Hej, Hej, Kochani!
Jak ja dawno nie recenzowałam książki! Strasznie Was za to
przepraszam, postaram się poprawić. Niestety, brakuje mi czasu i pomysłowości,
by wziąć się i napisać w końcu o książkach, które czytam. Ale dziś się to
zmienia! Zapraszam na recenzję przecudownej książki, która całkiem
nieoczekiwanie skradła moje serce! A tak bardzo sceptycznie byłam do niej
nastawiona.
Wiktoria Biankowska umiera i… trafia do Piekła. Nie czeka ją
jednak smażenie się w piekielnym ogniu czy inne kary rodem z dantejskiej „Boskiej
komedii”. Okazuje się, że Piekło jest miejscem ciągłej zabawy, zakrapianych
alkoholem imprez w klubach i rozpusty. Dodatkowo, Wiki nie zostaje pierwszą
lepsza obywatelką krainy potępionych, lecz jedną z dwóch diablic, mających
wodzić ludzi na pokuszenie. Żeby
podkreślić powagę sytuacji, powiem Wam jeszcze, że drugą z kobiet, która
piastuje tę funkcję jest… Kleopatra, ostatnia królowa Egiptu. Seksowna diablica
szybko wpada w oko jednemu z diabłów, Belethowi, jednak jej serce wierne jest
wciąż żyjącemu koledze ze studiów, Piotrusiowi. Wykorzystując swoje moce, Wiki
krąży pomiędzy Warszawą a Los Diablos. Kiedy okazuje się, że jej śmierć nie
była przypadkowa i maczały w niej palce nieczyste siły, rozpoczyna ona piekielną
rewolucję, mającą na celu obalenie władzy Lucyfera.
Pozornie książka zdaje się być wszystkim, czego nie lubię.
Kolejny paranormal romance,
wykorzystujący motywy, które są dla mnie ważne, z wyśmiewania których nie
znoszę. A jednak! Okazało się, że pióro Katarzyny Bereniki Miszczuk jest tak
genialne, że przymknęłam oko na kilka
drażniących mnie szczegółów i dałam się ponieść wirowi piekielnie dobrej
rozrywki.
Pierwszą zaletą książki jest jej niewiarygodny humor.
Nieczęsto zdarza mi się śmiać na książkach, jak już, to lekko uniosę kąciki
ust, ale czytając książkę „Ja, Diablica” naprawdę nie da się nie zanosić śmiechem
– nawet, jeśli jesteście w autobusie, a ludzie dziwnie nas Was patrzą! Autorka
genialnie kreuje obraz piekła, jako źródła nie tylko zabawy, ale także i udręk.
Jednocześnie jego realia dziwnie przypominają nasze, polskie – szczególnie ujęła
mnie scena, w której główna bohaterka chodzi od okienka do okienka, wciąż
kierowana do nowych urzędników po kolejne skierowania – toż to niemal jak
polska służba zdrowia! Ale humor to nie tylko gagi, ale także genialni,
pełnokrwiści bohaterowie, sypiący sarkazmem na prawo i lewo – nieco przypominali
mi w tym Elyasa i Emely z „Lata koloru
turkusu”. Jednak bynajmniej nie
podejrzewałabym autorki o inspirację (chociażby dlatego, że nasza rodzima
książka jest cztery lata starsza), bo jej bohaterowie są niesamowicie
oryginalni!
Kolejnym plusem jest niesamowity synkretyzm, jaki możemy
odnaleźć na kartach książki. Bo widzicie, spotkamy tu zarówno bogów greckich,
władców egipskich, jak i postaci i pojęcia związane z bliską nam religią
chrześcijańską. Nie mamy jednak żadnego dysonansu, poczucia, ze coś jest
zbędne. Katarzyna Berenika Miszczuk zgrabnie łączy wszystkie motywy, przez co,
książka, oprócz niesamowitej rozrywki może dostarczyć nam odrobinę wiedzy,
oczywiście bardzo lekko podanej, na temat różnych kultur. Nie ma to jak łączyć
przyjemne z pożytecznym!
Jak już wspomniałam, siłą książki są jej niesamowici
bohaterowie. Wiktoria, choć czasem irytująca zapatrzeniem w Piotrusia, była
dość twardą i świadomą swoich atutów kobietą – cóż, skoro nawet najlepsze z nas
głupieją w otoczeniu mężczyzn! Niemniej diablica odróżnia się od typowych
bohaterek YA – bynajmniej nie jest szarą, grzeczną myszą. Nieco przypominała mi
moją przyjaciółkę, Darię, która tak jak ona jest świadoma swoich wdzięków,
seksowna, a jednocześnie wrażliwa. Może dlatego tak bardzo ją polubiłam! Drugim
bohaterem, który może mieści się nieco w schemacie Bad boya, ale mimo to możemy
nazwać go oryginalnym i jednym w swoim rodzaju, jest Beleth. Pieklenie seksowny
i lekko bezczelny diabeł, który zmienia się pod wpływem uczucia do niedostępnej
dziewczyny. Ach, to jest mój mąż! Smaczku dodaje także inny z potępionych
aniołów, Azazel, cierpiący na kompleks wyższości, chcący strącić z tronu władcy
Piekła Lucyfera! Wszyscy ci bohaterowie, a także inni potępieni, tworzą
genialną mieszankę wybuchową! Jedynym, który mi przeszkadzał, był rozlazły jak
rozgotowane kluchy Piotruś. Nie wiem, jak osoba taka jak Wiktoria mogła
zakochać się w takim… mało męskim przedstawicielu płci brzydkiej. W każdym
razie ja jestem za jak najszybszym unicestwieniem Piotrusia, na to się jednak
niestety nie zanosi.
Podsumowując, gorąco polecam Wam książkę Katarzyny Bereniki
Miszczuk, nawet, jeśli jesteście do niej sceptycznie nastawieni. Porywająca
akcja i niesamowity humor rozjaśnią nawet najbardziej pochmurne dni. Kitty,
dziękuję, że kazałaś mi to przeczytać!
Ocena: 8/10 (rewelacyjna)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz