więcej pamięci telefonu sobie nie zaśmiecię. Jak więc widzicie, autorka postawiła na skrajny, obrzydliwy naturalizm.  Całkowicie zredukowała człowieka do roli zwierzęcia. Nie jestem jednak przekonana co do słuszności tego zabiegu. Dla mnie było to szukanie na siłę sensacji i kontrowersji, aby zostać zauważoną i uznaną bezkompromisową artystką. Niestety, książka jest do bólu niesmaczna, a zestawianie opisów niemieckich zbrodni, opisów aborcji z opisami pewnych miejsc…. A najgorsza była scena, gdy bohaterka robiła sobie dobrze przy zdjęciach z Babiego Jaru… Wtedy naprawdę miałam wrażenie, że pewne granice zostały przekroczone, co nie jest dobre.

Książka Katji Kettu w ogóle nie ma fabuły. A jeśli ją ma, to niknie ona pod ogromną ilością wulgaryzmów… Autorka przedstawia nam opartą na faktach historię swojej rodziny. Niestety, w myśl tego, że ma być wybitnie, postanawia zrezygnować z chronologicznego czy jakkolwiek logicznego uszeregowania zdarzeń. Zamiast tego otrzymujemy narrację prowadzoną z wielu perspektyw, w różnych płaszczyznach czasowych. Brak jakiegokolwiek wyjaśnienia, powiązania, czegokolwiek. Naprawdę, do końca książki nie rozumiałam jej fabuły, nie umiałam odtworzyć ciągu przyczyno-skutkowego… Wydarzenia przeskakiwały, a ja miałam coraz większy mętlik w głowie.

Niewiele jestem w stanie powiedzieć o bohaterach. Byli. Irytowali. Doprowadzali do szewskiej pasji. Pierwszym problemem było to, że poprzez chaos fabularny i fińskie imiona do końca książki nie widziałam, kto jest kim i jakie są relacje pomiędzy bohaterami. Ale największy ból sprawiła mi kreacja głównych bohaterów, którzy zostali sprowadzeni do swoich genitaliów. Tytułowa akuszerka, Krzywe Oko, jest amatorką opisywania narządów rozrodczych kobiet i ich woni <nie uwierzycie, ile akapitów można na ten temat napisać!>. Szaleńczo „zakochana”, a raczej osoba z wieczną chcicą na chłopa, zrobi wszystko, by nie stracić obiektu swych westchnień… A On… Zbrodniarz nazwany „duszą grzybiarza”, do bólu wybielany (heloł, nie jest zbrodniarzem, on tylko rowy kopał, na basen przecież), jest w rzeczywistości prawdziwym zostawaczem spermy w każdej kobiecie i osobą, której przemyślenia odnośnie płci przeciwnej koncentrowały się jedynie na jednej tematyce… Okropna postać!

Jak wiecie, naprawdę rzadko daję książce tylko jedną gwiazdkę. Zawsze staram się znaleźć w nich cokolwiek dobrego, co pozwoli mi podciągnąć nieco fabułę. Niestety, w przypadku „Akuszerki” jest to zupełnie niemożliwe. Katja Kettu wzięła na tapet poważną tematykę i jej nie podobała. W książce męczą nadmierne opisy narządów rozrodczych, porównywanie wszystkiego do narządów rozrodczych i wszechobecny seks i brzydota. Jeśli to jest najlepsza fińska powieść, to ja zdecydowanie nie chcę poznawać innych pozycji z tego kraju!

Ocena: 1/10  (beznadziejna)

Książka bierze udział w wyzwaniach:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz