Strony

środa, 27 czerwca 2018

(254) "Na południe od granicy, na zachód od słońca" Haruki Murakami


Witajcie, Kochani!
Ilekroć zbliżają się wyniki rozdania Nagrody Nobla, tylekroć w dziedzinie literatury pada nazwisko   Lektura tej cienkiej, lecz jakże mądrej i niebanalnej japońskiej powieści dostarczyła mi tematu do rozmyślań, a także pokazała tę mniej przyjemną stronę życia, którą sama, doroślejąc, coraz bardziej zauważam.
Harukiego Murakamiego. Japoński autor co rok musi jednak obejść się smakiem, jednak już samo typowanie go sprawiło, że chciałam sięgnąć po jego twórczość i dowiedzieć się, o co jest tak wiele halo. Po niezwykle udanym spotkaniu z „Norwegian wood” i nieco słabszym ze „Sputnikiem Sweetheart”, który mnie wynudził niemiłosiernie (wstyd się przyznać, prawda?) postanowiłam dać szansę książce, która od tak dawna mnie intrygowała – „Na południe od granicy, na zachód od słońca”.

W wieku ośmiu lat Hajime przyjaźni się z chorą na polio Shimamoto. Z upływem lat ich drogi rozdzielają się, choć mężczyzna nigdy nie zapomina o swej przyjaciółce z dzieciństwa, będącej jego pierwszą miłością. Po trzydziestu latach na drodze dorosłego już Haijime – biznesmana, męża i ojca dwójki dzieci, ponownie staje Shimamoto. A on decyduje porzucić całe swoje dotychczasowe życie dla miłości sprzed lat.
 
Książki Harukiego Murakamiego mają w sobie coś niezwykłego. Pomimo że ich fabuła zdaje się być do bólu banalna, ograna i tandetna, są czymś WSPANIAŁYM.  Pełne smutku, melancholii i przekonania o marności ludzkiego istnienia historie wyrywają czytelnika ze strefy komfortu i zmuszają do refleksji nad własnym życiem, nad tym, do czego zmierza i nad tym, jakim właściwie jest człowiekiem.

Choć opis powieści sugeruje romans najgorszego sortu, dla mnie jest to przede wszystkim niezwykle smutna opowieść o dorastaniu. Każdy z nas w młodym wieku ma swoje marzenia, ma swoje ideały, którymi się kieruje. Chcemy być ludźmi dobrymi, kochanymi, podziwianymi, odnoszącymi sukcesy. Tymczasem dorosłe życie stopniowo odziera nas ze złudzeń. Dawne pragnienia albo idealizujemy, albo porzucamy. Stopniowo odrzucamy zasady, które kiedyś zdawały się być żelazne. Rośnie liczba osób, którym nieświadomie lub z pełną świadomością wyrządziliśmy krzywdę. Różne wydarzenia kształtują nas i z dzieci, którymi nie dawno byliśmy, nie pozostaje już nic.  I o tym jest ta książka. O zmianach, które, choć nieuniknione, są trudne do zaakceptowania.

Powieść „Na południe od granicy, na zachód od słońca” jest niesamowicie klimatyczna. Już od pierwszych stron czujemy niezwykły smutek i melancholię, z których znany jest Haruki Murakami.  Za pomocą prostych słów tworzy on przepiękne, do bólu poruszające zdania, które trafiają do serca każdego czytelnika i zostają w nim na zawsze. Dodatkowo, kreacji klimatu sprzyja także ogromna ilość odniesień do innych dziedzin kultury – muzyki, filmu. Dzięki temu otrzymujemy powieść, która pochłania nas całkowicie i nie pozwala wydobyć się ze swojego świata.

Kreacja bohaterów w pełni pasuje mi do koncepcji książki. Główny bohtaer, Hajime to osoba dość zmienna, a jednocześnie przeciętna. Na przełomie książki odkrywamy, jak niewiele zostaje z chłopca, którym niegdyś był. Dogania go materializm, pogoń za karierą, chęć ustawienia się w życiu. To postać, z którą zdecydowanie łatwo się utożsamić. Jego przeciwieństwem jest Shimamoto. To kobieta-ideał, wciąż niezmiennie zachwycająca i pociągająca głównego bohatera.  Symbolizuje wartości, ideały z młodości, które zatracamy i do których powrót jest już niemożliwy. Kontrast pomiędzy Hajime a jego wybranką idealnie wpisuje się w przekaz japońskiego pisarza.

Pokochałam książkę Harukiego Murakamiego. Był cudowna, mądra i niezwykle przenikliwa. Może dlatego tak ciężko mi o niej pisać. Myślę, że „Na południe od granicy, na zachód” to powieść, którą każdy musi sam zinterpretować. Bo to jedna z tych książek, która zmienia swojego odbiorcę na zawsze.

Ocena: 10/10 (arcydzieło)

Książka bierze udział w wyzwaniach:

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz