Strony

sobota, 15 lipca 2017

(176) "Klątwa przeznaczenia" Monika Magoska-Suchar i Sylwia Dubielecka

Hej, hej, Kochani!
Muszę przestać wmawiać sobie, że są gatunki, które mnie nie przekonują i których nie lubię. Może lepiej uwierzyć w to, że to, po jaki rodzaj powieści sięgam zależy głównie od mojego humoru i aktualnych potrzeb. Bo choć przez wiele lat mówiłam sobie „fantasy bleee fuuu” to po raz kolejny czytam dobrą książkę fantastyczną, która naprawdę mnie do siebie przekonuje. Muszę chyba zacząć wierzyć Kitty Ailli, że kiedy ona wybiera dla mnie lekturę, to ta niemal na pewno przypadnie mi do gustu. Dzisiaj zapraszam Was na recenzję niedocenianego debiutu Moniki Magoskiej-Suchar i Sylwii Dubieleckiej.

Młoda i niewinna czarodziejka Arienne trafia do Ravillonu – mrocznej, niebezpiecznej, rządzonej silną, męską ręką siedziby Świętej Organizacji. Choć nie jest to miejsce dla niej, tajemnicza przybyszka chce się w nim ukryć i spotkać swoje Przeznaczenie. Nieoczekiwanie staje się nałożnicą i faworytą najokrutniejszego z Mistrzów – Mistrza Walk, Severa.  Czy to właśnie on jest jej Przeznaczeniem? Jaką tajemnicę skrywa jego przeszłość? Czy pomiędzy tak różnymi osobami może zrodzić się uczucie? Odpowiedzi na te pytania uzyskacie, sięgając po „Klątwę przeznaczenia”!


Debiut dwóch polskich pisarek to powieść, o której ciężko mi wydać jednoznaczną opinię.  Z jednej strony podczas lektury byłam wciągnięta do granic możliwości, z drugiej zaś, im więcej o „Klątwie przeznaczenia” myślę, tym więcej jej wad dostrzegam. Dlatego w tej recenzji postaram się szczerze napisać Wam o dobrych i słabszych stronach tej historii!

Zacznijmy więc od zalet… Po pierwsze, powieść Moniki Magoskiej-Suchar i Sylwii Dubieleckiej zachwyca tym, jak bardzo dobrze została rozplanowana. Historia przedstawiona przez polskie debiutanki zachwyca swoim rozmachem i wielowątkowością. Pisarki stworzyły cudowne uniwersum i opisały jego historię, geografię czy mieszkańców. Wykreowały wspaniałą Świętą Orgazniację – jej struktury, jej zasady i zżerające ją od wewnątrz konflikty. W tej powieści niemalże nie ma miejsca na nudę! Przeplatają się w niej różnorodne motywy – walki o władzę, bezwzględne podporządkowanie jednostki organizacji, miłość, która sprzeciwia  się regułom i konwenansom oraz podążania za własnym Przeznaczeniem.

„Klątwa przeznaczenia” to książka, która wciąga czytelnika już od pierwszych stron! Wywołuje u czytelnika szereg emocji –bawi, wzrusza, złości, straszy –wszystko na raz! Autorki nie mają litości dla swoich fanów – historia Arienne i Severa jest pełna zwrotów akcji i naprawdę nie sposób odłożyć jej na półkę. Mnie samą losy bohaterów pochłonęły do tego stopnia, że nawet, kiedy nie czytałam, to niemal nałogowo myślałam o tym, co dalej. Przy „Klątwie przeznaczenia” nie ma miejsca na sen! Sprzeczne emocje wywołane przez powieść nie pozwolą Wam zmrużyć oka!

W debiucie Moniki Magoskiej-Suchar oraz Sylwii Dubieleckiej zachwycił mnie również obraz przedstawianej rzeczywistości. Przyszłość ukazana w tej powieści stylizowana jest na średniowiecze i to stylizowana w bardzo dobry sposób. Choć bohaterowie nie mówią do siebie językiem z dawnych czasów, to klimat powieści zbliżony jest do klimatów rycerskich siedzib. Jest to świat, w którym odbywają się rycerskie pojedynki, najemnicy wysyłani są na najbardziej niebezpieczne misje, a głównymi rozrywkami są uczty i bale. Autorki nakreśliły świetnie sytuację kobiet w tym okresie historii. W „Klątwie przeznaczenia” są one sprowadzone do pozycji zabaweczek do łóżka, zdobyczy, są traktowane dużo gorzej  od mężczyzn i właściwie stanowią ich własność.

Oczarował mnie wątek miłosny pomiędzy Severem a Arienne! Początkowo, ze względu na różnicę wieku między kochankami, a także drastyczny początek ich relacji byłam do niego sceptycznie nastawiona. Jednak wraz z przewracaniem kolejnych kartek coraz bardziej zakochiwałam się w ich uczuciu! Relacja pomiędzy Mistrzem i jego Milady wypełniona jest pokonywaniem własnych słabości, zrywaniem z uprzedzeniami, zmianą na lepsze dla dobra partnera. Czytając sceny ich wspólnych rozmów i spotkać, nie mogłam się nie uśmiechać i nie rozpływać – były absolutnie urocze!

Nie da się ukryć, że w powieści Moniki Magoskiej-Suchar i Sylwii Dubieleckiej dużą rolę odgrywa erotyka. Co mnie jednak zachwyciło, nie mamy do czynienia z beznadziejnie opisanymi scenami seksu, lecz raczej dwuznacznymi komentarzami, żartami i dyskusjami. W zdecydowanej większości były one dość inteligentne i z pewnością zabawne. Nieco przerażało mnie duże użycie słów pokroju „cipka”, jednak co poradzić - język polski zdecydowanie nie jest piękny, jeżeli chodzi o słownictwo związane ze strefą seksualną.

Przejdźmy teraz do wad - absolutnie nie przekonała mnie do siebie zastosowana przez autorki narracja. Pisarki zdecydowały się na użycie czasu teraźniejszego, którego nie znoszę, a także pisanie na przemian w pierwszej (zazwyczaj z perspektywy Arienne) i trzeciej osobie. Niestety, podział ten nie został klarownie oznaczony, więc często w sam środek narracji trzecioosobowej wplątane zostało kilka zdań pierwszoosobowych. Moim zdaniem wprowadza to niepotrzebny chaos i tylko utrudnia lekturę.

Książka jest niestety również dość przewidywalna, a także wypełniona niepotrzebnymi „zapychaczami”. Gdy tylko pojawiły się pierwsze wzmianki o przeszłości bohaterów, już byłam pewna, jakie tajemnice skrywają Arienne i Severo. Jeśli chodzi  o ten wątek, zdecydowanie zabrakło mi elementu  zaskoczenia. Przyznam się szczerze, że  lektura  ostatnich stu stron była dla mnie prawdziwą męczarnią – sprawiały one wrażenie na siłę rozwlekanych i po prostu nudnych! Pewnie gdyby nie ostatnie epizody, to moja ocena tego grubego tomiszcza byłaby nieco wyższa.

Rozczarowała mnie także kreacja bohaterów. Czytając różne recenzje, narobiłam sobie ochoty na niejednoznaczne postaci, które będą wzbudzały we mnie sprzeczne uczucia. Tymczasem Arienne  i Severo są w mojej opinii typowymi Mary-Sue. Oboje idealni, piękni, uzdolnieni, LEPSI od szarego motłochu. I o ile w przypadku młodej czarodziejki mogłam się tego spodziewać, tak kreacja Mistrza Walk mnie rozczarowała. Nie mam pojęcia, po co opisywany był jako brutalny i okrutny, bo ja takiego Severa w ogóle nie odnalazłam. Zirytowała mnie jego szybka przemiana w zakochanego do szaleństwa mężczyznę, liczyłam na więcej mroku i ciemności. Na szczęście nieco schematyczną i papierową kreację głównych bohaterów nieco nadrabiają postaci drugoplanowe. Wzbudzają one sympatie u czytelnika, są prawdziwymi przyjaciółmi i idealnie uosabiają zasady, jakimi kierowali się średniowieczni wojownicy. Niestety, również w ich kreacji jasny jest podział na dobrych i zlych – w „Klątwie przeznaczenia” zdecydowanie brakuje odcieni szarości!


Nigdy nie powiedziałabym, że „Klątwa przeznaczenia” jest powieścią złą. Zapewniła mi trzy dni cudownej rozrywki, dostarczyła mnóstwa emocji i całkowicie zawładnęła moimi myślami. Autorkom należą się gratulacje za tak dobre  rozplanowanie fabuły i wykreowanie tak przemyślanego świata.  Jak każdy debiutantkom nie udało im się ustrzec błędów, jednak  naprawdę warto  dać im szansę!

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)

Książka bierze  udział w wyzwaniach:







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz