Hej, hej, Kochani!
Muszę przestać wmawiać sobie, że są gatunki, które mnie nie
przekonują i których nie lubię. Może lepiej uwierzyć w to, że to, po jaki
rodzaj powieści sięgam zależy głównie od mojego humoru i aktualnych potrzeb. Bo
choć przez wiele lat mówiłam sobie „fantasy bleee fuuu” to po raz kolejny
czytam dobrą książkę fantastyczną, która naprawdę mnie do siebie przekonuje.
Muszę chyba zacząć wierzyć Kitty Ailli, że kiedy ona wybiera dla mnie lekturę,
to ta niemal na pewno przypadnie mi do gustu. Dzisiaj zapraszam Was na recenzję
niedocenianego debiutu Moniki Magoskiej-Suchar i Sylwii Dubieleckiej.
Młoda i niewinna czarodziejka Arienne trafia do Ravillonu –
mrocznej, niebezpiecznej, rządzonej silną, męską ręką siedziby Świętej
Organizacji. Choć nie jest to miejsce dla niej, tajemnicza przybyszka chce się
w nim ukryć i spotkać swoje Przeznaczenie. Nieoczekiwanie staje się nałożnicą i
faworytą najokrutniejszego z Mistrzów – Mistrza Walk, Severa. Czy to właśnie on jest jej Przeznaczeniem?
Jaką tajemnicę skrywa jego przeszłość? Czy pomiędzy tak różnymi osobami może
zrodzić się uczucie? Odpowiedzi na te pytania uzyskacie, sięgając po „Klątwę
przeznaczenia”!
Debiut dwóch polskich pisarek to powieść, o której ciężko mi
wydać jednoznaczną opinię. Z jednej
strony podczas lektury byłam wciągnięta do granic możliwości, z drugiej zaś, im
więcej o „Klątwie przeznaczenia” myślę, tym więcej jej wad dostrzegam. Dlatego
w tej recenzji postaram się szczerze napisać Wam o dobrych i słabszych stronach
tej historii!
Zacznijmy więc od zalet… Po pierwsze, powieść Moniki
Magoskiej-Suchar i Sylwii Dubieleckiej zachwyca tym, jak bardzo dobrze została
rozplanowana. Historia przedstawiona przez polskie debiutanki zachwyca swoim
rozmachem i wielowątkowością. Pisarki stworzyły cudowne uniwersum i opisały
jego historię, geografię czy mieszkańców. Wykreowały wspaniałą Świętą
Orgazniację – jej struktury, jej zasady i zżerające ją od wewnątrz konflikty. W
tej powieści niemalże nie ma miejsca na nudę! Przeplatają się w niej różnorodne
motywy – walki o władzę, bezwzględne podporządkowanie jednostki organizacji, miłość,
która sprzeciwia się regułom i
konwenansom oraz podążania za własnym Przeznaczeniem.
„Klątwa przeznaczenia” to książka, która wciąga czytelnika
już od pierwszych stron! Wywołuje u czytelnika szereg emocji –bawi, wzrusza, złości,
straszy –wszystko na raz! Autorki nie mają litości dla swoich fanów – historia Arienne
i Severa jest pełna zwrotów akcji i naprawdę nie sposób odłożyć jej na półkę.
Mnie samą losy bohaterów pochłonęły do tego stopnia, że nawet, kiedy nie
czytałam, to niemal nałogowo myślałam o tym, co dalej. Przy „Klątwie
przeznaczenia” nie ma miejsca na sen! Sprzeczne emocje wywołane przez powieść
nie pozwolą Wam zmrużyć oka!
W debiucie Moniki Magoskiej-Suchar oraz Sylwii Dubieleckiej
zachwycił mnie również obraz przedstawianej rzeczywistości. Przyszłość ukazana
w tej powieści stylizowana jest na średniowiecze i to stylizowana w bardzo
dobry sposób. Choć bohaterowie nie mówią do siebie językiem z dawnych czasów, to
klimat powieści zbliżony jest do klimatów rycerskich siedzib. Jest to świat, w
którym odbywają się rycerskie pojedynki, najemnicy wysyłani są na najbardziej
niebezpieczne misje, a głównymi rozrywkami są uczty i bale. Autorki nakreśliły
świetnie sytuację kobiet w tym okresie historii. W „Klątwie przeznaczenia” są
one sprowadzone do pozycji zabaweczek do łóżka, zdobyczy, są traktowane dużo
gorzej od mężczyzn i właściwie stanowią
ich własność.
Oczarował mnie wątek miłosny pomiędzy Severem a Arienne!
Początkowo, ze względu na różnicę wieku między kochankami, a także drastyczny
początek ich relacji byłam do niego sceptycznie nastawiona. Jednak wraz z
przewracaniem kolejnych kartek coraz bardziej zakochiwałam się w ich uczuciu!
Relacja pomiędzy Mistrzem i jego Milady wypełniona jest pokonywaniem własnych
słabości, zrywaniem z uprzedzeniami, zmianą na lepsze dla dobra partnera.
Czytając sceny ich wspólnych rozmów i spotkać, nie mogłam się nie uśmiechać i nie
rozpływać – były absolutnie urocze!
Nie da się ukryć, że w powieści Moniki Magoskiej-Suchar i Sylwii
Dubieleckiej dużą rolę odgrywa erotyka. Co mnie jednak zachwyciło, nie mamy do czynienia
z beznadziejnie opisanymi scenami seksu, lecz raczej dwuznacznymi komentarzami,
żartami i dyskusjami. W zdecydowanej większości były one dość inteligentne i z pewnością
zabawne. Nieco przerażało mnie duże użycie słów pokroju „cipka”, jednak co poradzić
- język polski zdecydowanie nie jest piękny, jeżeli chodzi o słownictwo
związane ze strefą seksualną.
Przejdźmy teraz do wad - absolutnie nie przekonała mnie do
siebie zastosowana przez autorki narracja. Pisarki zdecydowały się na użycie
czasu teraźniejszego, którego nie znoszę, a także pisanie na przemian w
pierwszej (zazwyczaj z perspektywy Arienne) i trzeciej osobie. Niestety, podział
ten nie został klarownie oznaczony, więc często w sam środek narracji trzecioosobowej
wplątane zostało kilka zdań pierwszoosobowych. Moim zdaniem wprowadza to
niepotrzebny chaos i tylko utrudnia lekturę.
Książka jest niestety również dość przewidywalna, a także
wypełniona niepotrzebnymi „zapychaczami”. Gdy tylko pojawiły się pierwsze
wzmianki o przeszłości bohaterów, już byłam pewna, jakie tajemnice skrywają
Arienne i Severo. Jeśli chodzi o ten
wątek, zdecydowanie zabrakło mi elementu
zaskoczenia. Przyznam się szczerze, że
lektura ostatnich stu stron była
dla mnie prawdziwą męczarnią – sprawiały one wrażenie na siłę rozwlekanych i po
prostu nudnych! Pewnie gdyby nie ostatnie epizody, to moja ocena tego grubego
tomiszcza byłaby nieco wyższa.
Rozczarowała mnie także kreacja bohaterów. Czytając różne
recenzje, narobiłam sobie ochoty na niejednoznaczne postaci, które będą wzbudzały
we mnie sprzeczne uczucia. Tymczasem Arienne
i Severo są w mojej opinii typowymi Mary-Sue. Oboje idealni, piękni,
uzdolnieni, LEPSI od szarego motłochu. I o ile w przypadku młodej czarodziejki
mogłam się tego spodziewać, tak kreacja Mistrza Walk mnie rozczarowała. Nie mam
pojęcia, po co opisywany był jako brutalny i okrutny, bo ja takiego Severa w
ogóle nie odnalazłam. Zirytowała mnie jego szybka przemiana w zakochanego do
szaleństwa mężczyznę, liczyłam na więcej mroku i ciemności. Na szczęście nieco
schematyczną i papierową kreację głównych bohaterów nieco nadrabiają postaci
drugoplanowe. Wzbudzają one sympatie u czytelnika, są prawdziwymi przyjaciółmi
i idealnie uosabiają zasady, jakimi kierowali się średniowieczni wojownicy.
Niestety, również w ich kreacji jasny jest podział na dobrych i zlych – w „Klątwie
przeznaczenia” zdecydowanie brakuje odcieni szarości!
Nigdy nie powiedziałabym, że „Klątwa przeznaczenia” jest
powieścią złą. Zapewniła mi trzy dni cudownej rozrywki, dostarczyła mnóstwa
emocji i całkowicie zawładnęła moimi myślami. Autorkom należą się gratulacje za
tak dobre rozplanowanie fabuły i
wykreowanie tak przemyślanego świata.
Jak każdy debiutantkom nie udało im się ustrzec błędów, jednak naprawdę warto dać im szansę!
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz