czwartek, 1 marca 2018

Podsumowanie lutego

Hej, hej, Kochani!
Witam Was w pierwszy marcowym dniu! Choć pogoda za oknem na to bynajmniej nie wskazuje (w Krakowie jedynie minus osiemnaście stopni, pozdrawiam!), to zbliża się wiosna. A wraz z wiosną coś na m... ale nie o tym! Luty minął mi niesamowicie szybko. Prawie cały spędziłam na odpoczynku i powtórkach. Najpierw zapalenie płuc, które mnie całkiem rozłożyło, później zarywanie nocy, żeby oglądać San Remo <mój faworyt wygrał!>, a zaraz potem ferie! Pierwszy tydzień spędziłam w domu, powtarzając polski i historię i spotykając się z pozaszkolnymi znajomymi, a później pojechałam z rodzicami w góry, gdzie rozkoszowałam się lenistwem, korzystałam z usług spa <ach, te masaże>, codziennie pływałam i czytałam, czytałam, czytałam!  Obchodziłam też swoje dziewiętnaste urodziny - nadal nie mogę uwierzyć, żem taka starutka! Reasumując, luty był naprawdę fajnym miesiącem, odpoczęłam sobie i nabrałam sił na harówkę, która właśnie się na dobre zaczęła.


Również literacko był to niezwykle dobry miesiąc! Udało mi się przeczytać aż 12 książek! Biorąc pod uwagę, że gros z nich to książki ambitne i naprawdę dobre, jestem bardzo z siebie zadowolona! Oto moje lutowe lektury:

1) Regina Brett - "Kochaj"
Tłumaczenie: Olga Siara
Wydawnictwo: Insignis
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 346 
Ile zajęła mi lektura?: 3 dni
Ocena: 3/10 (słaba)
Recenzja



2) A.J. Finn - "Kobieta w oknie"
Tłumaczenie: Jacek Żuławik
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 414
Ile zajęła mi lektura?: 5 dni
Ocena: 8/10 (rewelacyjna)
Recenzja



3) Zofia Nałkowska - "Granica"
Wydawnictwo: Greg
Rok wydania: 2011 (pierwsze wydanie - 1935 r.)
Liczba stron: 240
Ile zajęła mi lektura?: 8 dni
Ocena: 8/10 (rewelacyjna) 





4) Sandra Nowaczyk - "Friendzone"
Wydawnictwo: Feeria Young
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 404
Ile zajęła mi lektura?: 3 dni
Ocena: 6/10 (dobra)
Recenzja




5) Juliusz Słowacki - "Balladyna"
Wydawnictwo: Greg
Rok wydania: 2012 (pierwsze wydanie - 1839 r.)
Liczba stron: 175
Ile zajęła mi lektura?: 3 dni
Ocena: 6/10 (dobra) 





6) Carrie Jackson - "Fashion victim"
Tłumaczenie: Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 381
Ile zajęła mi lektura?: 2 dni
Ocena: 8/10 (rewelacyjna)
Recenzja



 7) Andrzej Goworski, Marta Panas-Goworska - "Naznaczeni przez rewolucję bolszewików"
Wydawnictwo: Edito
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 286
Ile zajęła mi lektura?: 2 dni
Ocena: 6/10 (dobra)
Recenzja 



8) Honore de Balzac - "Ojciec Goriot"
Tłumaczenie: Tadeusz Boy-Żeleński
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Rok wydania: 2002 (pierwsze wydanie - 1835 r. )
Liczba stron: 207
Ile zajęła mi lektura?: 5 dni
Ocena: 9/10 (wybitna)
Recenzja 



9) Barbara Demick -"Światu nie mamy czego zazdrościć"
Tłumaczenie: Agnieszka Nowakowska
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2017 (pierwsze wydanie - 2011 r.)
Liczba stron: 381
Ile zajęła mi lektura?: 2 dni
Ocena: 10/10 (arcydzieło) 




10) Francine Rivers - "Głos w wietrze"
Tłumaczenie: Adam Szymanowski
Wydawnictwo: Bogulandia
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 653
Ile zajęła mi lektura?: 3 dni
Ocena: 9/10 (wybitna)




11) Gabriela Zapolska - "Moralność pani Dulskiej"
Wydawnictwo: Greg
Rok wydania: 2008 (pierwsze wydanie - 1907 r.)
Liczba stron:128
Ile zajęła mi lektura?: 1 dzień
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)





12) Anna Klejzerowicz - "Czarownica"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 263
Ile zajęła mi lektura?: 2 dni
Ocena: 2/10 (bardzo słaba)





W lutym przeczytałam wszystkie książki, które zaczęłam - porzuciłam jednak lekturę "Braci Karamazow" - może na wakacjach? Ostatecznie udało mi się przeczytać 3878 stron, co daje 138 stron dziennie! Wow! Nie spodziewałam się, że uda mi się osiągnąć taki wynik! 

Najlepszą książką w tym miesiącu z pewnością był genialny, cudowny, wspaniały reportaż Barbary Demick - "Światu nie mamy czego zazdrościć" (recenzja już w niedzielę!), a najgorszą bez wątpienia tragiczna "Czarownica" Anny Klejzerowicz - aż mnie trzęsie, gdy o niej myślę!

Luty to także miesiac, w którym obejrzałam aż osiem filmów! Choć mój plan jednego filmu dziennie upadł, to i tak nadrobiłam dużo! Obejrzałam sporo filmów noir i zakochałam się w tym gatunku! Przez święta Wielkanocne też chcę coś obejrzeć w tym klimacie! A oto filmy, które obejrzałam:

"Lejdis" reż. Tomasz Konecki, Polska 2008 - wspaniały, idealny film na nudne popołudnie, kiedy zmęczony, chcesz po prostu się odprężyć. Historia czterech zwariowanych przyjaciółek w różnym wieku i różnym stanie cywilnym, granych przez charyzmatyczne poslkie aktorki, które dążą do tego, by być szczęśliwymi.  To także historia o tym, jak silna i niezniszczalna jest kobieca przyjaźń! Nic ambitnego, ale jakże poprawia humor!





"Mała Moskwa" reż. Waldemar Krzystek, Polska 2008 - niestety, to pierwszy film w tym roku, który mnie rozczarował.  Oglądałam go już wcześniej i zapamiętałam jako naprawdę cudowny. Niestety, odświeżenie sobie historii miłości polskiego żołnierza do żony radzieckiej oficera stacjonującego w Legnicy trochę mnie zirytowała. To bardziej apoteoza zdrady i egoizmu, a nie miłości. Na plus zdecydowanie postać męża Wiery, ukazanie zniewolenia homo sovieticus i cudowne piosenki Ewy Demarczyk w tle!

"Colette" reż. Milan Cieslar, Słowacja 2013 - wzruszająca historia o dwójce więźniów obozu koncentracyjnego, którzy obdarzyli się uczuciem. To opowieść o tym, jak wiele człowiek jest w stanie zrobić, by uratować swoje życie. "Colette" zadaje trudne pytanie o granice człowieczeństwa. Bardzo zapada w pamięć zdanie jednego z bohaterów filmu, który mówi, że każdy, kto przeżył obóz koncentracyjny żyje w ogromnych wyrzutach sumienia, bowiem wiem, że ceną jego życia było życie innych i że sam, by przeżyć, dokonał wiele podłości.



"Śniadanie u Tiffany'ego" reż. Blake Edwards, USA 1961 - jeden z moich ulubionych filmów na świecie! Historia o pozytywnie zakręconej, marzycielskiej Holly Golightly, jej bezimiennym Kocie i młodym pisarzu, którego całkowicie zauroczyła. Pod maską lekkiej komedii, rozgrywającej się w przepięknie ukazanym Nowym Jorku, kryje się przerażająco smutna historia o poszukiwaniu szczęści, braku akceptacji i ucieczce przed własną przeszłością. Urocza Holly, grana przez wspaniałą, zachwycającą Audrey Hepburn, to zdecydowanie jedna z najbardziej tragicznych bohaterek kultury, jaką mogłam poznać!


"Casablanca" reż. Michael Curtiz, USA 1942 - wreszcie miałam okazję zapoznać się z klasyką filmu! Najsłynniejszy bodaj film wojenny, który opowiada historię niespełnionej miłości francuskiego emigranta do żony przywódcy czeskiego ruchu oporu. To historia o konflikcie sumienia i wartości, o miłości, która przedkłada cudze szczęście nad własne. A w tle niezwykle barwna Casablanca - miasto uchodźców, przestępców, bohaterów i złoczyńców! Po tym filmie zakochałam się w Bogarcie! Zdecydowanie zostaje w pamięci!



"Cień wątpliwości" reż Alfred Hitchtock, USA 1942 - pierwszy film Hitchtocka, który miałam przyjemność poznać i niestety, wielkie rozczarowanie. Spodziewałam się mrożącego krew w żyłach thrillera, a tu, niestety, dostałam dość przewidywalną historię, w której od początku wiadome było, kto jest mordercą, a sam zwrot akcji nie był przerażający, tylko lekko hmmm... śmieszny? Ale na pewno chcę kontynuować przygodę z tym reżyserem - może tylko trafiłam na gorsze dzieło?




"Sabrina" reż. Billy Wilder, USA 1954 - ten film obejrzałam głównie ze względu na Audrey i Bogarta, których pokochałam! Lekka komedyjka romantyczna, przedstawiająca perypetie młodej córki szofera, od lat kochającej się w synu dziedzica. Kiedy dziewczyna powraca do domu z Paryża, nieoczekiwanie zdobywa serce obydwu potomków szefa swojego ojca. Tylko którego wybierze? "Sabrina" to niewymagająca wiele, lekka w odbiorze historia, której największa zaletą są cudowni aktorzy!




"Forrest Gump" reż. Robert Zemeckis, USA 1994 - niestety, ten film również mnie rozczarował. Po raz pierwszy oglądałam ten jeden z najsłynniejszych filmów i sama nie wiem, czego się spodziewałam, ale czegoś mi zabrakło.Przede wszystkim niesamowicie irytowali mnie niemal wszyscy bohaterowie, a fabuła oparta na zbiegach okoliczności nieco nużyła. Przyjemny w odbiorze film, którego fabuły chyba nie trzeba streszczać. Rzeczywiście, poprawia humor i przywraca wiarę w życie, ale moim zdaniem nie zasługuje na aż taki szum!



A jak zapowiada mi się marzec? Przede wszystkim - nauka, nauka, nauka! Muszę zabrać się ostro za powtórki! A także wyczytać stos egzemplarzy recenzenckich, bo może już w marcu będę miała dla Was cudowne informacje!

Zaczytanego i ciepłego miesiąca!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz