Hej, hej, Kochani!
Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o niesamowitej książce
mojej zdecydowanie ulubionej pisarki Colleen Hoover. Książce, która totalnie
zmiażdżyła mnie emocjonalnie, książce, którą pokochałam z całego serca,
książce, przy której nie umiałam opanować łez. Ta recenzja prawdopodobnie
będzie najmniej konstruktywną, od kiedy na poważnie zajęłam się blogowaniem,
ale pomimo że od momentu, w którym zakończyłam lekturę minął już niemal
tydzień, wciąż nie mogę się pozbierać. Zapraszam Was na post poświęcony zdecydowanie
najlepszej powieści Colleen Hoover - „Ugly Love”.
Kiedy Tate przeprowadza się do mieszkania swojego starszego
brata nie wie jeszcze, że wkrótce jej życie całkowicie się odmieni. Powodem
tego będzie przystojny sąsiad – pilot Miles Archer. Studentka pielęgniarstwa
zadurzy się w nim niemal od razu i bez wahania zgodzi się na układ, jaki
pociągający mężczyzna jej zaproponuje – „sam seks, żadnych pytań o przeszłość i
nadziei na przyszłość”. Pomimo tak jasnych zasad, Tate ma nadzieję, że uda się
jej sprawić, że Miles zakocha się w niej. Jednak przystojny pilot stanowczo
odgradza się od miłości i wszystko wskazuje na to, że kiedyś został bardzo
skrzywdzony…
Do „Ugly Love” podeszłam z ogromnym uprzedzeniem. Już sam
opis mnie odrzucał, bo, jak wiecie, nie jestem fanką książek erotycznych. Wiele
osób mówiło mi także, że w takim razie najnowsza powieść Hoover na pewno mi się
nie spodoba, bo cała relacja została sprowadzona niemal wyłącznie do seksu. Na
szczęście już od pierwszych stron w pełni pokochałam najnowsze dzieło Autorki
Mojego Życia i pozwoliłam jej zamienić się w emocjonalny flaczek zalany łzami.
Bo widzicie, dla mnie „Ugly Love” nie jest tylko kolejnym
marnym erotykiem, kolejnym YA z tej samej beczki… Ja nawet nie postrzegam
relacji Milesa i Tate tylko na płaszczyźnie pożądania i seksu. Dla mnie samej
„Ugly Love” stało się historią o tym, co to znaczy – kochać bez wzajemności. I
może teraz pojawią się spoilery, nie wiem, przepraszam, jeśli tak się stanie… We
wszystkich książkach, jakie czytam, miłość między bohaterami wybucha zaraz, od
razu, jest głęboka i do grobowej deski, a jeśli chłopak nie odwzajemnia uczuć
głównej bohaterki, to od razu staje się negatywnym bohaterem powieści.
Tymczasem, przynajmniej według mnie, życie wcale takie nie jest czarno-białe.
Colleen Hoover ukazuje, że miłość nie zawsze jest piękna, życie-proste, a
wybory – oczywiste. Ukazuje miłość, która zniewala, upokarza, sprawia, że
podejmujemy irracjonalne, uderzające w naszą godność wybory. Ładnie można to
zamknąć w jednym cytacie, pochodzącym właśnie z tej książki: „Boję się stracić go na dobre, więc zadowalam
się byle czym, chociaż wiem, że zasługuję na więcej.”
Historia nie uderzałaby w czytelnika tak bardzo, gdyby nie
genialni bohaterowie – Tate i Miles. Oboje są tak znakomicie wykreowani, że
czytelnik od razu się z nimi utożsamia. Na mnie osobiście szczególne wrażenie
zrobiła Tate – pozornie silna i niezależna studentka. Hoover tak wspaniale
wczuła się w emocje, przedstawiła myśli dziewczyny zakochanej bez wzajemności… Przeżywamy
wraz z Tate jej zagubienie, wściekłość na samą siebie i jednocześnie niemożność
wyjścia z niezdrowej relacji z Milesem. Jednocześnie wściekamy się na to, że
podejmuje decyzje, które krzywdzą ją samą, a z drugiej strony mamy ochotę z nią
usiąść i płakać z bezsilności. Również Miles, którego obdarzyłam całą gamą
uczuć, jest niezwykle ciekawą postacią – chwilami nienawidzimy go za to, jak
bardzo krzywdzi Tate, jednak im bardziej zgłębiamy się w jego przeszłość, tym
bardziej go rozumiemy i współodczuwamy ból utraconej miłości.
„Ugly Love” zrobiło ze mnie, jak nazywa to moja Mama,
emocjonalnego gluta. Autorka w tak genialny sposób oddała uczucia bohaterów,
tak pięknie pokazała ich myśli, tak bardzo pozwoliła mi wczuć się w ich ból i
tragedię, że podczas lektury łzy nieprzerwanie kapały mi na książkę. Nie wiem,
w czym tkwi siła tej niezbyt grubej powieści, wiem jednak, że dogłębnie zapada
ona w pamięć i odmienia punkt widzenia na świat.
„Ugly Love” to, jak dla mnie, najdojrzalsza powieść w
dorobku Colleen Hoover. Autorka pokazała, że ma odwagę odejść od utartych
schematów, które nieco zniesmaczyły mnie w „Hopeless”. Przedstawiła zupełnie
inne spojrzenie na miłość, na odpowiedzialność, na wierność. Przepełniła
książkę tak wielką ilością emocji, że naprawdę ciężko będzie jej przebić to w
kolejnych powieściach, na które czekam z niecierpliwością.
Na sam koniec mam dla Was piosenkę, która nierozerwalnie kojarzy mi się z historią przeczytaną na kartach "Ugly love":
Ocena: 9/10 (wybitna)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Na sam koniec zapraszam Was raz jeszcze do udziału w konkursie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz