Hej, hej, Kochani!
Czy Wy też macie na swoich półkach stosik hańby? Książki,
które kupiliście, bo bardzo, bardzo, bardzo chcieliście je poznać, po czym
okazało się, że jakoś jednak zabrakło czasu i chęci? Ja mam takich książek
MNÓSTWO! Nie mam pojęcia, czy mi na nie życia starczy! Przez ferie zimowe
chciałam przeczytać przynajmniej parę z nich. Los (maszyna losująca) wskazał,
że mam w końcu, po trzech latach, sięgnąć po „Głos w wietrze” autorstwa
Francine Rivers, książkę, którą kiedyś poleciła mi rekolekcyjna znajoma. Bałam
się, czy po tylu latach książka może mi się spodobać, że będzie mnie irytowała
nadmierną słodyczą bądź na siłę wpychanym przesłaniem – na szczęście zupełnie
niesłusznie!
Hadassa, młoda chrześcijanka, po upadku Jerozolimy trafia do
rzymskiej niewoli. Zostaje kupiona przez zamożną, kupiecką rodzinę i oddana na
służbę ich najmłodszej latorośli – kapryśnej i aroganckiej Julii. Żydówka,
pomimo przeciwności losu i licznych prób, na które jest wystawiana, wiernie i z oddaniem służy swoim panom. Liczy
na to, że jej postawa pozwoli im na nawrócenie i zaproszenie do swojego życia
Jezusa. Nieoczekiwanie skromna i niezbyt piękna młoda kobieta zdobywa serce
brata Julii, Markusa. Czy jednak związek chrześcijanki z poganinem czerpiącym z
życia pełnymi garściami może się udać? Arteres to przywódca jednego z
germańskich plemion, buntujących się przeciwko panowaniu cesarza. Podczas
jednej z potyczek postaje złapany i oddany w niewolę Rzymu. Trafia do szkoły
gladiatorów, a później na arenie walczy o swoje życie. Nieoczekiwanie na jego
drodze staje piękna patrycjuszka, Julia.
„Głos w wietrze” , pierwszy tom trylogii „Znamię lwa” łączy
gatunki literackie, które niezbyt lubię – Romans i powieść chrześcijańską.
Dlatego do lektury tej książki zasiadałam z ogromnymi obawami, które rozwiały
się już od pierwszych stron. Historia Hadassy, Markusa, Julii i Arteresa
porwała mnie, zajmując wszystkie moje myśli. Pochłonęłam ją niezwykle szybko –
ponad sześćset stron zajęło mi ledwie trzy dni.
Zdecydowanie największą zaletą książki Francine Rivers są
jej bohaterowie! Autorka przedstawiła prawdziwą plejadę postaci, które są
niesamowicie barwne, a także konsekwentnie wykreowane. Hadassa to bohaterka,
która budzi podziw. Na oczach czytelnika pozbywa się strachu, stając się
dojrzałą i odważną, a także wierną swoim przekonaniom młodą kobietą. Niesamowite było dla mnie obserwowanie, z
jaką pokorą znosi swój los, jak się nie poddaje i służy Bogu oraz ludziom,
którzy przecież odebrali jej wolność. Kolejnym bohaterem, które bardzo
polubiłam był Markus. Również jego ogromną przemianę wewnętrzną możemy
zaobserwować. Początkowo młody Rzymianin jest cyniczny, chce czerpać z życia
jedynie przyjemności i nie brać odpowiedzialności za swoje czyny. Miłość do żydowskiej niewolnicy sprawia, że
zaczyna poszukiwać sensu, szukać wartości, myśleć o swoim życiu. Moją ulubioną
bohaterką była Julia. To postać wzbudzająca skrajne emocje. Młoda patrycjuszka
za wszelką cenę pragnie być szczęśliwa – jest jednak zagubiona i nie wie, co
jest dla niej dobre. Podejmuje masę złych decyzji, raniąc wszystkich naokoło.
Trafia pod skrzydła zepsutej przyjaciółki, która miast nauczyć Julię, jak
zaakceptować swoje błędy i konieczności życia, kieruje ją w stronę upadku
moralnego. Choć przedstawieni przez
Francine Rivers żyją w określonych warunkach,
ich postawy są dość uniwersalne i łatwo je przełożyć je na dzisiejsze
realia.
Cudowny jest wątek miłosny! Teraz w książkach często
pokazywane jest uczucie uzależnione od seksu, wybuchające nagle, będące bardzo
gwałtowne. Tymczasem miłość Markusa i Hadassy jest niezwykle subtelna, choć
trudna. Oboje myślą sobie w szczególny sposób, jednak wiedzą, że dzieląca ich
przepaść jest zbyt wielka, by mogli oni być kiedykolwiek razem. To miłość,
która zmienia człowieka na lepsze, uszlachetnia go, prowadzi do dobrych czynów.
Nieco mniej podobało mi się uczucie pomiędzy Julią a Arteresem – nie mogłam w
nie uwierzyć, wszystko działo się zbyt szybko, dodatkowo Julia wciąż nie
wydawała mi się bohaterką zdolną do kochania kogokolwiek poza sobą.
Zachwycił mnie opis Rzymu, zaprezentowany w powieści.
Stolica cesarstwa ukazana jest jako miejsce zgnilizny moralnej. Rzymianie
dopuszczają się największych przestępstw i podłości – morderstw, korupcji,zdrad,
aborcji, oszustw politycznych i finansowych. Ich największą rozkoszą jest
przyglądanie się brutalnym walkom gladiatorów. To miejsce, w którym nie ma miejsca na dobroć, szczerość, miłość,
człowieczeństwo. Tym opisem „Głos w
wietrze” przypomina nieco moje ukochane sienkiewiczowskie „Quo Vadis”, ale nie
martwcie się, jest duuuużo przyjemniejsze w odbiorze!
Styl Francine Rivers nie pozwala oderwać się od książki!
Pisze ona w sposób lekki i przyjemny w odbiorze. Pomiędzy opisy akcji wplata
różnego rodzaju przemyślenia, nie narzucając jednak swoich poglądów
czytelnikowi. Świetnie opisuje emocje targające bohaterami – do tego stopnia,
że przenikają one również czytelnika. Świetnie skonstruowana została akcja, która
wciąga i wciąż zaskakuje – a wydarzenia z ostatnich stron zmusiły mnie do
natychmiastowego zakupu kolejnego tomu!
Jestem niesamowicie szczęśliwa, ze sięgnęłam po „Głos w
wietrze”! To chyba jedna z najlepszych powieści tego miesiąca! Niesamowicie
mnie wciągnęła, przedstawiła cudownych bohaterów i zostawiła materiał do
przemyśleń. Oby więcej było takich książek!
Ocena: 9/10 (wybitna)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz