Hej, hej, Kochani!
Na polskim rynku wydawniczym bardzo ciężko jest się wybić
debiutującym autorom. Pomimo że często chcą przekazać bardzo ciekawe historie,
nie mogą konkurować z nazwiskami, które zawsze przyniosą zyski. Dlatego uważam,
że warto dawać szansę rodzimym pisarzom. Wiedziona tą ideą, postanowiłam wziąć
udział w Book tourze organizowanym przez Klaudię z bloga Z książką do łóżka.
Dzięki tej akcji poznałam debiut literacki młodej pisarki, Dominiki Rosik - „Projekt
Królowa”. Powieść ta reklamowana była jako oryginalny i wciągający thriller psychologiczny.
Czy rzeczywiście spełniła moje oczekiwania?
Emily budzi się w podziemiach szpitala psychiatrycznego. Nie
pamięta, co robiła poprzedniego wieczoru. Wkrótce odkrywa, że wraz z siedmioma
osobami, które tak jak ona nie pamiętają swojej przeszłości, bierze udział w
tajemniczym eksperymencie, prowadzonym przez tajemniczego psychiatrę doktora
Stone’a. Nie mają oni pojęcia, na czym dokładnie polega zainspirowane grą w
szachy badanie, jednak za wszelką cenę usiłują przetrwać. Wkrótce jednak okazuje
się, że nikt nie jest tak naprawdę tym, za kogo się podaje i każdy skrywa swoje
mroczne tajemnice.
„Projekt Królowa” zapowiadał się jako powieść, która będzie
jedną z najlepszych w tym roku. Otsatnio zaczęłam nieco interesować
psychologią, więc książka opowiadająca o ludzkich emocjach, szaleństwie i tym,
jak ciężko jest zaufać drugiemu człowiekowi wydawała się być strzałem w dziesiątkę.
Niestety, srogo się tą książką rozczarowałam. I choć może nie nazwę ją gniotem,
to jednak w żadnym stopniu nie spełniła ona moich literackich oczekiwań.
Może jestem nieco rozpieszczona przez twórczość mojego
ukochanego Remigiusza Mroza, ale po thrillerze oczekuję częstych zwrotów akcji,
tego, że będę czuła napięcie, które nie pozwoli mi odłożyć książki ani na
moment. Niestety, debiut literacki Dominiki Rosik nie zapewnił mi takich
wrażeń. Powieść rozkręca się niesamowicie powoli, jest pełna długich i nużących
opisów. Początkowo miałam nadzieję, że po tym, jak stworzą one klimat, ich
natężenie nieco się zmniejszy, niestety, rozczarowałam się. Znamienne może być
to, że akcja tej dość długiej (ponad pięciuset stronnej) powieści na dobre
rozkręca się nieco za połową. Przez złe rozplanowanie fabuły, czytelnik jest
zmęczony powieścią, zanim właściwa intryga na dobre się zacznie. Możliwe, że
moja ocena tego debiutu byłaby nieco wyższa, gdyby jego objętość nieco
zredukować. Od kiedy bowiem eksperyment rozpoczął się na dobre, książka zaczęła
mnie wciągać, a jej bohaterowie budzić uczucia inne niż irytacja. Lektury „Projektu Królowa” nie ułatwia także
fakt, że czytelnik do samego końca nie wie, o co chodzi w tajemniczym projekcie
prowadzonym przez ekscentrycznego psychiatrę. Jasne, w książce nie wszystko
powinno od razu być wyłożone kawa na ławę, jednak uważam, że autorka powinna podsuwać
czytelnikowi jakiekolwiek tropy, by wzbudzić jego ciekawość.
Niesamowicie rozczarowała mnie kreacja bohaterów. Kiedy
czytam thriller psychologiczny, liczę na to, że to właśnie ona zaciekawi mnie
najbardziej. Niestety, bohaterowie stworzeni przez Dominikę Rosik są
niesamowicie schematyczni, a także przez większość książki nie wzbudzają u
czytelnika żadnych emocji. Moim zdaniem niezbyt dobrym zabiegiem było
podzielenie narracji na pierwszoosobową z perspektywy jedynie trzech spośród
ośmiu uczestników eksperymentu. Przez to nie możemy lepiej poznać i zrozumieć
moim zdaniem najciekawszych bohaterów – są oni tylko nakreśleni, a szkic ten
jest w mojej opinii mało oryginalny. Mamy bowiem do czynienia z bohaterką,
która jest podła, chamska, bo… taka jest, po prostu. Z geniuszem, który po
prostu jest mądry. Z żołnierzem, który jest prostolinijny i lekko głupkowaty. Z
kochającym się rodzeństwem, które zrobiłoby dla siebie wszystko – w tym
przypadku mamy zarysowaną naprawdę bardzo ciekawą historię i jestem cholernie
rozczarowana, że to właśnie Olafowi i Britcie autorka nie powierzyła narracji.
Tymczasem najważniejsi bohaterowie książki, z których perspektywy poznajemy
całą historię, są dość irytujący. Niesamowicie działał mi na nerwy fakt, iż niemal
od razu uwikłali się oni w trójkąt miłosny – naprawdę, czy ten motyw musi być w
każdej, każdej, każdej książce. Nie podobało mi się to, że rozterki uczuciowe
Emily i Matta, a także opisy ich schadzek, zdominowały książkę. I nawet lekko
szokujące zakończenie nie zmienia mojego zniesmaczenia wątkiem miłosnym.
Nie przypadł mi do gustu styl, jakim posługuje się Dominika
Rosik. Moim zdaniem pisarka zbyt duży nacisk kładzie na nużące opisy, które
niewiele wprowadzają do akcji. Na początku każdego rozdziału wprowadza ona „mądre
i głębokie” cytaty – rzeczywiście, niektóre naprawdę przypadły mi do gustu i
mnie poruszyły, ale inne były tak irytującymi truizmami, że szkoda gadać. Dodatkowo,
w książce odnalazłam kilka błędów językowych – szkoda, że korektor ich nie
wyłapał.
Moim zdaniem „Projekt Królowa” miał szansę stać się naprawdę
dobrą powieścią. Jego druga połowa naprawdę trzyma w napięciu, a zakończenie
odwraca wszystko do góry nogami. Dominika Rosik w ciekawy sposób ukazała to,
jak ciężko jest zaufać, jak bardzo wszyscy się okłamujemy. Kazała czytelnikowi
zadać sobie pytanie, jak bardzo można nagiąć zasady etyczne dla dobra nauki.
Niestety, debiut polskiej pisarki stracił poprzez ciągnące się stronami, nużące
opisy, a także nieco schematycznych bohaterów. Nie spełnił oczekiwań, które w
nim pokładałam!
Ocena: 5/10 (przeciętna)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz