Strony

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

(143) "Turkusowe szale" Remigiusz Mróz

Hej, hej, Kochani!
Jak z całą pewnością już wiecie, jestem ogromną fanką powieści Remigiusza Mroza, którego uważam za jednego z najwybitniejszych pisarzy młodego pokolenia. Każda jego pozycja dostarcza mi niesamowitych emocji i przeżyć, stąd pragnę zapoznać się z każdą książką, jaka wyszła spod pióra pana Mroza. Moją szczególną uwagę od dawna przyciągały już „Turkusowe szale”, które interesowały mnie tym bardziej, że ich akcja rozgrywa się w moim ukochanym okresie historycznym – podczas II wojny światowej. Niestety, ksiązka ta była niemal niedostępna – na szczęcie wydawnictwo Bellona zdecydowało się ja wydać ponownie, a ja mogłam poznać jedno z pierwszych dzieł mojego pisarza!


Po klęsce kampanii wrześniowej polscy lotnicy przebywają na emigracji w Wielkiej Brytanii. Nie mają zamiaru bezczynnie czekać, aż Brytyjczycy pokonają Hitlera, chcą włączyć się w walki i znów stanąć za sterami myśliwców. Do sformowanego przez polskie i brytyjskie dowództwo 307. Dywizjonu Lwowskich Puchaczy należą między innymi Feliks „Lucky” Essker, Czesław „Disney” Tummel oraz Leon „Merowing” Merowski. 
Remigiusz Mróz przedstawia czytelnikowi losy tych fikcyjnych postaci, tworząc barwną i zapierającą dech w piersiach historię o bohaterstwie i o zdradzie, o tchórzostwie i nieśmiertelnej, polskiej, ułańskiej duszy.

Chyba muszę odstawić na jakiś czas książki Remigiusza Mroza. Bo, choć „Turkusowe szale”, obiektywnie rzecz biorąc mi się podobały, to po ostatnim przegenialnym „Wotum nieufności” miałam apetyt na dużo, dużo więcej. Może to przez to, że jest to jedna z pierwszych powieści pisarza, jednak „Turkusowe szale” znacznie odbiegają poziomem od takiej serii o Chyłce czy Forście.

Zacznę może od tego, że zazwyczaj przy książkach Mroza przewracam stronę za stroną, nie mogąc przestać! Misternie skonstruowana fabuła, pełnokrwiści bohaterowie i absolutnie niespodziewane zwroty akcji sprawiają, że książki pana Remigiusza czytam właściwie jednym tchem. Tym razem jednak czegoś mi zabrakło – momentami nawet się nudziłam i pomijałam niektóre fragmenty. W „Turkusowych szalach” zabrakło mi jednego, klarownego pomysłu na fabułę, głównego wątku, który spajałby książkę. Tymczasem akcja płynie, toczy się, momentami przyśpiesza, jednak brakowało mi konkretnego pomysłu na nią. Boli mnie także, że Remigiusz Mróz po macoszemu potraktował wyraźnie zapowiedziany w opisie z okładki wątek szpiegowski. Mam wrażenie, że był on nieco na doczepkę, nie wzbudził on zbytnio mojej ciekawości. Łatwo było się domyśleć, kto jest niemieckim agentem. Zabrakło mi też ciekawie wykreowanego czarnego charakteru, który trząsł by książką w posadach – kogoś takiego jak chociażby Blackenberg z „Parabellum”.

Ale przecież nie będę jedynie krytykowała mojego ulubionego autora! Uważam, że pan Mróz w bardzo wiarygodny sposób oddał środowisko polskich lotników uziemionych (dosłownie!) w Anglii. Poczuć można było ich rozczarowanie, ich dziką chęć walki, a także niezrozumienie, z jakim spotykali się na Wyspach. Sądzę, że pisarz ciekawie przedstawił drobne konflikty, a także nieporozumienia między pełnokrwistymi, w gorącej wodzie kąpanymi Polakami a stonowanym, dystyngowanymi „herbaciarzami. Dzięki talentowi Remigiusza Mroza czytelnik mógł poczuć się, jakby sam razem z bohaterami książki wzbijał się w przestworza, w pogoni za niemieckim myśliwcem.

Jak wszyscy fani Remigiusza Mroza wiedzą, do stałych cech jego twórczości należą ciekawie skonstruowani bohaterowie. Na szczęście, nie inaczej jest w „Turkusowych szalach”! Postaci takie jak Feliks Essker znany z bezkompromisowej postawy wobec wroga czy mityczny wykładowca ze szkoły lotniczej w Dęblinie, którego wypowiedzi towarzyszą naszym bohaterom w najtrudniejszych chwilach, z łatwością wzbudzają sympatię czytelnika i pozwalają głębiej wejść w świat książki.

Podsumowując, uważam, że „Turkusowe szale” są nieco gorsze od pozostałych powieści Remigiusza Mroza, które miałam przyjemność czytać. Brakowało mi w niej napięcia i niespodziewanych zwrotów akcji, tak charakterystycznych dla twórczości tego pisarza. Niemniej, wciąż jest to bardzo dobra książka, która zapewnia czytelnikowi naprawdę świetną rozrywkę!

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)

(+ 3 cm)

(książka na literkę "T")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz