Hej, hej, Kochani!
Jak dobrze mieć wakacje i wreszcie móc się zrelaksować! Chociaż
wcześniej pożyczyłam mnóstwo mądrych książek, to dziś oddałam je do biblioteki!
Mam zamiar czytać tylko pozycje łatwe i przyjemne! Na ambitną literaturę
przyjdzie czas od września, w klasie maturalnej. Pierwszą wakacyjną lekturą, o której Wam dziś
opowiem jest „Zły Romeo”, którego przeczytałam i haniebnie przetrzymałam dzięki
book tourowi organizowanemu przez Justynę z Z miłości do książek!
Cassie i Ethan spotkali się sześć lat temu, gdy wspólnie
grali główne role w najsłynniejszej tragedii Szekspira. Od razu między nimi
zaiskrzyło, a tej chemii i wzajemnego przyciągania nie byli w stanie ignorować.
Kiedy jednak w końcu stali się parą, ich związek zakończył się w okrutnych
okolicznościach. Po sześciu trudnych latach Ethan powraca do życia Cassie i
chce ją na nowo odzyskać. Jednak czy zraniona dziewczyna będzie w stanie zaufać
mu na nowo?
Moje uczucia co do książki Leisy Rayven są sprzeczne.
Momentami ją uwielbiałam i świetnie się przy niej bawiłam, by po chwili
irytować się idiotycznymi zachowaniami bohaterów oraz żenującymi tekstami. Nie
podobała mi się główna myśl książki – „jesteś dziewicą? POZBOĄDŹ SIĘ SZYBKO
TEGO PROBLEMU!!!” Gwoździem do trumny okazało się dla mnie beznadziejne, do
bólu nijakie zakończenie.
Na początek chciałabym jednak wspomnieć o zaletach
debiutanckiej powieści Leisy Rayven. Z całą pewnościa autorka obdarzona jest
ogromnym poczuciem humoru. Czytając „Złego Romea” nie możemy się nie śmiać –
nie polecam czytać tego w miejscach publicznych. Dowcipy często oparte są na
erotyzmie i dwuznacznościach, jednak są one smaczne i nie wywołują zażenowania.
Z całą pewnością pisarka poradziła sobie z opisaniem scen erotycznych. Nie da się
ukryć – w „Złym Romeo” jest ich dość sporo. Nie są one jednak opisane w sposób
ani nudny, ani suchy, ani zbytnio patetyczny. Nie są jednak szczególnie
działające na czytelnika, bardziej wywołują śmiech niż dreszczyk. Uważam, że
taki sposób opisania seksu idealnie nadaje się dla grupy odbiorców, czyli dla
nastolatek.
W „Złym Romeo” w bardzo ciekawy sposób przedstawione są
kulisy życia aktorów. W książce tej teatr pełni bardzo ważną rolę. Widać, że
autorka albo sama gra, albo zrobiła naprawdę dobry reserach, bowiem powieść
przedstawia wszystkie trudności, z jakimi musi zmierzyć się młody artysta –
konieczność otworzenia się, ukazania emocji czy trudy współpracy z partnerem.
Całe środowisko zarówno na uczelni, jak i później na Broadwayu jest ukazane w
sposób zróżnicowany, choć trochę schematyczny – każdy miał do odegrania jakąś
rolę znaną z innych książek młodzieżowych.
Niestety, „Zły Romeo” ma także wady, o których nie sposób
nie wspomnieć. Po pierwsze, niesamowicie irytowali mnie główni bohaterowie.
Zupełnie nie mogłam ich zrozumieć. Cassie od początku nie potrafi zaakceptować
tego, kim jest i stara się na siłę zmienić. Jest też typem dziewczyny, którego
nie znoszę – uganiającą się za facetem. I to nie jest delikatne zwracanie na
siebie uwagi, lecz zaciąganie go na siłę do łóżka. Całą książkę dziewczyna
usilnie prosi Ethana – „przeeeleeeć mnie”. Za swój największy problem uważa
fakt, że jest dziewicą – no proszę Was, która normalna laska by się tak
zachowywała? Z Ethanem też mam problem, ale już w drugiej, dziejącej się po
sześciu latach części. Od początku powieści przedstawiany był jako Bad boy,
który musi uporać się ze zranieniem z przeszłości. Jednak ja nie uznaję zasady
oko za oko, ząb za ząb, którą postanowił zastosować chłopak. A jego zachowanie
po powrocie, po tym, jak wcześniej potraktował Cassie było wręcz karygodne. Nie
rozumiem, czy on naprawdę myślał, że jedno przepraszam wynagrodzi jej tyle lat?
Nie przypadły mi do gustu również fragmenty pamiętnika
Cassie. Dziewczyna opisuje w nich głównie swoje i Ethana narządy płciowe. Tak.
Dobrze przeczytaliście. Jest to tak niesamowicie żenujące, że aż bawi. Moim
hitem jest stwierdzenie, że penis Ethana wygrałby mistrzostwa świata penisów….
Naprawdę, źle się to czytało i moim zdaniem było to kompletnie zbędne.
Podsumowując, uważam, że „Zły Romeo” jest po prostu zwykłą
książką Young adult. Jej zdecydowanym atutem jest humor, rzeczywiście nie da
się przy niej nie śmiać. Jednak irytujący bohaterowie, żenujące fragmenty z
pamiętnika oraz beznadziejne, napisane na kolanie zakończenie zdecydowanie
świadczą na jej niekorzyść. Jest to dobra książka na dni, w których szukacie w
książce jedynie rozrywki i jesteście w stanie przymknąć oko na jej wady.
Ocena: 6/10 (dobra)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz