Strony

sobota, 9 września 2017

(193) "Pojedynek" Marie Rutkoski

Hej, hej, Kochani!
Nie da się ukryć, że literatura młodzieżowa, choć bardzo poczytna, jest również niezwykle schematyczna. Autorom nie jest łatwo wymyśleć coś oryginalnego, zresztą po co, skoro książki tak podobne do siebie dobrze się sprzedają i wciąż cieszą się gronem fanów. Na szczęście, prócz niezliczonych ilości młodzieżowych dystopii, które różnią się od siebie jedynie imionami bohaterów pojawiła się pozycja taka, jak „Pojedynek” autorstwa Marie Rutkoski.  Seria, o której nie usłyszałabym, gdyby nie to, że wydawnictwo Feeria Young postanowiło nie wydawać trzeciego tomu, o czym lojalnie informuję, nim skuszeni moją recenzją powędrujecie do księgarni, by zaopatrzyć się w swój własny egzemplarz. „Pojedynek”, rozpoczynający serię „Niezwyciężona” jest bowiem ewenementem literatury młodzieżowej – powieścią dojrzałą, przemyślaną, z wiarygodnymi bohaterami oraz wspaniale i konsekwentnie opisanym uniwersum.



Siedemnastoletnia Kesterel, Valorianka należy do zwycięskiego ludu, który przed kilkunastu laty podbił ziemie należące Herrańczyków. Jako córka jednego z najznamienitszych generałów może wieść życie pozbawione trosk materialnych i cieszyć się swoją pozycją. Jej kompletnym przeciwieństwem jest Arin, herrański niewolnik, którego dziewczyna z niezrozumiałych nawet dla siebie powodów kupuje. Pomimo wszystkich przeciwności, pomiędzy tą dwójką wybucha uczucie. Nie jest to jednak prosta miłość, a na jej losy wpływa komplikująca się sytuacja polityczna.

Kiedy rozpoczynałam lekturę „Pojedynku” byłam pewna, że sięgam po romans osadzony na tle wojny. Upewniła mnie w tym przekonaniu także przepiękna okładka, przywodząca na myśl bestsellerową serię „Selekcja” autorstwa Kiery Cass. Spodziewałam się wątku miłości, która pokonuje przeszkody, słodkich do porzygu scen oraz problemów, które same się rozwiązują. Zostałam całkowicie zaskoczona, bowiem „Pojedynek” to powieść dojrzała, prawdziwa i wymagająca od swojego czytelnika gotowości do przeżywania najtrudniejszych emocji.

Pierwszą zaletą książki są jej bohaterowie. Kestrel i Arin nie wpisują się w schematy, znane z literatury młodzieżowej. Ona nie jest waleczną bohaterką, on nie jest chłopakiem, który poświęciłby dla niej wszystko. Siedemnastoletnia Kestrel z początku może irytować czytelnika swoją biernością oraz akceptacją świata, w którym żyje (wszak przywykliśmy do heroin, które walczą z całym złem tego świata), wkrótce jednak okazuje się być niezwykle silną oraz inteligentną młodą kobietą, która doskonale wie, jak grać ludźmi, by uzyskać swoje cele. Nie ma zahamowań moralnych, zrobi wszystko dla tego, co uważa za słuszne. Również jej niewolnik, Arin, jest osobą, która po głębszym poznaniu zyskuje zupełnie inną twarz. Jest waleczny, zdecydowany i całkowicie oddany swojej sprawie. Tak jak Kestrel nie waha się kłamać, oszukiwać, a nawet mordować. To, że oboje są do siebie tak podobni, a jednocześnie ze względu na pochodzenia różnią się od siebie w zupełności, generuje jeden z najciekawszych wątków miłosnych, z jakimi miałam do czynienia.

Podziwiam Marie Rutkoski za odwagę, jaką wykazała się kreując taki, a nie inny wątek miłosny. Przecież wszyscy lubią czytać o miłości, która pokonuje wszystkie przeszkody. Już Szekspir wiedział, że nic nie przyciąga czytelników tak, jak dramat dwóch osób, które są ze sobą pomimo braku akceptacji otoczenia. A jednak – amerykańska pisarka poszła w zupełnie inną stronę, niż mogłam oczekiwać. Relacja Kestrel i Arina nie jest banalna, prosta, romantyczna. Zarówno ona, jak i on są lojalni wobec swoich, wrogich sobie nawzajem, narodów. Oboje nie są wobec szczerzy, okłamują się i wykorzystują, by osiągnąć własne cele. Łącząca ich relacja nie jest źródłem szczęścia, lecz dodatkową udręką.  Marie Rutkoski ukazała, że nie zawsze warto iść za głosem serca, że miłość nie jest cudownym antidotum na zło całego świata, że są rzeczy ważniejsze niż własne uczucia. A mimo wszystko sprawiła, że czytelnik z całego serca kibicuje tej dwójce, by pomimo tak niesprzyjających okoliczności, odnaleźli drogę do swojego szczęścia.

Ale fenomen „Pojedynku” nie opiera się li tylko na niesamowitym, odważnym, dojrzałym wątku miłosnym. W posłowiu autorka wspomina, że kreując swój świat, inspirowała się licznymi opracowaniami  historycznymi – szczególnie tymi dotyczącymi okresu podboju starożytnej Grecji przez Cesarstwo Rzymskie. Tak szczegółowy reserach zdecydowanie się opłacił i  powieść Marie Rutkoski zachwyca doskonale skonstruowanym uniwersum.  Jest ono wiarygodne i logiczne. Autorka wspaniale oddała to, w jaki sposób przebiega proces podboju kolejnych państw, jak trudno utrzymać nad nimi kontrolę, jak niewiele potrzeba do tego, by niewolnicy na powrót stali się żołnierzami.  Ukazała także, jak łatwo uwierzyć, że niedawni wrogowie nie są już ludźmi, lecz zwierzętami, jak łatwo pogodzić się ze złem i niesprawiedliwością. Pisarka we wspaniały sposób oddała liczne procesy psychologiczne, społeczne i historycznę, przez co, czytając „Pojedynek”, można odnieść wrażenie, że nie ma się do czynienia z fantastyczną młodzieżówką, lecz doskonałą powieścią historyczną!


Podsumowując, jestem absolutnie oczarowana „Pojedynkiem” autorstwa Marie Rutkoski. Powieść, która miała być tylko rozrywkową młodzieżówką, zmusiła mnie do refleksji, a także sprawiła, że moje serce było rozdarte. Już się nie mogę doczekać, aż poznam „Zdradę”. A Wy, jeśli jeszcze nie znacie debiutu tej utalentowanej pisarki, koniecznie nadróbcie zaległości!

Ocena: 8/10 (rewelacyjna)

Książka bierze udział w wyzwaniach:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz