Hej, hej, Kochani!
Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o książce, która była dla
mnie bardzo przyjemnym rozczarowaniem. Po twórczość pani Oliver sięgnęłam już
drugi raz w życiu. Z pierwszego spotkania z przerażającym światem „Delirium”
pamiętam ogromną dawkę emocji, która nie pozwoliła mi odłożyć książki ani na
moment. Teraz jednak, gdy minęło kilka lat, ja jestem dojrzalsza o mnóstwo
książek, bałam się, że się rozczaruję… A jednak!
Siedemnastoletnia Lena żyje w świecie, w którym miłość jest
uznana za chorobę. Na szczęście znaleziono na nią lekarstwo – po wstrzyknięciu
specjalnego remedium, człowiek nie czuje już nic. Główna bohaterka nie może
doczekać się swojego zabiegu, wie bowiem, jakie mogą być konsekwencje
zapadnięcia na Amor deliria nervosa.
Ślepo wierzy we wszystkie informacje, jakie podaje jej rząd. Wszystko zmienia
się, gdy poznaje Alexa – jedno spojrzenie jego pięknych oczu wystarcza, by Lena
zastanowiła się, czy miłość naprawdę jest zła.
Z pozoru może wydawać się, że to kolejna dystopia, taka,
jakich wiele. Ot, dziewczynka niepozorna, żyje w zniewolonym,
postapokaliptycznym społeczeństwie i nagle odkrywa, jak opresyjny jest system,
w którym funkcjonuje, staje na czele rebelii… Nie, nie, nie! „Delirium” to coś
dużo, dużo więcej. To książka o dorastaniu, o poznawaniu samego siebie, o
dojrzewaniu do uczuć.
Motywem przewodnim książki jest miłość. W Portland, w którym
żyje Lena jest ona uznawana za nieuleczalną, śmiertelną chorobę. Czytając tę książkę
sama zastanawiałam się, czy jest to aż tak odrealniony pogląd. Bo przecież
nawet dziś czasem wydaje się nam, że może lepiej się nie zakochać, nie dać się
zranić, być samym dla siebie. Nigdy nie wiadomo, czy osoba, którą obdarzymy
naszym uczuciem okaże się go warta, a może nas skrzywdzi? A z drugiej strony,
kiedy się już zakochamy, zupełnie szalejemy, podejmujemy irracjonalne decyzje,
szukamy szczęścia i nadziei wszędzie dookoła. To może lepiej jej unikać? A jednak, książka
Lauren Oliver mówi nam coś zupełnie innego:
„Miłość – najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija cię zarówno wtedy, gdy cię spotka, jak i wtedy, kiedy cię omija. Ale to niedokładnie tak. To skazujący i skazany. To kat i ostrze. I ułaskawienie w ostatnich chwilach. Głęboki oddech, spojrzenie w niebo i westchnienie: dzięki ci, Boże. Miłość – zabije cię i jednocześnie cię ocali.”
„Delirum” uczy wiary w to, że mimo wszystko warto kochać, bo
tylko dzięki miłości będziemy naprawdę szczęśliwi.
Uważam, że autorka w genialny sposób poradziła sobie z
wykreowaniem opresyjnego systemu i zniewolonego, zaślepionego społeczeństwa. Na
kartach „Delirium” czuć atmosferę nieco zbliżoną do tej, którą w „Roku 1984”
wykreował Orwell, choć oczywiście nie śmiem porównywać najlepszej nawet
młodzieżówki do takiego klasyka. W twórczości pani Oliver mamy do czynienia ze
strachem, niewolą, a jednocześnie zaślepieniem, które nie pozwala szukać
własnych sposobów na życie. Niemal czujemy wszechobecny lęk przed wydaniem, podsłuchiwanie
rozmów, wieczną kontrolę i jednocześnie wierzymy, że tak jest dobrze, lepiej,
że państwo się o nas troszczy.
Książka Lauren Oliver w niesamowity sposób oddziałuje na
nasze uczucia. Niemal czujemy lęk,
strach, niepewność, których doświadczają bohaterowie. Topimy się jak masło na
gorącym toście czytając opisy schadzek Leny i Aleksa, a przy lekturze ostatnich
stron wstrzymujemy oddech z niecierpliwości, podekscytowania, lęku. Duża w tym
zasługa stylu autorki, która nie skąpi nam opisów. Choć wielu może to razić,
dla mnie był to niebywały atut. Gdyby nie fakt, że książkę wypożyczyłam z
biblioteki, chyba pokreśliłabym ją całą, tak trafnie oddawała niektóre uczucia.
Zresztą, sami zobaczcie:
„Życie nie jest życiem, jeśli się przez nie tylko prześlizgniesz. Wiem, że jego istota polega na tym, by znaleźć rzeczy, które mają znaczenie, i trzymać się ich, walczyć o nie i nie odpuścić.”
„Wszystko będzie dobrze. Słowa, które tak naprawdę nic nie znaczą, które są mantrą rzucaną w przestrzeń i mrok jak rozpaczliwe próby uchwycenia się czegoś, gdy się spada.”
Na uwagę zasługuje jeszcze wątek miłosny pomiędzy Leną a
Alexem. Dawno nie czytałam niczego tak uroczego, pięknego i godnego
pozazdroszczenia. Uczucie ich łączące jest takim, o jakim marzy chyba każda
dziewczyna. Odwraca wszystko w życiu. Każe dorosnąć, dostosować się. A
jednocześnie sprawia, że ma się ochotę dla drugiej osoby góry przenosić,
poświęcić wszystko, nawet własne życie…
Gorąco polecam Wam „Delirium”. To uzależniająca książka,
która w pełni wpłynie na Wasze uczucia, każe się zastanowić, co naprawdę myślicie
o miłości, a na sam koniec roztłucze Wasze serduszka na milion małych kawałków…
Ocena: 8/10 (rewelacyjna)
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz