Hej, hej, Kochani!
Nie myślałam, że zbliżająca się matura aż tak mnie
pochłonie. A może to nie ona, tylko szaleni nauczyciele, którzy teraz
przypomnieli sobie, jak bardzo jesteśmy w tyle. Dlatego, żeby oderwać się od
szkolnych obowiązków będę częściej sięgała po książki lekkie i
niezobowiązujące, które pomogą mi się odprężyć po ciężkich dniach w szkole.
Jedną z takich książek jest „Ognisty pocałunek” autorstwa Jennifer L.
Armentrout, znanej przede wszystkim jako autorka wzbudzającego mieszane
odczucia „Obsydianu”.
W świecie pełnym gargulców - strażników oraz budzących grozę
demonów Layla jest ewenementem. Jej matka należała bowiem do istot piekielnych,
a jej ojciec do ich przeciwników. Skutkiem tego siedemnastolatka posiada
demoniczne moce – jej pocałunek może odbierać duszę. Wychowuje się w rodzinie
gargulców, w której do jej zadań należy pomoc w polowaniu na demony. Potajemnie
kocha się w jednym ze strażników, Zaynie, jednak wie, że z powodu jej
pochodzenia oraz jego konsekwencji nigdy nie będą mogli być razem. Jej życie
zmienia się diametralnie, kiedy poznaje demona piekielnie seksownego demona
Rotha. Dzięki niemu Layla poznaje prawdę o swoich rodzicach, która zmusza ją do
tego, by przemyślała swoje życie.
Do książki pani Armentrout podchodziłam nastawiona niezwykle
sceptycznie. Słyszałam wiele negatywnych opinii na temat „Obsydianu”. Nie byłam
także przekonana do pomysłu na książkę jedynie na trójkącie miłosnym. Moje
obawy w dużej mierze się sprawdziły. „Ognisty pocałunek” okazał się być książką
wtórną, bazującą na schematach, ze źle wykreowanymi bohaterami. Mimo to, jest
również książką niezwykle wciągającą – to taki podręcznikowy przykład guilty
pleasure.
Książka nie wyróżnia się oryginalną fabułą. Jest to raczej
zlepek schematów, które znamy z wielu innych paranormal romance. Mamy do
czynienia z trójkątem miłosnym (oczywiście, miłość do najlepszego przyjaciela
jest tak częsta),z dwójką przyjaciół,
która darzy się skrywaną miłością, z
przystojniakiem, który pojawia się niewiadomo skąd i oczywiście od razu staje
się miłością życia głownej bohaterki. Nuty oryginalności dodaje wplecenie w
powieść motywów mitologii żydowskiej, opowieści o Lilith i wierzeń
satanistycznych, wątek ten nie jest jednak rozwijany. Większość zwrotów akcji
jest łatwa do przewidzenia, co rozczarowuje. Mam wrażenie, że potencjał na
dobrą książkę fantastyczną rozmył się poprzez wysunięcie na pierwszy plan wątku
miłosnego.
Absolutnie nie przypadła mi do gustu kreacja głównych
bohaterów. Po pierwsze, była ona okropnie schematyczna – Roth musiał być sarkastycznym
Bad boyem, któremu się wszystko z jednym kojarzyło, Layla musiała być niepewna
siebie, bez doświadczenia z
mężczyznami, zakochana w innym bez
wzajemności, obok musiała pojawić się przyjaciółka-idiotka oraz przyjaciel –dziwak
i kujon. Nie wiem, czemu autorzy książek młodzieżowych nie zdecydują się na
bardziej oryginalne rozwiązania. Irytowała mnie także głupota bohaterów, jak
również fakt, że ich zachowania były kompletnie nieracjonalne, niczym nieumotywowane.
Zachowywali się jak dwulatki, kierujące się jedynie impulsem, nie używali w
ogóle mózgu. Większość ich decyzji była dla mnie kompletnie niezrozumiała.
Irytował mnie także wątek miłosny. Jasne, kiedy sięgałam po „Ognisty
pocałunek”, wiedziałąm, że będzie to romans, sam tytuł nie pozostawia tu wiele
wątpliwości. Nie mam nic przeciwko temu gatunkowi, potrafi mnie naprawdę zrelaksować,
a czasem wzruszyć. Niestety, miłość pomiędzy Laylą i Rothem absolutnie i w
żadnym stopniu mnie nie przekonała. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko,
a romans został zdominowany poprzez impulsywność bohaterów, o której Wam już
pisałam. Jeśli czytacie mojego bloga to pewnie wiecie, że wprost nienawidzę,
gdy uczucie pojawia się nagle i jest do grobowej deski. Tak niestety jest z
Rothem i Laylą. Kilka spotkań i już – miłość, pocałunki, seks. Między nimi nie
padła nawet żadna deklaracja uczuć! Przez tak szybkie tempo rozwijania się tej
relacji nie potrafiłam się w nią emocjonalnie zaangażować ani w nią uwierzyć.
Powieść Jennifer L. Armentrout ma jednak swoje zalety.
Napisana jest prostym, przystępnym językiem, dzięki czemu czyta się ją naprawdę
szybko i przyjemnie. Łatwo się wciągnąć, uczucia są opisane wiarygodnie i w
sposób przekonujący. To naprawdę idealna, mało wymagająca powieść, która pomoże
Wam przetrwać szkolne dni.
Nie wiem, czy żałuję czy nie, że sięgnęłam po „Ognisty
pocałunek”. Była to książka, przy której z pewnością się rozerwałam, która
pomogła mi się odmóżczyć. Nie wniosła wiele w moje życie, ale czy wszystkie
pozycje muszą takie być?
Ocena: 5/10 (przeciętna)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz