Hej, hej, Kochani!
Czas na wielki powrót! Moja planowana nieobecność, która
początkowo miała potrwać tyle, ile czasu spędzę w mojej ukochanej Italii,
niespodziewanie przedłużyła się, ale dzisiaj witam Was już na dłużej – dopóki studia
mnie nie pokonają. W pierwszym poście po dłuższej nieobecności chciałabym
opowiedzieć Wam, dlaczego się na nią zdecydowałam i co ona mi dała.
Myślę, że wszyscy wiecie, jak ciężki miałam rok. Naukowo,
osobiście, czytelniczo. Jakoś tak za dużo na siebie wzięłam, za bardzo chciałam,
ale siły miałam ograniczone. A że zawsze chciałam w stu procentach oddać się
temu, na co się decydowałam, z czasem blog stał się mało przyjemnym obowiązkiem
– kolejnym na liście „to do”. Dopadło mnie zmęczenie – przestałam chcieć czytać
egzemplarze recenzenckie, przestałam chcieć pisać recenzje, bo miałam wrażenie,
że wszystkie są miałkie i niewiele
wnoszące do dyskusji o książkach. Również moja aktywność na Waszych blogach ograniczyła
się do kilku zdawkowych słów, bo na lepsze ogarnięcie tego wszystkiego. Oddaliłam
się od wizji blogera, jakim zawsze chciałam być.
Bo kiedy zaczynałam blogować, chciałam być inna. Nie powiem,
że lepsza, inna. Na szczęście dzięki mojej przerwie przypomniałam sobie, w jakim
celu założyłam bloga. Trzy lata temu nie znałam tak wielu książkoholików, a
jeśli nawet, to wszyscy czytali to samo – romanse i młodzieżówki fantastyczne. A
ja chciałam stworzyć miejsce, gdzie mogłam dzielić się moimi literackimi
zachwytami, moimi odkryciami i porażkami. Obserwując, jakie recenzje dodawałam,
widzę, że do pewnego czasu byłam wierna moim założeniom – kontynuowałam moje
poszukiwania literackie i opisywałam książki, które SAMA wybrałam. Niestety,
myślę, że wszyscy wiecie, jak blogowanie ssie. Okazuje się, że recenzja nawet
najlepszej książki, o której mało kto słyszał, nigdy nie zbierze tylu
wyświetleń, co kolejna recenzja ostatniej premiery. Dodatkowo, pojawiła się
możliwość, która dla każdego książkoholika chcącego jak najczęściej powiększać
swoją biblioteczkę wydaje się jak z bajki – egzemplarze recenzenckie. I, ze
wstydem przynaję, rozleniwiłam się okropnie. Od pewnego czasu nie czułam się
już jak osoba, która inspiruje, która szuka, która chce poszerzać swoje horyzonty,
lecz jak tablica ogłoszeń – na zmianę polecałam książki z book tourów i
recenzenckie. Zmęczyło mnie to. Nie tak miał wyglądać mój Nieuleczalny Książkoholizm,
nie takie były jego założenia. Przez ten miesiąc trochę zmieniły się moje
lektury. Jasne, wciąż mierzę się z górą recenzenckich, jednak obiecałam sobie,
że ograniczę ich ilość i będę brała tylko książki, które rzeczywiście mnie zainteresują,
co do których będę pewna, że chciałabym je poznać. Dość miałkiej literatury,
która jest wszędzie! Chcę znów iść do biblioteki, buszować pomiędzy regałami i
szukać perełek. Marzę o tym, by wyczytać książki, które kurzą się na moich półkach.
Chcę znów eksperymentować, inspirować i być inspirowaną, a nie iść na łatwiznę
i brać jak leci egzemplarze recenzenckie. Dlatego pierwszą zmianą, jaką chce wprowadzić
na blogu będzie nieco inna tematyka – oprócz najświeższych recenzji chciałabym,
abyście znaleźli tu również moje opinie o książkach mniej znanych lub
starszych!
W lipcu okrutnie męczyło mnie pisanie recenzji. Wydawało mi
się ono bez sensu, nie umiałam opisywać emocji, kolejne książki wydawały mi się
do siebie zbyt podobne i przez to nie wiedziałam już, co mogę o nich napisać.
Na szczęście ponad trzytygodniowa przerwa od pisania dobrze mi zrobiła. Długo
szukałam odpowiedniego czasu na pisanie recenzji – zaraz po lekturze? Następnego
dnia? Teraz zaczęłam recenzować książki, które przeczytałam już dużo dawniej.
Dzięki temu moje recenzje będą teraz bardziej przemyślane, bardziej spójne,
bardziej literackie. Mam nadzieję, że mój warsztat recenzenta choć trochę
poprawi się dzięki studiom – przedmiot o nazwie wstęp do studiów literackich
kusi niezwykle. Postanowiłam także, że nie będę recenzować każdej książki, jaką
przeczytam. To bez sensu, czasem na siłę zmuszałam się do sklejania słów, które
nie niosły w sobie żadnej treści. Chcę opowiadać o książkach bardzo dobrych, rewelacyjnych,
wybitnych i arcydziełach, żeby zachęcać Was do ich przeczytania oraz o
książkach złych, żebyście pod żadnym pozorem po nie nie sięgali. Nie widzę
sensu w tworzeniu recenzji, które męczą mnie przy pisaniu i Was przy odbiorze –
myślę, że czasem ocena w podsumowaniu miesiąca mówi sama za siebie.
Nie tylko recenzjami blog żyje. Długo zastanawiałam się, co oprócz
moich opinii o książkach chcę na Nieuleczalnym Książkoholizmie umieszczać.
Pomysłów było sporo – tagi, topki, posty o filmach, o serialach, moich innych
zainteresowaniach. Podczas mojej przerwy zdecydowałam jednak,w jakim kierunku chcę rozwijać bloga.
Chciałabym stworzyć miejsce dojrzałe i zdefiniowane – blog literacki – a nie „blog
poświęcony kulturze”, bo jednak nie do końca czuje te klimaty ani nie „mój blog”,
gdzie pisałabym o swoich pasjach. Mam w głowie pewne nieśmiałe plany, by
poszerzyć moją działalność w sieci na zupełnie inne pole, jednak to za jakiś
(dłuższy) czas – i możliwe, że kiedy Was tam zaproszę poznacie mnie lepiej jako
człowieka. Ale Nieuleczalny Książkoholizm ma być blogiem literackim. I przede wszystkim – nie jestem już dzieckiem.
To, co podobało mi się na początku blogowania już mnie nie kręci. Dlatego postanowiłam
zdecydowanie zerwać ze wszelkiego rodzaju tagami – nie wnoszą one nic na bloga,
są wtórne i mało dojrzałe. Zamiast tego na blogu cyklicznie pojawiać się będą
posty okołoliterackie – a dniem ich pojawienia się będą piątki. Dwa razy w miesiącu
na blogu ukazywać będzie się zestawienie – TOP X książek/ekranizacji/bohaterów –
wszystko wyjdzie w praniu, zależy, jakie będę miała pomysły, jakie będą nowinki
w świecie literackim. Raz w miesiącu będę chciała podyskutować z Wami na jakiś
związany ze światem literatury kontrowersyjny temat. Będzie też czas na polecenie
Wam konkretnych gatunków czy autorów – w skondensowanej formie opowiadać o ich
cecach charakterystycznych i o tym, dlaczego mi się podobają. Mam nadzieję, że
takie pomysły na posty okołoliterackie Was przekonują i będzie czytać je równie
chętnie, jak ja pisać.
Niesamowicie się cieszę, że zrobiłam sobie tę przerwę.
Myślałam, że potrzebowałam jej tylko pod względem psychicznym, że nie wpłynie
ona zbytnio na moją pracę na blogu – ewentualnie może obniży zasiegi. Tymczasem,
zupełnie niespodziewanie, nabrałam nowej energii, mnóstwa pomysłów i chęci, by
to robić. Nieuleczalny Książkoholizm przejdzie przemianę, ale mam nadzieję, że
to, co się nie zmieni, to Wasza obecność tutaj! Chciałabym zaprosić Was na ten
nowy etap wspólnej przygody!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz